Rozdział XXI

450 26 1
                                    

Patrzyłam na Justin, który podszedł do drzwi i upewnił się, że mama odeszła od nich. Przez szklaną ścianę widziałam jak kobieta uśmiecha się do Melindy, a potem siada na niebieskim krześle obok Beau. Chłopak powitał ją i uśmiechnął ciepło, chcąc dodać jej otuchy. 

- Prędzej czy później dowie się.- odrzekł po długim milczeniu "tata".

  Spojrzałam na niego chwilę obserwując jego spięte ciało. Doskonale wiedziałam, że ta tajemnica może zniszczyć ich relacje, jednak nie chciałam by mama wiedziała o tym... to by ją załamało. Albo nawet zabiło. 

  Zerknęłam raz jeszcze na mamę kobieta słuchała uważnie wypowiedzi Beau. Wsłuchiwała się w jego słowa z uwagą. 

- Zrozum to ja...- drzwi gwałtownie się otworzyły a w nich stanęła moja mama. 

  Po jej minie wnioskowałam, że jest nie tylko wściekła, lecz rozwścieczona jak dzikie zwierzę widzące zagrożenie. Jej wzrok ciemnych oczu padł na mnie. Jej morderczy wzrok sprawił, że w moim brzuchu pojawił się węzeł obawy, a w gardle powstała gula. 

- Jak mogłaś.- powiedziała podchodząc szybkim krokiem do łóżka.- Jak możesz to ukrywać!?- zapytała, a po jej bladych policzkach spłynęła łza, która sprawiła , że poczułam się podle.

  Kobieta przygryzła wargę i podniosła rękę by następnie uderzyć mnie nie w polik. Mimo pulsującego bólu, nie byłam na nią zła. Miała prawo do tego. A nawet ja nie to miała moje pozwolenie. 

- Jak długo zamierzaliście to ukrywać?- zapytała unosząc brew.

  Jednak parę sekund później nie wytrzymała. Odwróciła się tyłem i opuściła pokój, nie chcąc pokazywać swojej rozpaczy i bólu jaki jej zadałam.

  Justin pobiegł za nią, a ja patrzyłam na grupę znajomych stojących w drzwiach. Na twarzy Beau widziałam przerażenie i  błaganie o przebaczenia. Mel była tak samo zaskoczona jak mama, a Jai stał i patrzył się na wszystko.

- Jak mogłaś.- powiedziała odwracając się i odchodząc.

  Jai chciał coś powiedzieć jednak w ostateczności poszedł za Melindą. Beau stał chwilę w drzwiach milcząc. Widać było, że mu przykro. 

- Przepraszam Tess.- odrzekł i także odszedł.

  Patrzyłam na pusty pokój oraz korytarz, który całkiem nie dawno był zajęty przed rodzinę i znajomych. W moich oczach zgromadziły się łzy, które piekły. Wystarczyła chwila by spowodować wodospad łez płynących po moich policzkach. Zacisnęłam dłoń w pięść i uderzył o materac.

[Phoenix]

- Tess!- Melinda zawołała mnie z korytarza.

  Z niechęcią wstałam z łóżka odkładając na bok szkicownik i wychyliłam się za drzwi chcąc wiedzieć co chce ode mnie. Spojrzałam na jej chudą sylwetkę i uniosłam jasną brew. Dziewczyna odgarnęła swoje krótkie włosy za ucho i uniosła wzrok na mnie.

   Mój wzrok jednak padł na pudło nad którym się pochylała. Zmarszczyłam brwi i wyszłam z pomieszczenia. Splotłam ręce na klatce piersiowej i przyglądałam jej się uważnie.

- Co to?- zapytałam unosząc brew.

- Niespodzianka.- odrzekła lekko zaspanym głosem.- Dobra, ejj... mogła byś pomóc, co nie.- powiedziała męcząc się przy podnoszeniu pudła.

- Nich ci będzie.- powiedziałam i ruszyłam ku niej z pomocą. 

  Złapałam z nią pudło i zaniosłam do sypialni w której spałyśmy. Postawiłyśmy go na łóżku i usiadłyśmy na nim. Moje dłonie leżały na wieku kartonu, a wzrok utkwił w Melindzie.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz