Rozdział 8.

550 29 1
                                    

   Reszta dnia minęła w miarę normalnie. Jedyną osobą z którą rozmawiała Vivien był Liu. W tej sytuacji ufała mu mimo że wiedziała że on też mógł postąpić jak jego brat. Jednak chciała wierzyć że tak nie jest.

-To jak? Przyjdziesz się z nami pożegnać?- zapytał zielonooki.

-Sama nie wiem... Twój brat mnie oszukał i naprawdę to boli...- popatrzyła w dół.

-Rozumiem... Ale możesz przyjść? Chociaż dla mnie?- zapytał robiąc oczy kota że Shreka(nawet kolor oczu się zgadza XD ~autorka).

 Ale możesz przyjść? Chociaż dla mnie?- zapytał robiąc oczy kota że Shreka(nawet kolor oczu się zgadza XD ~autorka)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Niech ci będzie...- westchnęła i rozległ się kolejny dzwonek na lekcje.

-To ostatnia lekcja. Powodzenia.- uśmiechnął się i pobiegł do swojej klasy.

[NASTĘPNEGO DNIA]

Kolejny dzień szkoły a dokładniej dzień wyjazdu Jeff'a i Liu. Dlatego nie było ich w szkole. Przygotowywali wszystko na wyjazd. Właśnie przez to Vivien nie mogła skupić się na żadnej z lekcji.

   Po całym dniu zajęć od razu pobiegła pod dom braci. Zastała ich na podwórku pakujących ostatnie rzeczy do samochodu.

-Vivien!- krzykną radośnie Liu a dziewczyna podbiegła do niego i zawiesiła mu się na szyi.- Już myślałem że nigdy nie przyjdziesz.

-Spokojnie.- zaśmiała się a potem zauważyła stojącego parę metrów dalej Jeff'a.

-V... Vivien...- powiedział cicho Jeff machając jej z daleka.

Blondynka zmieszana spojrzała w drugą stronę. Liu położył swoją dłoń na jej ramieniu i popatrzył na nią.

-Spróbuj z nim chociaż porozmawiać...- wyszeptał.

-Ok, ale nie odpowiadam za wszystko co się zdarzy po tej rozmowie...

Vivien podeszła do Jeff'a i nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Po chwili poczuła przyjemne ciepło. Chłopak przytulił ją i poczochrał po głowie.

-Tak będę tęsknić...- wyszeptał i odsunął się od niej.

-Jeff! Liu! Weźcie resztę swoich rzeczy!- krzyknęła ich mama.

-Już idziemy!- krzykną w odpowiedzi zielonooki i dał bratu znak że muszą iść.

Jeff skinął głową i popatrzył jeszcze na przygnębioną minę dziewczyny.

-Przepraszam, muszę iść.- powiedział.

Chłopak poszedł z powrotem do mieszkania odwracając się c jakiś czas do blondynki a ta jak gdyby nigdy nic odwracała wzrok.

  Jakiś czas później wsiadali do samochodu a dziewczyna patrzyła na nich mając już szklane oczy. Co jakiś czas tylko przecierała oczy mówiąc że to tylko kurz. Bracia wyszli na chwilę z samochodu i przytulili Vivien.

-D...Dusicie...- powiedziała.

Odsunęli się jak oparzeni patrząc na nią.

-Nie płacz...- powiedział Liu widząc łzy blondynki.

-Ja...Ja nie płacze...- przetarła oczy.

Jakąś minutę później zawołali ich rodzice i musieli już odjeżdżać.

Pomachała im po raz ostatni i poszła w swoją stronę. Weszła do budynku i pierwsze co, to zahaczyła o coś i upadła na podłogę uderzając o nią głową. Podniosła się i zauważyła Rozalię stojącą tuż obok.

-Ups... Wybacz, nie zauważyłam cię.-zaśmiała się zabierając nogę do tyłu.

-Żartujesz sobie?!- zapytała.- Zostaw mnie w końcu. Co ja ci takiego zrobiłam?

-Pff. Wyrzutków nigdy nie lubiana i my też ich nie lubiliśmy, więc jak sądzisz? Dlaczego ty?- zaśmiała się.- Twoi ,, przyjaciele" wyjechali, czyli już nikogo nie masz. Przykre. Ale wiesz co? Zawsze możesz coś ze sobą zrobić i zapomnieć o tym wszystkim. Skoczyć z mostu, podciąć się mydłem w płynie czy coś w tym stylu.- uznała sarkastycznie- Swoją drogą, ładny naszyjnik, pokaż go.

Zerwała wisiorek z szyi dziewczyny i zaczęła biegać po całym pomieszczeniu.

-Oddawaj go!

-Najpierw musisz mnie złapać.

Jakiś czas później Rozalia zmęczyła się bieganiną w tę i we wtę. Koniec z końców dziewczynie znudziła się ,,zabawa" w podchody.

-Chcesz go odzyskać? To masz!- uznała rozrywając łańcuszek.

-Nie...!- podniosła wisiorek z podłogi i szybko pobiegła do swojego pokoju i zamknęła go na klucz.

   Położyła zepsuty wisiorek na stoliku nocnym i walnęła się na łóżko. Łzy spływały po jej policzkach jakby nie miało to końca. Łańcuszek był dla niej ważną rzeczą, rzeczą która miała chociaż zapełnić pustkę gdzieś w środku niej samej.

   Spojrzała na zepsutą biżuterię i wzięła ją do ręki.

-To nie tak miało się skończyć...- powiedziała cicho sama do siebie.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz