Rozdział XXX

455 17 1
                                    

 Słysząc coraz to silniejszy dźwięk jakiegoś melodyjnego dzwonka, coraz bardzo oddalałam się z krainy snów, w której chciałam zostać jeszcze kilka minut. Irytujący dźwięk grał przez jeszcze chwilę i później umilkł. Jednak co to miało za znaczenie skoro i tak już jestem przebudzona. Z moich ust wyrwał się niezadowolony jęk.

  Miałam ochotę pospać jeszcze dłużej. Ostatnie dwa dni mojego życia krążyły tylko w około nauki. Starałam się nadrobić jak najwięcej materiału przed wróceniem do liceum. Miejsca, które jest porównywane do piekła. Na samą myśl o białym budynku, przypominającym ekskluzywny hotel, na uboczy miasta przechodził mnie zimny dreszcz, a żołądek ściskał się w najciaśniejszy węzeł.

  Nie musiałam być jasno widzem by wiedzieć, jak ludzie będą na mnie patrzeć kiedy znajdę się na jednym z wielu korytarzy placówki. Już czuję na sobie te oceniające mnie spojrzenia oraz w głowie słyszę opowiadane o mnie plotki, które są związane z moją chorobą.

  Do przerwy świątecznej został miesiąc. Miesiąc w szkole; dam radę. Muszę. 

- Tessa wstawaj - głos mamy rozszedł się po korytarzu a pukanie do drzwi jeszcze bardziej sprawiło, że miałam ochotę zostać w łóżku.

  Teraz na myśl przychodziły mi tylko myśli, które miały zniechęcić mnie do zrobienia tego. Po co wracam do szkoły, mogła bym dalej uczyć się w domu i przyjść tylko w nowym roku około kwietnia na napisanie matur. Tak, jest to lepsze wyjście, ale w głowie znów pojawił mi się głos Beau mówiący te zdanie; Jeśli nie pokonasz tego strachu teraz, już nigdy tego nie zrobisz.

  Ugh! Dlaczego on musiał to powiedzieć?

  Dźwięk budzika, tym razem wyrwał mnie z łóżka. Uniosłam się na łokciach i wyłączyłam go, nie chcąc już słyszeć tego dźwięku. Przeczesałam włosy i westchnęłam ciężko, czując jak serce przyspiesza na myśl o powrocie do szkoły.

  Przewróciłam się na plecy i zdejmując z siebie kołdrę siadając na brzegu łóżka. Związałam włosy w kucyk i ruszyłam do łazienki. Uprzednio opuszczając swój pokój. Widok ubranej Melindy w idealne ciasne jeansy oraz miętową bluzeczkę z luźniejszym i pofalowanym dołem zaskoczył mnie. Mel zawsze wolała nosić luźne ciuchy i nigdy nie przejmowała się wyglądem.

  Jednak nie na tym się teraz skupiałam. Jej brązowe oczy zmierzyły mnie od czubka włosów, aż po same duże palce u stup. Widziałam w nich pogardę i złość kierowaną do mnie nawet nie wiem o co. W końcu to ona zrobiła ze mnie wariatkę przy rodzinnym obiedzie i zaprzeczała wszystkiemu co mówiłam.

  Dziewczyna prychnęła po nosem i zeszła po schodach na dół, gdzie znajdowali się rodzice. Ja jako, że dopiero wstałam poszłam do łazienki. Pomieszczenie niczym się nie zmieniło. Było takie samo jak go zapamiętałam. Podeszłam do umywali i nie przyglądając się swojej koszmarnie wyglądającej twarzy wylałam na nią toną chłodnej wody by się obudzić.

  Potrzebowałam teraz wszystkiego co zachęci mnie do przekroczenia progu szkoły i zostaniu tam do samego końca. W sumie nadal nie potrafiłam wyobrazić sobie jak bardzo zły będzie ten dzień, ale na wszelki wypadek spodziewałam się najgorszego.

  Po osuszeniu twarzy umyłam porządnie zęby i nałożyłam na twarz delikatny makijaż. Podkreśliłam tuszem rzęsy i pomalowałam usta szminką w kolorze naturalnym. Rozpuściłam włosy i podłączając prostownicę do kontaktu spojrzałam w swoje odbicie.

  Uważnie obserwowałam swoją twarz; śledziłam jej kształt wzrokiem, patrzyłam na wygląd brwi, których od bukwie jak dawna nie modelowałam, uważnie przyjrzałam się nosowi, który zawsze mi się podobał i patrzyłam w swoje oczy, w których widziałam strach.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz