Rozdział IX

628 29 3
                                    

 Wbiegłam do domu babci i od razu udałam się na górę do pokoju, w którym zazwyczaj śpię z Melindą, kiedy nocujemy u niej. W prawdzie mam wrażenie, że będzie to coraz częściej. Wbiegłam po schodach na górę, słysząc tylko cichy głos babci, szybko weszłam do naszego pokoju i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i wypuściłam z siebie powietrze. Czułam jak adrenalina płynęła w moich żyłach chcąc być szybszym niż krwinki. Uniosłam wzrok na moją siostrę która siedziała przy biurku, a na blacie jasnego drewna znajdował się laptop.

- Tessa...- powiedziała patrząc na moje nogi.

- Nie teraz.- powiedziałam.

  Rzuciłam torbę na nasze wspólne łóżko i ruszyłam do małej garderoby. Rozejrzałam się za jakąś spódniczką, ze względu na to, że ja prawie nigdy nie nosiłam rurek. Zauważyłam w szafie czarną spódniczkę do kostek. Jednak halka sięgała do połowy ud, a dalej szedł tylko czarny prześwitujący materiał. Wyszłam z garderoby i spoglądając na siostrą związałam włosy w kucyk.

- Tak jest dobrze?- zapytałam.

  Zerknęłam na lustro wiszące na ścianie po mojej prawej stronie. 

- Powiesz mi co się stało z twoimi nogami?- zapytała.

  Doskonale wiedziałam, że moja siostra mi nie odpuści. Nabrałam powietrza.

- Uczyłam się jeździć na deskorolce.- wyjaśniłam.

- Takie bajeczki to wciskaj dziadkom i rodzicom.- rzekła wstając z krzesła i opierając się tyłkiem o blat biurka.- Więc, co się stało?- zapytałam po chwili.

  Moje ciało zdążyło już ochłonąć. Zaczęłam butek kopać podłogę, nie wiedząc jak ująć to właściwie, omijając sprawę z wirusem. 

- Wsiadłam na motor Daniela.- powiedziałam.

- Przecież ty nie umiesz jeździć.- prychnęła cicho śmiechem.

- Ugh.- przewróciłam oczami i ruszyłam na kolację.

  Babcia właśnie kładła jedzenie na stół. Poszłam po miskę zmieników do kuchni i przyniosłam ją stawiając w wolnym polu. Zajęłam swoje miejsce i uśmiechnęłam się do staruszków.

- Jak było w szkole?- zapytała babcia.

  Kobieta spojrzała na nas po kolei.

- W porządku.- odezwałyśmy się chórem na co dziadek się cicho zaśmiał.

- Tessa...- rzekł łagodnie dziadek.- Ty także śpisz u nas?- zapytał.

- Ja...- spojrzałam na Melindę.- Nie raczej nie.

- Skarbie, ale będziesz sama.- powiedziała babcia.

- Nic mi nie będzie.- rzekłam uspokajając ją uśmiechem.

  Dalszy ciąg kolacji minął bez zmian, cały czas rozmawialiśmy na jakiś temat chcąc utrzymać miłą i żywa atmosferę. Babcia poprosiła mnie i Mel byśmy pozmywały po kolacji. A my jako idealne wnuczki ruszyłyśmy do kuchni by zmywać. Mel zajęła się myciem i płukaniem, a ja wycieraniem i umieszczaniem naczyń na miejsca.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytałam przerywając ciszę.

- Przecież masz teraz ważniejsze rzeczy na głowie.- rzekła wzruszając obojętnie ramionami.

- Wierz, że to nie prawda.- powiedziałam, kładąc talerz na miejsce.

- Tessa, nie wiem o tym. Odkąd Drew się tobą ...wróć, odkąd wróciłaś z wakacji jesteś dziwna. Podczas czwartkowych nocy filmowych ty idziesz spać na samym początku. Po szkole znikasz gdzieś. A kiedy się wkurzasz kradniesz motor nie umiejąc jeździć i się ranisz.- dziewczyna patrzyła na mnie w milczeniu.- Jeśli chcesz mi to powiedz mi to teraz.- dodała.

- Czemu ja mam ci się zwierzać, kiedy to ty masz jakieś problemy. Znów się tniesz i chcesz się zabić.- powiedziałam cicho.- Dlaczego ja mam z tobą rozmawiać i mówić ci co mi leży na sercu, kiedy ty tego nie robisz?- uniosłam brew.

- Ale to ty zachowujesz się jak gwiazda,  odkąd wróciłaś z tych jebanych Hawaii.- prychnęła.

- Walić to wszystko.- powiedziałam rzucając ręcznikiem i idąc w kierunku tarasu.

  Wyszłam na zewnątrz słysząc... ciszę i spokój. Ogród babci dodawał temu miejscu perfekcji. A słońce powoli zachodziło, kolorując niebo na róż i pomarańcz. Usłyszałam jak drzwi cicho się zamykają, a ja znajduję się tam gdzie pragnęła bym być. W świecie idealnym. Podeszłam do schodów które prowadziły na chodnik prowadzący do ogrodu. Usiadłam na pierwszym stopniu i podparłam się na rękach odchylając lekko głowę. Zamknęłam oczy, chcąc poczuć ostatnie promienie słońca na sobie. Były przyjemne jak pocałunki. Jak dłoń mamy, która zawsze głaskała mój policzek na dobranoc. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienia. 

   Chwilę ciszy przerwał Luke, który pojawił się u stóp schodów z rękoma w kieszeni swoich granatowych szortów. Uniosłam powoli jedną powiekę i spojrzałam na chłopaka, który milczał. Luke Brooks nie był typem chłopaka milczącego, był raczej... szalony, głupi i miły. Chłopak nerwowo podniósł rękaw swojej bluzy Dirty Pig i spuścił wzrok.

- Melinda jest w środku, jak chcesz...- chłopak zrobił krok na przód.

- Właściwie chce pogadać z tobą.- rzekł unosząc delikatnie wzrok na mnie.

  Wiedziałam co mu leży na sercu. I wiem, że Beau tego nie wygadał. Luke jest wścibskim bratem, który musi wiedzieć wszystko o wszystkich.  

 Westchnęłam ciężko.

- Możemy się przejść?- zapytałam.

- Dobry pomysł.- rzekł odwracając się w kierunku wyjścia.

   Zajęłam jedną huśtawkę na małym placu, a Luke zajął drugą. Kolejne miejsce, które przynosi wspomnienia. Przygryzłam dolną wargę i rozejrzałam się po placu. Jak zawsze około szóstej ten plac pustoszał, kiedy to dzieciaki szły na kolację, a następnie oglądały bajki w telewizji.

- O czym chcesz gadać?- zapytałam zerkając na niego.

- O sprawie z motorem.- wyjaśnił.

- Oddam Danielowi kasę.- powiedziałam uśmiechając się.

- Wiesz, że nie o to chodzi.- powiedział pstrykając placem w paproch leżący na jego spodniach.

- Co z nią?

- Dlaczego to zrobiłaś?- chłopak wbił we mnie wzrok swoich brązowych oczu.

- Luke, ja...

- Tessa!- powiedział.

- Luke.- powiedziałam patrząc na niego.

- Wiem, że to trudne, ale muszę wiedzieć.- powiedział.

- Luke, ty chcesz tylko potwierdzenia.- zaczęłam butem grzebać w piachu.

- Beau mi...

- Wiem.- uśmiechnęłam się.- Luke, jesteś strasznym podsłuchiwaczem.- dodałam śmiejąc się.

- Ta, wiem.- powiedział nie bardzo chcąc odchodzić od tematu.

- I tak, kiedyś się dowiesz.- westchnęłam.- Mam AIDS.- powiedziałam. 

- Jak to się stało?

- Szalone wakacje.- odrzekłam.

  Zmarszczyłam brwi. 

- Tessa...

 Dzień po przespaniu się z Drew. Kiedy spałam, z tym nieznajomym. Może byłam bardziej nie trzeźwa i w ogóle, ale na pewno się zabezpieczaliśmy. Właśnie dlatego. Mój mózg nawet pod wpływem alkoholu, jakoś pracuje. 

  Moje serce przyśpieszyło, w głowie pojawiła się tylko jedna myśl, jedna sprawa, która jest prawdą.

- Tessa.- powiedział zaniepokojonym głosem.

  Luke pomachał mi rękom przed oczami. Pstrykał palcami, szturchał, ale ja nie chciała go słuchać. Wolałam skupić się na prawdziwości całej sprawy z tym pieprzonym wirusem. 

- Tesso, odezwij się.- powiedział, a ja w końcu uniosłam wzrok na niego.

  Widziałam jak strach znika z jego ciała.

- Drew.- rzekłam. 

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz