Vivien nie wierzyła własnym uszom. Chciała zaprzeczyć, powiedzieć że to nie tak ,ale bała się. W końcu Tim był od niej o wiele silniejszy i na pewno miał lepszą ,,reputację" w rezydencji niż ona. Nie chciała być ć znienawidzona przez większość przyjaciół.
-Ale... Jak?!- zapytała z niedowierzaniem Jane.
-Tak po prostu. Wyjaśniliśmy sobie z Vivien że od samego początku coś nas do siebie ciągnęło. Prawda, kotku?- zapytał z naciskiem na ostatnie słowo.
Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i skinęła głową.
-Coś mi tu nie gra...- powiedział pod nosem Jeff.
-A co? Zazdrosny? Musisz się z tym pogodzić.- uznał Masky.
-Żaden ,, zazdrosny" tylko ,,dbający o swoją przyjaciółkę". Przecież sama musiała ci powiedzieć że jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
Białowłosa wiedziała o co chodzi chłopakowi, wiedziała że widzi że coś jest nie tak. I miał rację. Nie podobało jej się to ani trochę.
-Dobra, to wy sobie pogadajcie a ja pójdę się na chwilę podłożyć.- uznała Vivien.
-Proszę, klucze do mojego pokoju. Raczej ci się przydadzą, kotku.- powiedział Tim dając jej kluczyk.
Z niechęcią przyjęła go i poszła do pokoju. Usiadła na krześle przed oknem i myślała. Myślała nad tym, dlaczego Tim zrobił coś takiego. Odpowiedź pozostawała dla niej zagadką.
W tym samym czasie w salonie reszta rozmyślała nad tym samym. Zwłaszcza Jeff, który martwił się o swoją przyjaciółkę. Wiedział do czego jest zdolny Masky. Bez wahania mógłby ją skrzywdzić a nawet zabić zważywszy na jej stan.
-Dobra, ale czegoś tu nie rozumiem...- powiedziała Judge Angels przerywając ciszę- Ty i Vivien to zupełnie inne światy, więc jak?! Ona jest cicha, miła, praktycznie nie widoczna, a ty zupełnie na odwrót!
-W końcu ktoś to zauważył...- powiedział czarnowłosy jakby sam do siebie.
-Nie jesteś lepszy. Równie chamski, oschły i bezduszny, jeśli ne bardziej. Ciągle nie wiem jak ta przyjaźń może jeszcze istnieć.- potwierdziła Jane- Nawet gdy byłeś w miarę normalny, praktycznie nikt cię nie lubił.
-Nie masz najmniejszego pojęcia o mojej przeszłości więc się zamknij. Wychodzę.- wstał i wyszedł z rezydencji co nie było dla wszystkich wielkim zaskoczeniem.
-I po co to mówiłeś gdy Jeff był w pokoju? Przynajmniej miałbyś spokój.- podsumował Roześmiany.
-Może i tak, może i nie. Z nim nigdy nic nie wiadomo, ale gdyby dowiedział się o tym jakiś tydzień później to Vivien miałaby problemy a nie ja.- powiedział patrząc w okno i wrócił się do pokoju w którym znajdowała się białowłosa.
Wszedł do pokoju i przytulił dziewczynę od tyłu.
-I jak się czujesz, Vivi?- zapytał z nutką ironii w głosie.
-A jak mam się czuć? Zostałam oszukana... Czemu mi to robisz...?- zapytała obojętnie choć rozsadzało ją od środka.
-Oj, zobaczysz Vivien. Już niedługo zobaczysz.- złapał krzesło i pochylił je do tyłu razem z dziewczyną która o mało z niego nie spadła- Oh, no nie płacz. Wszystko dobrze się skończy.
-Dla kogo?! Bo na pewno nie dla mnie!- wykrzyczała mu prosto w twarz.
-Zamknij się, szmato!- powiedział wściekle i uderzył białowłosą tak mocno że upadła na podłogę.
Vivien złapała się za piekący z bólu czerwony już policzek i spojrzała na chłopaka ze łzami w oczach. Masky podszedł do niej z uśmiechem na twarzy i kucnął przy niej.
-Następnym razem nie będę taki delikatny.- wyszeptał i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz.
-W co ja się wpakowałam...?- pomyślała siadając na podłodze i podkurczając kolana aż do brony.
Ukryła twarz w dłoniach. Chciała płakać, wołać o pomoc, ale wiedziała że to nie zadziała i pomyślą o niej jak o wariatce. Dlatego powstrzymała się. Postanowiła tłumić w sobie wszystkie emocje, żeby sytuacje, takie jak ta, się więcej nie powtórzyły.
CZYTASZ
Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONE
Fanfic⚠️OGÓLNIE NIE WIEM CO MIAŁAM W GŁOWIE KIEDYBTONPISAŁA, ALR NIE RADZĄLĘ WCHODZIĆ. TO JEDNO WIELKIE RAKOWISKO, A MOJA NAUCZYCIELKA POLSKIEGO WIDZĄC WSZYSTKIE BŁĘDY CHYBA BY SIE POWIESIŁA. DZIĘKUJĘ. POZDRAWIAM⚠️ Nikogo nie zdziwi: FF o Jeff'ie The Kill...