Rozdział 1.

978 38 10
                                    

Głośny dźwięk budzika oraz innych dzieci biegających radośnie po budynku. Żadna nowość. Stawało się to bardziej denerwujące i monotonne niż coś do czego można się przyzwyczaić. Blondynka zakryła się kołdrą i zignorowała budzik.

-Vivien, wstawaj śpiochu.- usłyszała głos jednaj z opiekunek.- Wszystkiego najlepszego, kochana.

Dziewczynka usiadła i przetarła jeszcze zaspane oczy. Spojrzała na uśmiechniętą twarz opiekunki i głośno westchnęła.

-Przecież mówiłam że nie lubię obchodzić urodzin.- powiedziała.

-Wiem, Vivien, ale... Kończysz już 10 lat. To trzeba jakoś uczcić.

-Na przykład szkołą, tak? Przecież to pierwszy dzień po wakacjach.

Tak, Vivien obchodziła urodziny 1 września. W zasadzie to nie była to ,,oficjalna" data jej narodzin, tylko data w której zamieszkała w sierocińcu. Nikt nie znał dokładnej daty. Dlatego blondynka ich nie obchodziła. Uznała że nie ma co świętować skoro tak dzień jak każdy inny. W końcu wiek to tylko liczba.

-Nie przesadzaj, kochanie. To tylko apel a dopiero...

-,,A dopiero jutro zaczyna się szkoła". Tak, znam t historyjkę na pamięć.- przewróciła oczami a kobieta tylko głośno westchnęła.

-No dobrze, przebież się i zejdź na dół, dobrze?

Vivien skinęła głową a kobieta wyszła z pokoju zostawiając białe pudełeczko z czerwoną kokardką na stoliku nocnym. Blondynka zignorowała podarunek i szybko wyjęła z szafki mundurek z logiem swojej szkoły. Beżowy mundurek z ciemno brązowymi i zielonymi dodatkami wyglądał co najmniej przygnębiająco w połączeniu z zaspaną miną dziewczynki.

Po wyszykowaniu się i uczesaniu w wysokiego kucyka zeszła na dół zgodnie z prośbą opiekunki.

-Oh. Vivien. Już jesteś. Jeszcze tylko poczekamy na parę innych osób i może jechać do szkoły.

Szczerze mówiąc, nie za wiele osób z sierocińca uczęszczało do pobliskiej podstawówki. W większości jednak były to osoby około 15- 16 lat. Reszta była, albo młodsza, albo chodziła do danej podstawówki.

Jakiś czas później na dole znajdowali się wszyscy. Wyszli z budynku i skierowali się na przystanek autobusowy. Vivien oraz parę innych dziewczynek usiadło na ławce, chłopcy ganiali się udając że połamane patyki są mieczami a reszta dziewczynek tylko dopingowała chłopcom. Po jakimś czasie autobus postanowił łaskawie przyjechać. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Blondynka usiadła na miejscu przy oknie za to miejsce obok niej było wolne. Przejechali kilka następnych przystanków, nikt z nią nie usiadł. Kolejny przystanek był wyjątkiem. Zazwyczaj autobus tędy nie jeździł.  Dosiadło się dwóch chłopaków, których dziewczynka nie widywała wcześniej w szkole. Wyglądali na starszych od niej. Jeden z nich to brunet niewiele wyższy od niej o wyrazistych zielonych oczach. Drugi z nich zaś był to chłopak o kasztanowych włosach oraz niebieskich tęczówkach.

Zielonooki usiadł na jednym z pierwszych miejsc, a jako że nie było innych siedzących miejsc oprócz tego obok Vivien podszedł w dane miejsce.

-Można usiąść?- zapytał z uśmiechem.

-Jasne.- powiedziała Vivien przyglądając mu się.

Jechali chwilę w ciszy aż chłopak postanowił się odezwać.

-Do jakiej klasy chodzisz?- zapytał.

-Czwarta B.- odpowiedziała krótko.

-Rozumiem.- powiedział i nie odezwał się więcej.

Pytanie chłopaka spowodowało że Vivien się zamyśliła. Było to ca najmniej dziwne jak chłopak odzywał się do niej, zwłaszcza szczerze się uśmiechając. Kilkanaście minut później byli na miejscu. Wysiedli z autobusu i skierowali się na szkolny dziedziniec gdzie odbywał się apel.

Po jakże nudnej przemowie dyrektora oraz innych ,,ważnych" gości wszyscy rozeszli się do swoich klas. Vivien w towarzystwie swoich ,,koleżanek" z klasy poszły do swojej nowej klasy.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz