Rozdział 36.

320 20 6
                                    

-Emm... Sorka jeśli przeszkadzamy ale chciałam tylko zmienić Vivien opatrunek.- uśmiechnęła się Ann.

-A ty, co tu robisz, sernikozjebie?- zapytał chamsko Jeff.

-Chciałem tylko sprawdzić jak się czuję.- odpowiedział wręcz zabijając go wzrokiem.

-Hej, no, chłopaki. Przestańcie.- uspokoiła ich- A jeśli macie plany się bić to na pewno nie tutaj. Wy idziecie na korytarz a ja zmieniam Vivien bandaże. Zrozumiały dzieci?

Jeff i Masky spojrzeli na Ann jak na idiotkę i powoli wycofali się przepychając się przez drzwi. Białowłosa zaśmiała się patrząc na dwójkę chłopaków a Ann usiadła obok niej.

-No dobra, wyszli.- westchnęła.

-Hmm?

-Teraz po odpowiadasz mi na parę pytań a później ci zmienię te bandaże, ok?

-No spoko.- uznała lekko zaniepokojona.

-Jak poznałaś Jeff'a? Kiedy się spotkaliście? W jakich okolicznościach? Nina nie była zazdrosna? A powinna. Lubiliście się? Jak bardzo go lubisz?- mówiła z wielkim bananem na twarzy.

-Emm... Ann? Skąd nagle tyle pytań?- zapytała zdziwiona.- Ale swoją drogą... Jeff'a spotkałam jakieś osiem lat temu w podstawówce. Ostatnio to by było... sama nie wiem kiedy. Uratował mnie i Ninę z psychiatryka. Była trochę zazdrosna ale chyba jej przeszło. Tak. Jeff jest tylko moim przyjacielem, nikim więcej.- odpowiedziała na wszystkie pytania po kolei- To teraz zmienisz mi ten bandaż?

-Ehh... Niecierpliwa jesteś.- westchnęła głośno- Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie.

-No dobra, ale to ostatnie i zmieniasz opatrunki.

-No dobrze, to... Czy nie masz wrażenia że Jeff jest ostatnio.. no wiesz... jakiś inny?-  uznała uśmiechając się.

-No... Tak. Nawet dal mnie na początku był chamski, a teraz jest ... miły, aż do przesady.

Dziewczyna zaśmiała się a Vivien nie wiedząc o co jej chodzi spojrzała na nią pytająco.

-Z czego się śmiejesz?- zapytała po chwili.

-Jeff nigdy się tak przy nas nie zachowywał. Widziałaś jak potraktował Masky'ego. On jest zazdrosny.

-Zaraz, zaraz! Że co, kurwa?!- krzyknęła.

-Nie wrzeszcz tak bo cię usłyszą.- uciszyła ją i kontynuowała- A więc... Jeff zachowuje się tak tylko przy tobie. To musi coś znaczyć.

-Wiesz co Ann? Ta rozmowa jest co najmniej żałosna...- uznała- Zmień mi ten bandaż i wyjdź...

Pielęgniarka ze smutną miną wykonała polecenie dziewczyny  wyszła z pokoju. Vivien została sama wraz z coraz bardziej bolącą raną. Wręcz zwijała się z bólu.

    Ann weszła do salonu ze smutną miną i usiadła na kanapie między resztą.

-Ann? Co się dzieje?- zapytał Ben odrywając się od gry.

-Uwierz mi, nie jest za dobrze...- powiedziała cicho.

-Chodzi o Vivien? Przecież wszystko było z nią dobrze, prawda?- zapytała Jane.

-Prawda, ale... Jej stan się coraz bardziej pogarsza. Rana cały czas krwawi, a czasami mam nawet wrażenie jakby krwawiła coraz bardziej. Trzeba się szykować na najgorsze...

-Pff. I dobrze.- podsumowała Nina a reszta spojrzała na nią jak na debilkę- No co? Mam prawo wyrażać własne zdanie.

-W sumie, zgadzam się z nią. Vivien trafiła tu przez przypadek, nie to co my.- dodała Jill.

-Ale nawet wam jej nie szkoda? Nina, wiesz co ona przeszła i nawet cię to nie rusza?

-Nie obchodzi mnie jej przeszłość. Miała być moją ofiarą, ale nie zrobiłam tego, nie zabiłam jej. Powinna być mi wdzięczna, a w tym czasie nawet nie przejmuje się moją obecnością. I nie tylko moją. Raczej nas wszystkich.

-Nie przesadzasz? Powiedz że jesteś zazdrosna i już.- uznał Helen.

-Róbcie co chcecie ale nie przywiązujcie się do niej. Ona i tak niedługo umrze.- zaśmiała się i wyszła z salonu.

-Hmm?- ominął ją Jeff- Jakaś żałoba czy co?

-Eee... Nie! No co ty! Przecież nikt z nas nie wykrwawia się na śmierć, prawda Ann?!- powiedział Toby prezentując jednocześnie swoją ,,świetną" grę aktorską.

-Zaraz! Że co?!- krzyknął.

-Mieliśmy ci ni mówić, ale TOBY WSZYSTKO WYGADAŁ i ...- mówiła Clockwork.

-I...?

Czarnowłosy zrobił krok w tył i wrócił na górę. Wszedł do swojego pokoju widząc Vivien patrzącą na swoje blizny na ręce.


-Jeff... Chciałeś wiedzieć skąd mam tę blizny, prawda?- powiedziała nawet na niego nie patrząc.
Chłopak usiadł na łóżku obok blondynki spojrzał na nią.

-Vivien, wiem że to... To dla ciebie trudne. Nic mi o tym nie mów jeśli nie chcesz.

Dziewczyna zignorowała jego słowa i spuściła głowę.

-Siedem lat temu, po twoim wyjeździe... załamałam się a reszta widząc mój stan zaczęła się na mnie wyżywać. Postanowili że pójdę do pedagoga ale po roku nawet to nie pomogło a nawet było jeszcze gorzej... Wtedy zostawili mnie w psychiatryku. Nie chciałam nic im mówić więc... Torturowano mnie żebym cokolwiek powiedziała... I tak przez dobre sześć lat...- jej głos załamał się a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Czarnowłosy spojrzał na nią i lekko przytulił. Vivien odwzajemniła uścisk i wtuliła się w jego bluzę jeszcze bardziej.

-Hej... Już dobrze...- mówił spokojnie.

-Dziękuję...- powiedziała- Ale swoją drogą, jesteś ZA miły...- zaśmiała się i otarła łzy.

Nagle dobiegło ich pukanie do drzwi.

-Vivien, jesteś tam? Chciałem porozmawiać.- usłyszeli głos Masky'ego.

-Właź...- powiedział od niechcenia Jeff nie wypuszczając dziewczyny z objęć.

-Jeff...- powiedziała cicho.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz