Rozdział 4.

605 34 3
                                    

  [KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ]

Tego dnia Vivien i Jeff nie odzywali się do siebie, co było wyjątkowo dziwne. Zawsze spędzali ze sobą wszystkie przerwy. Pod koniec lekcji szatyn podszedł do dziewczyny.

-Vivien...

-Hmmm? Coś się stało?

-Powiedz mi, co to jest?- powiedział dając blondynce kartkę a następnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-,, Drogi Jeff'ie. Wiem że znamy się nie długo ale muszę ci coś powiedzieć..."- czytała.- ,,Nie mogę już dłużej tego ukrywać..."? Ja nic takiego nie pisałam! Przysięgam. To nawet nie jest moje pismo.

-Ok. W takim razie porównajmy...

Vivien wyjęła kartkę i zaczęła pisać, przy czym strasznie drżały jej ręce. Mimo to pismo różniło się i to dość wyraźnie.

-Wierzę ci. W takim razie, kto mógłby to zrobić? Podejrzewasz kogoś?- zapytał.

- W pewnym sensie. Jakieś dwa tygodnie wcześniej słyszałam rozmowę Rozalii. Mówiła coś typu ,, A co jeśli się przez to nie pokłócą". A gdy przyszłam to nagle zapadła cisza.

Jeff przytakną i zadzwonił dzwonek rozpoczynający ostatnią lekcję.

[ROK PÓŹNIEJ]

Jeff, Liu oraz Vivien zawsze spotykali się w weekendy. Jednak przez ostatnie kilka tygodni bracia byli przygnębieni z jakiegoś powodu. Blondynka jednak postanowiła nie mieszać się w ich rodzinne sprawy i starała się ich rozweselić. Po części to działało, ale niezbyt długo.

-Dobra, mam dość. O co wam chodzi?- zapytała.

-Mieliśmy ci to powiedzieć wcześniej ale... - powiedział Liu.

-Wyprowadzamy się...- dokończył Jeff.- Przepraszamy że nie powiedzieliśmy wcześniej ale nie chcieliśmy cię martwić...- powiedział nieco ciszej.

-R... Rozumiem, ale... Mam tylko was. Kto mi zostanie gdy wyjedziecie...?

Zapanowała cisza nikt nie wiedział co powiedzieć. Nie mogli znaleźć sensownego wyjaśnienia dla tego wszystkiego.

Jeff zacisną pięści i poszedł w swoją stronę.

-J...Jeff!- krzykną za nim zielonooki lecz szatyn nie zareagował.- Przepraszam cię za niego. Chyba najbardziej przeżywa to wszystko..

-Rozumiem.- zmusiła się do uśmiechu.- Wiesz co? Będę już szła, a ty dogoń brata.

Liu skiną głową i pobiegł za bratem a Vivien z smutną miną poszła do siebie. Walnęła się na łóżko i zaczęła wymachiwać nogami i krzyczeć w poduszkę. Po kilku minutach usłyszała pukanie do drzwi.

-Proszę! - krzyknęła zdenerwowana.

-WOW. Ta przeprowadzka serio cię wkurzyła.- uznała Rozalia.

-Czego tutaj szukasz?! I skąd o tym wiesz?!

-Połowa klasy już o tym wie.- zaśmiała się.-Poza tym to było przewidywalne. ,,Twój chłopak" był zbyt wiele razy u dyrektora żeby to wszystko zostawić w spokoju.

-Wynoś się!- krzyknęła blondynka.

Rozalia tylko prychnęła rozbawiona i wyszła zamykając za sobą drzwi.

-Czemu to zawsze muszę być ja?!- pytała sama siebie wylewając łzy w poduszkę.

Następnego dnia był poniedziałek więc musieli iść do szkoły. Vivien wsiadła do autobusu jak zwykle siadając przy oknie. Jak zwykle kierowca zatrzymał się na przystanku na którym wsiadali Jeff i Liu. Tym razem niebieskooki nie usiadł na miejscu obok Vivien, jak zwykle miał w zwyczaju. Tylko od czasu do czasu na nią spoglądał.

 W szkole ze sobą nie rozmawiali i udawali jakby żadne z nich nie istniało. Jeff zaś siedział na lekcjach wyjątkowo cicho co zdziwiło wszystkich nauczycieli. Dopiero na przystanku Liu podszedł do Vivien i wręczył jej jedno pudełeczko.

-To od nas. Mamy nadzieję że ci się spodoba.- uśmiechną się i  spojrzał na nią.

Blondynka otworzyła pudełeczko a jej oczom ukazał się wisiorek.

-Wiemy że to trochę dziewczyńskie ale ja i Jeff będziemy mieć pozostałe części zawsze przy sobie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Wiemy że to trochę dziewczyńskie ale ja i Jeff będziemy mieć pozostałe części zawsze przy sobie.- uśmiechną się.

-Dziękuję. Jest śliczny.- uśmiechnęła się blondynka.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz