Rozdział XXXII/cz.2 [koniec]

411 17 8
                                    

  Wypuściłam z siebie powietrze i pociągnęłam nosem. Moja głowa pękała, a ciepło aż ode mnie buchało. Nawet pod cienkim kocem, pod którym właśnie leżałam czułam się jakby ktoś lał na mnie kubeł w rządku. Otarłam krople potu które pojawiły się na moim czole i ułożyłam ponownie głowę na poduszce. Odcinek lędźwiowy dawał o sobie znać niepozwalającą mi zasnąć. 

- Jak tam? - spytał łagodnym głosem Luke gładząc moje włosy.

  Chłopak klęknął przy kanapie i delikatnie pocałował moje czoło sprawiając, że moje kąciki ust się podniosły. 

- Źle, koszmarnie, do dupy - mruknęłam przez łzy, które gromadziły się w moich oczach. 

- Przyniosłem ci coś do picia - powiedział pokazując biały kubek z żółtą cieczą. 

 Uniosłam się na łokciu i spojrzałam do wnętrza. Zapach przypominał mi o poprzednich lekarstwach jakie brałam przez ostatnie parę godzin. Uniosłam wzrok na Luka. W jego oczach pojawiła się iskra nadziei.

- Kolejne lekarstwo? - spytałam i tak znając odpowiedź.

- Jak to ci nie pomoże to jedziemy do szpitala - powiedział stanowczo.

- Daj spokój to tylko gorączka - jęknęłam.

  Nie miałam zamiaru spędzić pierwszego sylwestra z chłopakiem w szpitalu czekając, aż ktokolwiek zainteresuje się mną.

- Tessa - powiedział -  To nie podlega dyskusji - wyjaśniła siadając na stoliku. 

  Wywróciłam obolałymi oczami i wypiłam do dna kolejny eliksir, który miejmy nadzieję zadziała. Chciałam czuć się na tyle dobrze by móc się bawić wraz z chłopakami na ich imprezie a nie siedzieć w pokoju i nigdzie nie wychodzić. 

- Co z nią? - spytał Beau wchodząc do pomieszczenia - Daniel właśnie...

- Nie! - powiedziałam stanowczo podnosząc się do siadu. Spojrzałam to na Luka, to na Beau, którzy byli zaskoczeni moją reakcja - Nie macie zmieniać planów jasne - powiedziałam - Nie po to piekłam całą noc te ciastka by teraz... o tak je zjeść - rzuciłam - po za tym chce zobaczyć chłopaka Melindy - dodałam.

Sylwester...

 Muzyka w całym domu rozbrzmiewała na tyle głośno by cała ulica dowiedziała się o imprezie Janoskians. Mimo to pojawiały się tylko zaproszone osoby. Całą nasza paczka siedziała na kanapie w salonie tworząc kółko. Impreza się rozkręcała, a ja po wypiciu dwóch kubków piwa czułam się całkiem dobrze. 

- Wiem! - krzyknął Jai - Zagrajmy w never have I ever - zaproponował. 

- Ja zaczynam! - rzuciła Lucy, dziewczyna Daniela - never have I ever nie uprawiałam seksu w miejscach publicznych - dziewczyna zaśmiała się i upiła łyk piwa.

  Tak samo zrobiła inna dziewczyna siedząca obok Jai'a i jakiś chłopak.

- Ja - rzucił Beau - never have I ever chodziłem z dwiema na raz! - powiedział. 

  Jai napił się, Daniel oraz Luke.

- Serio? - zaśmiałam się.

- Miałem powodzenia w gimnazjum - zaśmiał się wzruszając ramionami.

  Kiedy na zegarze wybiła dwudziesta trzecia pięćdziesiąt  sześć wszyscy narzucili na siebie jakieś kurtki i wyszli na taras chłopaków. Zerknęłam na Melindę i podeszłam do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

- Fajny ten twój - powiedziałam zerkając na chłopaków, którzy szykowali fajerwerki.

- Jak się czujesz? - spytała.

- Lepiej - wyjaśniłam.

  Głowa nadal mnie bolała i miałam zapchany nos, jednak nie było to na tyle poważne przy przeszkodzić mi w imprezowaniu z chłopakiem. 

   Chłopacy parę minut przed północą zaczęli puszczać fajerwerki. A reszta uważnie obserwowała jak kolorowe petardy wybuchają w powietrzu. Luke złapał mnie za rękę i pociągnął na bok.

  Stojąc na przeciw niego uśmiechnęłam się. Jego oczy jasno błyszczały, a uśmiech jaki widniał na jego twarzy sprawiał, że w moim brzuchu zaczynały latać motyle.

- Szczęśliwego Nowego roku, kochanie - powiedział.

- Szczęśliwego Nowego roku, bea! - odpowiedziałam całując go w usta.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz