Slenderman wyjaśnił blondynkę wszystkie elementy związane z zostaniemy Proxy. Niby wszystko zapowiadało się dobrze, z opowiadań mężczyzny, ale przeważał ją fakt że zostanie mordercą. Mimo to podjęła się wyzwania. Po kilkunastu minutach wróciła do salonu, do reszty z grobową miną.
-Emm... Vivien. Wszystko ok?- zapytała Jane.
Nastała cisza. A przynajmniej przez chwilę.
-To jak? Kiedy zaczynamy trening?- zapytała z uśmiechem na twarzy.
Wszyscy stanęli jak wróci i chyba do nich nie docierało co właśnie powiedziała.-Emm... Wszystko w porządku?
I nagle otrząsnęli się i zaczęli krzyczeć z radości. W pewnym momencie w salonie zjawił się również Operator.
-Masky, Hoodie, wy zajmijcie się walką w terenie. Jane, pomożesz wybrać jej jakąś broń. A Ty, Jeff, zajmiesz się walką wręcz. To tyle co miałem do powiedzenia.- po tych słowach wrócił do siebie.
-Hej, czy tylko ja mam jakieś dziwne przeczucie że to i tak nie wypali...?- zapytała Nina.
-Daj sobie spokój. Gadanie w niczym ci nie pomoże.- zaśmiała się Clockwork.
[DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ]
Wszystko szło po myśli Operatora. Jedyne co ich niepokoiło, to to że Liu przez ostatnie dwa miesiące nie dawał żadnego znaku życia. ,,To pewnie oznacza że coś się szykuje", a przynajmniej tak mówili ale coś musiało w tym być skoro wcześniej dostali list z groźbami, a teraz nic się nie działo. WRACAJĄC:
Vivien jak na razie trening szedł zgodnie z planem. Nawet wybrała sobie odpowiednią broń. Był to zwykły pistolet oraz sztylet. Nic nadzwyczajnego.
-Tim, możemy zrobić krótką przerwę? Padam z nóg.
-A co powiedziałabyś w czasie walki? Że Cię nóżki bolą?- zaśmiał się- Niech Ci będzie.
Blondynka usiadła pod drzewem i zamknęła oczy. Robiła tak gdy chciała się chwilę odprężyć. W pewnym momencie usłyszała coś w krzakach.
-Co to było?- zapytała jakby sama siebie i wstała ze sztyletem w dłoni.
-Co ty...?- zapytał chłopak widząc jej reakcję.- Oszalałaś?!
Vivien podążył za ogłoszeń a jej oczom ukazał się... karton. Tak, karton. Podeszła do niego a jej oczom ukazał się szczeniaczek. Wzięła pieska na ręce a ten zamerdał wesoło ogonkiem.
-Tim, chodź.- zawołała towarzysza a ten przyszedł niemal od razu.
-Pies? W sumie... można się było tego spodziewać. To jak? Potrzebujemy dalej?
-Zaraz, a co zrobimy z nim?- zapytała patrząc na psa.
-Ty mi nie podarujesz jeśli go tu tak zostawimy, prawda?- podarował się po karku.-Niech Ci będzie, ale Ty bierzesz za niego odpowiedzialność.
-Zgoda.- uśmiechnęła się.
Jakiś czas później wracali do rezydencji wraz ze szczeniakiem. Weszli do środka i od razu przywitała ich Sally.
-Jej! W końcu jesteście. Hmm? Co to za pudło?
Nagle pies wyjrzał zza pudełka a dziewczynka uśmiechnęła się.
-Gdzie go znaleźliście? Jest taki uroczy!
-Znaleźliśmy go w lesie. Przez przypadek.
-O! Już jesteście. To dobrze. Musimy pogadać, Viv.- uznała Zero i zachwyciła dziewczynę za nadgarstek.
Zaprowadziła ją do swojego pokoju, gdzie, o dziwo, siedziały wszystkie dziewczyny z rezydencji.
-Co tu się odwala?- zapytała zaskoczona.
-Słuchaj. Nie zrozum mnie źle, ale ty masz być mordercą, a mordercą tak nie wygląda.-zmierzyła ją wzrokiem- Najwyższy czas na zmiany.
-No dalej, przecież nie zrobimy Ci krzywdy.- zaśmiał się Jane.
-Róbcie co chcecie.- zaśmiała się a Jane posadziła ją na fotel.
-Nie zobaczysz lustra aż nie skończymy.- uznała Clockwork.
Dziewczyny zaśmiały się i wzięły się do roboty. Pofarbowały jej długie za pas, blond loki na biało i podcięły jeszcze grzywnę by nie spadała jej na oczy. Następnie zrobiły dziewczynie makijaż. Składał się on z grubych kresek zrobionych eyelinerem, ciemnych cieni do powiek oraz czerwonej matowej szminki. Po tym nadeszła pora na strój. Postanowiły na czarną bluzę z kapturem i pentagramami, czarne jeansy z dziurami w miejscu kolan oraz glany. Czarny strój dziewczyny oraz jasna karnacja sprawiały że jej białe, długie włosy.
-No, no. Nie mogę doczekać się reakcji chłopaków.- zaśmiała się Jane.
-A ja swojej [reakcji]. Pokażecie mi w końcu lustro?- zapytała uśmiechnięta.
Jane podała jej lustro a Vivien zaniemówiła.
-T...To nie ja... -powiedziała sama do siebie na co reszta się zaśmiała.
-Aż tak źle?- zapytała Zero.
-A może po prostu chce się komuś podobać? No dalej, Viv. Jesteś wśród swoich.- uznała Judge Angels.
Białowłosa spuściła głowę w dół by ukryć rumieńce. Sally podeszła do niej i przytuliła.
-Jesteś śliczna.- uznała z uśmiechem przytulając ją.
-D...Dziękuję... Wam wszystkim. Nie chodziło mi oto, że mi się nie podoba. Po prosu byłam w szoku.- uśmiechnęła się.
-Ej. To nie koniec.
-Co?!
-Spoko, nie bój się.- uznała Jane podając jej pudełeczko.
-Soczewki? Po co?- zapytała zdziwiona.
-Dają lepszy efekt.- uśmiechnęła się.- No nawet nie sprawdzisz jaki kolor?
Vivien otworzyła pudełko. Jedna soczewka była koloru błękitu, a druga intensywnie zielona.
-Kto wybierał kolory?
-Uwierz mi, kłóciłyśmy się oto strasznie długo aż w końcu poszłyśmy na kompromis. A poza tym, to będzie wyglądało uroczo.
-Uroczo? Miałam wyglądać na mordercę, a nie na jakąś landrynę.
-Oj, jeden element ci nie zaszkodzi.- uznała Clockwork.
-Ma rację. To zakładaj te soczewki i schodzimy na dół.- uśmiechnęła się Judge Angels.

CZYTASZ
Silent Scream |Creepypasta| ZAKOŃCZONE
Fanfiction⚠️OGÓLNIE NIE WIEM CO MIAŁAM W GŁOWIE KIEDYBTONPISAŁA, ALR NIE RADZĄLĘ WCHODZIĆ. TO JEDNO WIELKIE RAKOWISKO, A MOJA NAUCZYCIELKA POLSKIEGO WIDZĄC WSZYSTKIE BŁĘDY CHYBA BY SIE POWIESIŁA. DZIĘKUJĘ. POZDRAWIAM⚠️ Nikogo nie zdziwi: FF o Jeff'ie The Kill...