Plastikowe podkładki na metalowych kulach uderzały o ceramikę, gdy mężczyzna podążał w stronę trybun. Z oddała słychać było wrzaski. Także na korytarzach nie brakowało ludzi.
Dziennikarze oblegali znanych łyżwiarzy i sędziów, obsypując ich masą pytań.
Pokręcił głową, wyrzucając z siebie myśli o tym, że to on miał tam być. Może zasłużył, kiedyś. Ale teraz, jako kaleka, nie był warty najmniejszej uwagi od mediów społecznościowych.
Tak mu się zdawało. Poruszył nosem, zsuwając z twarzy maskę, przez co od razu został zaatakowany przez dziennikarzy i innych takich. Zaklął pod nosem.
Odpowiedział na kilka pytań z wyraźną niechęcią. Uratowała go Allura, którą sama została niemal zaatakowana przez chmarę natrętnych ludzi.
– Skąd wiedziałaś, że tu jestem? – zapytał Lance, kiedy już siedzieli na trybunach.
– Proszę cię. Za dobrze cię znam, żeby się nie domyślać, że zjawisz się na tak ważnym wydarzeniu. Wiem o tobie wszystko, więc sobie daruj.
– Nie znasz mojego rozmiaru – burknął, podpierając brodę na rączce kuli.
– Jesteś pewny? – zapytała, a gdy mężczyzna spojrzał na nią z przerażeniem, puściła mu oczko i zaśmiała się, spoglądając na lód. Lance pokręcił głową i spojrzał tam, gdzie kobieta.
Zobaczył z oddali czarną czuprynę, a tuż obok blond. Przyjrzał się dokładniej, widząc w chłopaku Keitha, a w drugim brata swojej uczennicy.
– Zawołać go tu? – zapytała białowłosa, spoglądając na obiekt westchnień swojego przyjaciela.
– Nie. Muszę porozmawiać z nim na osobności. – Pokręcił głową, spoglądając na lód, gdzie dwójka znajomych łyżwiarzy wykonywała wyskok.
Był z nich dumny. Bardzo dumny. Dokończyli jego cel.
||•••••••••••••||
Powstałam z grobu, żeby napisać wam rozdział. A teraz tam wracam. Gdybym znowu się nie odzywała, sprawdźcie na cmentarzu.
CZYTASZ
Upadły || Klance
FanfictionLance jest złamanym, szczęśliwym chłopcem. Keith jest wolontariuszem w telefonie zaufania. Znają się, ale nie tak, jakby oczekiwali. Lub Lance potrzebuje pomocy, a Keith jest jedynym, który wie, jak mu pomóc.