5

2.9K 273 58
                                    

Brunet uważnie obserwował ruchy McClaina. Starał się go kopiować w sposób idealny. Wpatrywał się w każdą część jego ciała z dużą uwagą, niekiedy rumieńcami na bladych policzkach.

Jaką ulgę czuł, że jego twarz była spocona i cała czerwona, w wyniku treningu. Inaczej miałby niezłą wpadkę.

Przyjaciółka, z którą zgodził się zapisać do szkoły tańca, czekała tylko na okazję, kiedy będzie mogła dopiec chłopakowi. Widziała, jak Keith pożerał instruktora wzrokiem, jak cieszył się, kiedy ten z nim rozmawiał.

Chciała mu nawet jakoś pomóc, ale widocznie okazja sama pchała się im w ręce.

– Dzisiaj tańce towarzyskie! – ogłosił szatyn, stając w rozkroku przodem do uczniów i klasnął w dłonie. – Dobierzcie się w pary wzrostowo.

Kogane i Lance rozejrzeli się po sali. Byli tylko oni, podobnego wzrostu.

– Panie Kogane, tańczysz ze mną. – Tyle wystarczyło, żeby serce czarnowłosego się zatrzymało, a gardło ścisnął jakby pas. Czy właśnie widział skutki strzały Kupidyna?

||•••••••••••••||

Szczerze to zapomniałam, ile miało być słów na rozdział.

Ich tańca nie opiszę, wolę opisywać jakąś bitewkę, niż to.

Upadły || KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz