Rozdział 33.

357 20 2
                                    

Po krótkim czasie w salonie znalazły się wszystkie creepypasty. Rozmawiali normalnie i, co dziwne, w miłej atmosferze. Trudno się dziwić skoro każdy chłopak pożerał Vivien wzrokiem przez co czuła się nieswojo.

-Przejdę się na spacer. Nie czekajcie.- uznała wstając i podchodząc do drzwi.

-Czekaj... Idę z tobą. -uznał Jeff również wstając z miejsca- Mam dość siedzenia jak na dzień.

-Tak, tak. Przyznaj się że chcesz po prostu zostać z Vivien sam na sam. -zaśmiał się L.J.

-C...Co?! Nie!- zaprzeczył.

-Pff. I tak wiem swoje.

Białowłosa zaśmiała się, założyła na plecy ciężką kurtkę i wyszła.

-Co tak na nas patrzysz? Pędź za nią, Romeo.- zaśmiała się Clockwork.

Jeff tylko westchnął ciężko i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.

Chodził po lesie szukając dziewczyny wołając ją od czasu do czasu.

-Vivien, gdzie ty kurwa jesteś?!- darł się na cały regulator.

-Może trochę grzeczniej?- zaproponowała wyglądając zza drzewa.

-O matko! Nie strasz mnie tak!

Vivien mimowolnie zaśmiała się.

-W końcu jesteś dla mnie miły, zaskakujące.- uśmiechnęła się.

-Jak tak bardzo co tęskno do chamskiego Jeff'a The Killera to zawsze mogę nim być.

-N...Nie.- powiedziała cicho.

-Vivien, byliśmy przyjaciółmi. Nie chcę się znowu kłócić.- uznał- A poza tym nawet nie wiesz jak bardzo bolało gdy cię straciłem...- dodał ciszej.

-Hmm? Mówiłeś coś?- zapytała.

-Nie, po prostu... Przejdźmy się.

Szli dalej w ciszy rozglądając się po lesie. Po jakimś czasie zatrzymali się na przerwę przy małej rzeczce przepływającej przez las. Jeff cały czas obserwował jak białowłosa cieszy się ze spaceru. Mimowolnie uśmiechnął się.

-Coś się stało, Jeff?- zapytała z promiennym uśmiechem na twarzy.

-Nie, tylko tak dawno nie widziałem jak się uśmiechasz.

-A ja nie pamiętam kiedy ostatnio czułam... Radość...

Czarnowłosy podszedł do niej i usiadł naprzeciwko dziewczyny.

-O co chodzi z tymi bliznami? Cięłaś się?- zapytał poważnym głosem.

-N...Nie lubię o tym mówić...- odwróciła wzrok.

-Czyli jednak... Czemu to zrobiłaś?

-Nie cięłam się, to przez... Nieważne.

Szybko wstała i szła szybciej przez las.

-Vivien!- wstał i poszedł za nią za to dziewczyna niemal że biegła by tylko Jeff jej nie dogonił.
W pewnym momencie dziewczyna wpadła na drzewo i wylądowała na ziemi.

-Nic ci nie jest?- zapytał.

-Oprócz tego że boli mnie nos, raczej nic mi nie będzie.

-O po co było uciekać?- zaśmiał się.

Dziewczyna nie odezwała się. Wstała i popatrzyła na chłopaka a on na nią.

-Narobiłam wam tylko kłopotów...

-Przestań. Nie jesteś problemem. Teraz, jesteśmy jak rodzina.

-Rodzina? A co to znaczy?! Skąd mam wiedzieć jak to jest mieć rodzinę..?

Jeff nie odezwał się i po prostu pomógł jej wstać. Postanowili wracać ponieważ z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej.

Szli dalej i dalej aż zaczęło robić się ciemno.

-W... Wiesz, gdzie jesteśmy?- zapytała pocierając ramiona.

-Moja orientacja w terenie po ciemku jest raczej słaba...

-Świetnie. I co teraz zrobimy?- zapytała panikując.

Chłopak nie odezwał się i tylko spojrzał w niebo.

-Nie...

-Co?

-Burza... Musimy jakoś znaleźć drogę bo może to się źle skończyć...- chwycił ją za dłoń i prowadził ślepo przez las.

-J...Jeff! Puszczaj! Nawet nie wiesz, gdzie idziemy!

-O co z tego?! Może da nam się natrafić na jakiś domek.- uznał nie zatrzymując się.

Vivien puściła jego rękę a czarnowłosy natychmiast odwrócił się do niej.

-Co tu sobie wyobra...?!

Powiedział i poczuł piekący ból spowodowany uderzeniem w policzek.

-Ogarnij się, człowieku! Spójrz prawdzie w oczy! Zgubiliśmy się i najprawdopodobniej nie uda nam się nic znaleźć przed tą burzą!- krzyknęła.- P...Przepraszam... Poniosło mnie...

Chłopak chwycił ją za nadgarstki i przycisną do drzewa.

-Słuchaj. Ja tu próbuję nam tylko pomóc.- powiedział wzmacniając uścisk.

-B... Boli...- jęknęła pod nosem.

-I ma cię kurwa boleć. -po tych słowach puścił ją i poszedł w swoją stronę a Vivien ślepo poszła za nim.

Po pewnym czasie zaczęło padać a kilka kilometrów dalej błyskać i grzmieć jednak wkrótce potem znaleźli jakąś opuszczoną chatkę.

-Miejmy nadzieję że zapalniczka jeszcze działa... Głupi kominek.- powiedział jakby sam do siebie- Vivien, połóż się. Pewnie jesteś zmęczona.

Białowłosa tylko spuściła głowę i położyła się na kanapie.

-Hej, ale najpierw zdejmuj te przemoczone ciuchy.

-Co?- zapytała zdziwiona.-Mam zostać w samej bieliźnie? Z niezrównoważonym mordercą obok?

-Masz lepszy pomysł? Jesteśmy skazani tylko na siebie.- powiedział a ciepło kominka od razu dało o sobie znać -Przecież nie będę cię macać.- zaśmiał się.

-A kto to wie?- Vivien odsunęła się od niego a on zareagował na to śmiechem.

-Jesteś naiwna, ale słodka.- zaśmiał się -Ja idę spać. Ty rób co chcesz.

-Poszukam jakiegoś koca...- uznała i poszła szukać czegokolwiek co mogłoby ich ogrzać w nocy. Po kilku minutach poszukiwań, udało jej się znaleźć jeden ciepły koc.

-Jeff, mam kooo...- powiedziała i zauważyła że chłopak śpi w najlepsze.- A ja co? Mam spać na podłodze?

Zrzuciła chłopaka z łóżka i sama się położyła na jego miejscu.

-Tobie na łeb padło?! Ja już spałem!

-A ja bym chciała.- wtuliła się w koc a następnie poczuła uginający się pod czyimś ciężarem materac.-Czego chcesz...?- zapytała w półśnie.

-Spać.

-Tutaj?Sorry, ale zajęte.- uznała nawet nie otwierając oczu

-Na pewno?- położył się obok i oplótł swoje ręce na jej biodrach.

-J...Jeff!

-Cicho... Chcę spać.

-To śpij gdzieś indziej.- powiedziała i ponownie zepchnęła go z łóżka.

-Chyba się nie dogadamy?- uznał z nadzieją w głosie.

Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz