Rozdział 30.

420 20 3
                                    

Vivien otworzyła oczy jako pierwsza następnego ranka. Jeff nadal spał w najlepsze wtulony w swoją pościel. Blondynka mimowolnie uśmiechnęła się na ten widok. Ponownie zamknęła oczy i zasnęła. Jednak sen nie był taki przyjemny, jak sądziła.

Była w lesie, strasznym, ciemnym lesie. Nagle zaczęło podać a następnie grzmieć i błyskać. Wiedziała że to niebezpieczne więc rozglądała się na wszystkie strony. Między drzewami mogła zauważyć dobrze znaną jej postać. Zaczęła uciekać, choć nie wiedziała dokąd biegnie. W tym momencie nie liczyło się gdzie dobiegnie, ważne żeby uciec. Biegła i biegła, a on dalej nie przestawał jej gonić. Sądziła że w końcu uda jej się uciec lecz w pewnym momencie coś powaliło ją na ziemię raniąc jej ręce, brzuch oraz szyję. To coś wyglądało okropnie. ,,To coś" ponieważ nie można było nazwać tego człowiekiem ani zwierzęciem. To była kreatura, monstrum, potwór. Miało nienaturalnie długie kończyny, wydłużoną głowę, ostre zęby, ostre pazury, zanik umiejętności chodzenia na dwóch kończynach, wydłużone ciało, płochliwe zachowanie oraz przerażające białe ślepia (creepypasta wiki zawsze pomoże😛~autorka). Vivien siłowała się z potworem który próbował rozerwać jej szyję swoimi pazurami. Usłyszała czyjeś kroki. Już wierzyła że jest uratowana! Ale tak nie było. Ze łzami w oczach spojrzała na sylwetkę osoby która stała tuż nad nimi. To była ta sama osoba która ją wcześniej goniła. Liu.

-Jakaś ty głupiutka, Vivien. Powiedziałem że nikt nie może wiedzieć o naszej rozmowie.- zaśmiał się kpiąco- Rake, rozszarp ją.

Dziewczyna spojrzała na stwora króry podniusł swoje ,,ręce" w górę by zatopić swoje szpony w ciele blondynki. Już pazury miały przebić jej skórę, gdy... obudziła się...

Vivien krzyknęła ze strachu, usiadła na łóżku i w tym samym momencie zauważyła otwarte na oścież okno oraz liścik na biurku. Jeff obudził się słysząc krzyk dziewczyny.

-Co jest?! - krzyknął siadając i przytulając dziewczynę w geście obronnym.- Co się stało?- zapytał spokojniej.

-Po prostu odpuścił mi się koszmar, obudziłam się z krzykiem a okno było otwarte, czyli wiem tyle co ty.

Jeff podawał się po karku i wstał mozolnie z łóżka. Przeszukaj cały swój pokój a następnie wziął liścik do ręki.

-Wygląda na to że nikogo nie ma w pokoju, ale zostawił nam wiadomość.

-Pokaż mi to...- zawahał się prosząc o kartkę.- ,,Nie jesteś zbyt bystra. Myślałem że mogę Ci ufać, Vivien a ty pokazałeś się być zwykłą poduszką. Wiesz że nie odpuszczę ci tego płazem i będziesz zdychać w identycznej agonii jak mój brat... Podpisano, Liu..."- doczytałam treść listu.

-Spokojnie, znajdzie się jakieś wyjście.- uśmiechnął się sztucznie.

-Przestań... To moja wina. Po co ja Ci mówiłam o naszej rozmowie?! Mam już tego wszystkiego kurwa dość!- jej oddech by nieregularny, bała się.

Czarnowłosy spojrzał na zegarek który wskazywał godzinę 12.34.

-Wszyscy powinni być na dole...- pomyślał.

-Wiem że kłamiesz... Nic nie będzie dobrze, nie znajdziemy rozwiązania dole tych wszystkich problemów!

Jest wstał i podszedł do blondynki. Chwycił ją za podbródek i podniósł go tak by patrzyła mu prosto w oczy.

-Viv...- powiedział i dał dziewczynie z liścia- Wybacz ale to było jedyne rozwiązanie żebyś uciekła chociaż na chwilę. Znam rozwiązanie, ale... będziesz w tym grać główną rolę. Rozumiesz?

-Raczej tak.

-To dobrze. Chodź, idziemy.- chwycił ją za nadgarstek i poszli z listem w ręku do salonu.

Vivien ledwie nadążała za chłopakiem na schodach przez co o mało się nie wywalił. Wpadli do salonu jak porażenie zwracając na siebie uwagę wszystkich.

- Hej, mamy nie mały problem!- powiedział Jeff wyłączając kartką.

-Hmm? Co to jest?- zapytał Masky który chyba najwidoczniej się nie wysłał.

-Liścik z groźnymi od mojego ,,ukochanego" braciszka. Groził wcześniej Vivien mówiąc, że nikt nie może wiedzieć o ich rozmowie, ale wczoraj opowiedziała mi o wszystkim i dostaliśmy to.

Slenderman przeczytał zawartość listu.

-Nie wygląda to za ciekawie.- uznał.

-Wiemy, dlatego pomyślałem o treningu na Prozy.- powiedział Jeff.

Wszyscy popatrzyli na siebie zdziwieni.

-Są zdezorientowani bo rzadko kiedy mam jakiś pomysł.- powiedział czarnowłosy szeptem do dziewczyny.

-W każdym razie. Dobry pomysł, Jeffrey, ale sprawę treningi trzeba ustalić z Vivien, nie sądzisz?- powiedział przypominając godzinę- Chodź za mną, Vivien. Musimy wyjaśnić sobie parę spraw.
Dziewczyna udała się wraz z Operatorem do jego gabinetu. Rozpadła sie w fotelu a naprzeciwko niej, po drugiej stronie biurka usiadł Slenderman.

-Proszę Pana, na naprawdę nie chcę robić tu żadnych problemów.- uznała szybko.

-Wiem, dziecko, wiem. Ale wiem również, a raczej jestem przekonany że mi ich nie sprawisz.

-C...Co ma Pan na myśli?


Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz