Następnego dnia Vivien obudziła się dość wcześnie. Otworzyła jeszcze zmęczone oczy i zauważyła Jeff'a bawiącego się jej włosami.
-Jak się spało, Roszpunko?- zaśmiał się.
-Raczej dobrze...- uznała przymykając oczy.
-Hej. Nie śpij.- uśmiechnął się do niej i potrząsnął nią.
-Daj mi spokój...
-Mówiłem ci że będziesz chora.
-Nie mówiłeś.- powiedziała pociągając nosem.
-Ale to miałem na myśli.- usiadł na łóżku i poczochrał Vivien po głowie a następnie przyłożył dłoń do jej czoła- Chyba masz gorączkę...
-Apsik!- kichnęła- Nic mi nie jest! Wracamy do rezydencji i koniec.
Białowłosa wstała z łóżka i zachwiała się. Mimo to utrzymała równowagę i podeszła do okna.
-Przestało padać i nie widać oznak pożaru. To nasza szansa. Idziemy!
-Vivien, przestań. Jesteś chora, ledwo chodzisz, a ty chcesz jeszcze przejść przez dobrą połowę lasu. Chyba oszalałaś!- chwycił ją za rękę a ta o mało nie upadła na ziemię.
-Ile razy mam ci powtarzać że nic mi nie jest!
-Aż tak bardzo chcesz wracać w tej chwili?- zapytał a dziewczyna przytaknęła -To idziemy.
Vivien już chciała postawić pierwszy krok ale czarnowłosy złapał ją w pasie a następnie wziął na ręce.
-Co ty robisz?! Puszczaj mnie, debilu!- krzyczała i starała się wyrwać.
-Nie dasz rady iść!- tłumaczył jej -Daj sobie pomóc...
Dalej nic nie powiedziała. Oplotła ręce wokół jego szyi i wtuliła się w niego rumieniąc się.
Wyszli z chatki i skierowali w stronę rezydencji. Vivien co jakiś czas przymykała oczy. Nie wyspała się.
-Możesz zasnąć. Mi to nie przeszkadza.- uśmiechnął się a Vivien odwzajemniła czyn po czym wtuliła się w jego bluzę.
Po chwili już spała a Jeff szedł dalej przez las aż do rezydencji. Wszedł do środka z ciągle śpiącą Vivien na rękach.
-W końcu jesteee...!!!- krzyknęli na raz.
-Ciii!!! Ona śpi.- wyszeptał tak by usłyszeli.
-Aww. Wygląda jak księżniczka.- uznała Sally a reszta o mało nie padła że śmiechu.
Czarnowłosy podszedł z Vivien do swojego pokoju i ułożył na łóżku przykrywając kołdrą. Przejechał jeszcze ręką po jej włosach i spojrzał na jej twarz. Obudziła się.
-Obudziłem cię?- zapytał.
-Nie. Jak widzę, jesteśmy na miejscu- uśmiechnęła się do niego.
-Zmieniając temat: ile ty ważysz?! Mam wrażenie że Sally jest już od ciebie cięższa.
-Mam lekką niedowagę, to nic takiego.- zmusiła się do uśmiechu.
-,,Lekką"?! Ty chyba sobie żartujesz. Zaraz wracam z tobą tabletek i kilkoma talerzami słodyczy dla ciebie.
-Jeff! Nie!
-Sorry, nic nie słyszę!- zaśmiał się i znikną za drzwiami.
-Ehh!
Po jakimś czasie chłopak wrócił z listkiem tabletek i talerzem gofrów.
-Jestem.- powiedział siadając obok dziewczyny i dając jej gofra.
-Nie chcę...
-Masz jeść. Bo niedługo same kości z ciebie zostają.- uznał- No co ty? Nie jadłaś nic od wczorajszego popołudnia.
-Przyzwyczaiłam się...
-To że jesteś chora nie znaczy że masz nie jeść.- wepchną jej gofra do ust- Masz jeść i to dużo.
Vivien przewróciła oczami i zaczęła jeść.
-Czasami mam cię na prawdę dość.- powiedziała.
-Tak, wiem że mnie kochasz.- zaśmiał się.
-Debil.
-Księżniczka.
-Możesz przestać?!
-Ale co?
-Nazywać mnie tak!
- Jasne................................................................................................. Księżniczko.
Walnęła go poduszką śmiejąc się. Nagle sama dostała poduszką w twarz i tak zaczęła się wojna. Po pewnym czasie Vivien położyła się na łóżku a Jeff wykorzystał i zaczął ją łaskotać.
-Teraz się uspokoisz, Księżniczko?- zapytał.
-T..Tak, tylko. Hahaha... Prze... Przestań...!- śmiała się cały czas a Jeff jak na zawołanie przestał.
-Możesz mnie nazywać jak chcesz ale nie przeginaj.- otarła łzy z policzka ciągle się śmiejąc.
I nagle do pokoju wbiła Ann i Masky.
CZYTASZ
Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONE
Fanfic⚠️OGÓLNIE NIE WIEM CO MIAŁAM W GŁOWIE KIEDYBTONPISAŁA, ALR NIE RADZĄLĘ WCHODZIĆ. TO JEDNO WIELKIE RAKOWISKO, A MOJA NAUCZYCIELKA POLSKIEGO WIDZĄC WSZYSTKIE BŁĘDY CHYBA BY SIE POWIESIŁA. DZIĘKUJĘ. POZDRAWIAM⚠️ Nikogo nie zdziwi: FF o Jeff'ie The Kill...