Rozdział XVIII

522 28 0
                                    

Kiedy się obudziłam chłopacy nadal spali. Chris jak i zarówno Ian chrapali smacznie, nieco się śliniąc. Złapałam swój telefon leżący obok mojej głowy i spojrzałam na ekran. Było nieco po czwartej co oznaczało, że niebawem wejdzie słońce. Od razu podniosłam się i owinęłam koce i ruszyłam w stronę drzwi od stodoły. Słyszałam jak suche słomki siana szeleszczą pod moimi stopami.

  Złapałam metalową nieco zardzewiałą klamkę i pchnęłam drzwi.Deski jak i zawiasy zaskrzypiały, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Spojrzałam przez ramię na chłopaków, którzy nadal spali. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam za stodołę, skąd miał bym lepszy widok na wschodzące słońce. Usiadłam na stogu siana który się tam znajdował. Uniosłam wzrok na kawałek słońca, który powiększał się z czasem. Niebo przybierało wspaniałe odzienie czerwieni i pomarańczu, oraz żółtego. Czułam jak pierwsze promienie słoneczne ogrzewają moją skórę na twarzy. Komórka w mojej dłoni zadrżała. Spuściłam wzrok i odczytałam esemesa od Beau." Dzień Dobry Słońce. Śpisz?" Zaśmiałam się krótko. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i zadzwoniłam do chłopaka. Moje uszy zapragnęły usłyszeć jego głos, a moje ciało, chciało poczuć latające motyle w moim brzuchu.

- Cześć, Beau.- powiedziałam opierając tył głowy o deski stodoły.

- Jak ci się spało?- zapytał.

  Dopiero teraz poczułam jak skóra zaczyna mnie swędzieć, a na ciele powstają czerwone plamy. Wywróciłam oczami i jęknęłam.

- Wiesz, całkiem dobrze. Tylko... spanie na sianie nie było dobrym pomysłem.- zaśmiałam się.

- Oki. pogubiłem się.- rzekł.

- Nie ważne.- rzuciłam.- A tobie ja minęła noc?- zagadnęłam odwracając wzrok na mały kranik, który wystawał ze ściany innego budynku.

- Bez ciebie, dziwnie.- stwierdził.

- Beau, ty nigdy ze mną nie spałeś.- uniosłam brew.

- Oj cii.- mruknął.- Ty i Mel pogodziłyście się?- zapytał.

- Nie.- powiedziała stanowczo i krótko.

  Uniosłam wzrok na stojącego po mojej lewej stronie Iana, chłopak się uśmiechał, a jego tęczówki lśniły w promieniach rannego słońca. Nie spodziewałam się, że Chris wyrwie mi komórkę.

- Cześć, chłopaku Tessy.- powiedział rozbawiony.

- Chris oddawaj!- warknęłam chcąc odebrać mu telefon.

 Nie wychodziło mi to najlepiej.

- Długo jesteście razem?- zapytał.

- Do chuja pana CHRIS oddaj mi telefon!- uderzyłam go w brzuch.

  Chłopak skulił się, a z jego ust wydostał się stłumiony jęk. Wyjęłam komórkę z jego ręki i poklepałam go przyjacielsko po plecach.

- Tak to już bywa.- wyjaśniłam. Spojrzałam na ekran, Beau zakończył połączenie w tym momencie. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Iana, który śmiał się ze swojego kumpla. Wywróciłam oczami i ruszyłam w kierunku stodoły.

  Rzuciłam koc na nasze legowisko i usiadłam na nim biorąc torbę. Położyłam ją na swoich kolanach i wyjęłam z niej t-shirt. Pozbyłam się góry od piżamy i założyłam bluzkę. Wyjęłam z niej jeszcze fioletowe szorty i po zdjęciu spodenek od piżamy założyłam je. Wsunęłam nogi w moje nowe trampki i spakowałam swoje ubrania do plecaka. 

- Kiedy ty się ...- zdziwił się Chris.- O szlag!- jęknął.- Tyle przegrać.- dodał na co Ian się zaśmiał.

- Zobaczysz ją jeszcze nie raz bez...- chłopak musiał poczuć mój chłodny wzrok po urwał w połowie zdania.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz