Rozdział 38.

313 20 10
                                    

Vivien nie wierzyła własnym uszom. Chciała zaprzeczyć, powiedzieć że to nie tak ,ale bała się. W końcu Tim był od niej o wiele silniejszy i na pewno miał lepszą ,,reputację" w rezydencji niż ona. Nie chciała być ć znienawidzona przez większość przyjaciół.

-Ale... Jak?!- zapytała z niedowierzaniem Jane.

-Tak po prostu. Wyjaśniliśmy sobie z Vivien że od samego początku coś nas do siebie ciągnęło. Prawda, kotku?- zapytał z naciskiem na ostatnie słowo.

Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i skinęła głową.

-Coś mi tu nie gra...- powiedział pod nosem Jeff.

-A co? Zazdrosny? Musisz się z tym pogodzić.- uznał Masky.

-Żaden ,, zazdrosny" tylko ,,dbający o swoją przyjaciółkę". Przecież sama musiała ci powiedzieć że jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?

Białowłosa wiedziała o co chodzi chłopakowi, wiedziała że widzi że coś jest nie tak. I miał rację. Nie podobało jej się to ani trochę.

-Dobra, to wy sobie pogadajcie a ja pójdę się na chwilę podłożyć.- uznała Vivien.

-Proszę, klucze do mojego pokoju. Raczej ci się przydadzą, kotku.- powiedział Tim dając jej kluczyk.

Z niechęcią przyjęła go i poszła do pokoju. Usiadła na krześle przed oknem i myślała. Myślała nad tym, dlaczego Tim zrobił coś takiego. Odpowiedź pozostawała dla niej zagadką.

W tym samym czasie w salonie reszta rozmyślała nad tym samym. Zwłaszcza Jeff, który martwił się o swoją przyjaciółkę. Wiedział do czego jest zdolny Masky. Bez wahania mógłby ją skrzywdzić a nawet zabić zważywszy na jej stan.

-Dobra, ale czegoś tu nie rozumiem...- powiedziała Judge Angels przerywając ciszę- Ty i Vivien to zupełnie inne światy, więc jak?! Ona jest cicha, miła, praktycznie nie widoczna, a ty zupełnie na odwrót!

-W końcu ktoś to zauważył...- powiedział czarnowłosy jakby sam do siebie.

-Nie jesteś lepszy. Równie chamski, oschły i bezduszny, jeśli ne bardziej. Ciągle nie wiem jak ta przyjaźń może jeszcze istnieć.- potwierdziła Jane- Nawet gdy byłeś w miarę normalny, praktycznie nikt cię nie lubił.

-Nie masz najmniejszego pojęcia o mojej przeszłości więc się zamknij. Wychodzę.- wstał i wyszedł z rezydencji co nie było dla wszystkich wielkim zaskoczeniem.

-I po co to mówiłeś gdy Jeff był w pokoju? Przynajmniej miałbyś spokój.- podsumował Roześmiany.

-Może i tak, może i nie. Z nim nigdy nic nie wiadomo, ale gdyby dowiedział się o tym jakiś tydzień później to Vivien miałaby problemy a nie ja.- powiedział patrząc w okno i wrócił się do pokoju w którym znajdowała się białowłosa.

Wszedł do pokoju i przytulił dziewczynę od tyłu.

-I jak się czujesz, Vivi?- zapytał z nutką ironii w głosie.

-A jak mam się czuć? Zostałam oszukana... Czemu mi to robisz...?- zapytała obojętnie choć rozsadzało ją od środka.

-Oj, zobaczysz Vivien. Już niedługo zobaczysz.- złapał krzesło i pochylił je do tyłu razem z dziewczyną która o mało z niego nie spadła- Oh, no nie płacz. Wszystko dobrze się skończy.

-Dla kogo?! Bo na pewno nie dla mnie!- wykrzyczała mu prosto w twarz.

-Zamknij się, szmato!- powiedział wściekle i uderzył białowłosą tak mocno że upadła na podłogę.

Vivien złapała się za piekący z bólu czerwony już policzek i spojrzała na chłopaka ze łzami w oczach. Masky podszedł do niej z uśmiechem na twarzy i kucnął przy niej.

-Następnym razem nie będę taki delikatny.- wyszeptał i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz.

-W co ja się wpakowałam...?- pomyślała siadając na podłodze i podkurczając kolana aż do brony.

Ukryła twarz w dłoniach. Chciała płakać, wołać o pomoc, ale wiedziała że to nie zadziała i pomyślą o niej jak o wariatce. Dlatego powstrzymała się. Postanowiła tłumić w sobie wszystkie emocje, żeby sytuacje, takie jak ta, się więcej nie powtórzyły.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz