Rozdział 35.

325 19 4
                                    

   Następnego dnia Vivien obudziła się dość wcześnie. Otworzyła jeszcze zmęczone oczy i zauważyła Jeff'a bawiącego się jej włosami.

-Jak się spało, Roszpunko?- zaśmiał się.

-Raczej dobrze...- uznała przymykając oczy.

-Hej. Nie śpij.- uśmiechnął się do niej i potrząsnął nią.

-Daj mi spokój...

-Mówiłem ci że będziesz chora.

-Nie mówiłeś.- powiedziała pociągając nosem.

-Ale to miałem na myśli.- usiadł na łóżku i poczochrał Vivien po głowie a następnie przyłożył dłoń do jej czoła- Chyba masz gorączkę...

-Apsik!- kichnęła- Nic mi nie jest! Wracamy do rezydencji i koniec.

   Białowłosa wstała z łóżka i zachwiała się. Mimo to utrzymała równowagę i podeszła do okna.

-Przestało padać i nie widać oznak pożaru. To nasza szansa. Idziemy!

-Vivien, przestań. Jesteś chora, ledwo chodzisz, a ty chcesz jeszcze przejść przez dobrą połowę lasu. Chyba oszalałaś!- chwycił ją za rękę a ta o mało nie upadła na ziemię.

-Ile razy mam ci powtarzać że nic mi nie jest!

-Aż tak bardzo chcesz wracać w tej chwili?- zapytał a dziewczyna przytaknęła -To idziemy.

Vivien już chciała postawić pierwszy krok ale czarnowłosy złapał ją w pasie a następnie wziął na ręce.

-Co ty robisz?! Puszczaj mnie, debilu!- krzyczała i starała się wyrwać.

-Nie dasz rady iść!- tłumaczył jej -Daj sobie pomóc...

Dalej nic nie powiedziała. Oplotła ręce wokół jego szyi i wtuliła się w niego rumieniąc się.

   Wyszli z chatki i skierowali w stronę rezydencji. Vivien co jakiś czas przymykała oczy. Nie wyspała się.

-Możesz zasnąć. Mi to nie przeszkadza.- uśmiechnął się a Vivien odwzajemniła czyn po czym wtuliła się w jego bluzę.

Po chwili już spała a Jeff szedł dalej przez las aż do rezydencji. Wszedł do środka z ciągle śpiącą Vivien na rękach.

-W końcu jesteee...!!!- krzyknęli na raz.

-Ciii!!! Ona śpi.- wyszeptał tak by usłyszeli.

-Aww. Wygląda jak księżniczka.- uznała Sally a reszta o mało nie padła że śmiechu.

Czarnowłosy podszedł z Vivien do swojego pokoju i ułożył na łóżku przykrywając kołdrą. Przejechał jeszcze ręką po jej włosach i spojrzał na jej twarz. Obudziła się.

-Obudziłem cię?- zapytał.

-Nie. Jak widzę, jesteśmy na miejscu- uśmiechnęła się do niego.

-Zmieniając temat: ile ty ważysz?! Mam wrażenie że Sally jest już od ciebie cięższa.

-Mam lekką niedowagę, to nic takiego.- zmusiła się do uśmiechu.

-,,Lekką"?! Ty chyba sobie żartujesz. Zaraz wracam z tobą tabletek i kilkoma talerzami słodyczy dla ciebie.

-Jeff! Nie!

-Sorry, nic nie słyszę!- zaśmiał się i znikną za drzwiami.

-Ehh!

   Po jakimś czasie chłopak wrócił z listkiem tabletek i talerzem gofrów.

-Jestem.- powiedział siadając obok dziewczyny i dając jej gofra.

-Nie chcę...

-Masz jeść. Bo niedługo same kości z ciebie zostają.- uznał- No co ty? Nie jadłaś nic od wczorajszego popołudnia.

-Przyzwyczaiłam się...

-To że jesteś chora nie znaczy że masz nie jeść.- wepchną jej gofra do ust- Masz jeść i to dużo.

Vivien przewróciła oczami i zaczęła jeść.

-Czasami mam cię na prawdę dość.- powiedziała.

-Tak, wiem że mnie kochasz.- zaśmiał się.

-Debil.

-Księżniczka.

-Możesz przestać?!

-Ale co?

-Nazywać mnie tak!

- Jasne................................................................................................. Księżniczko.

Walnęła go poduszką śmiejąc się. Nagle sama dostała poduszką w twarz i tak zaczęła się wojna. Po pewnym czasie Vivien położyła się na łóżku a Jeff wykorzystał i zaczął ją łaskotać.

-Teraz się uspokoisz, Księżniczko?- zapytał.

-T..Tak, tylko. Hahaha... Prze... Przestań...!- śmiała się cały czas a Jeff jak na zawołanie przestał.

-Możesz mnie nazywać jak chcesz ale nie przeginaj.- otarła łzy z policzka ciągle się śmiejąc.

I nagle do pokoju wbiła Ann i Masky.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz