Szatyn zaniósł się głośnym śmiechem, trzymając dłoń z tyłu głowy.
- Masz śliskie łapki, żmijo mała - zaśmiał się znowu, wstając, w czym pomógł mu brunet. Po tej jakże trafnej uwadze puścił jego dłoń, przez co Lance znowu upadł, tym razem obijając sobie tyłek.
- Przynajmniej jestem gibki, tygrysie - odparł, w jego mniemaniu kąśliwie. Jednak uświadomił sobie, jak to zabrzmiało i zarumienił się lekko.
- Oh, tygrys. Zawsze możesz być moją ofiarą. - Szatyn puścił mu oczko, przez co Keith stał się jeszcze bardziej czerwony. - Ale niech moja ofiara pomoże mi wstać, skoro dwa razy zwaliła mnie z nóg, o dziwo nie swoim wyglądem.
Kogane prychnął i wyciągnął w stronę mężczyzny dłoń, pomagając mu wstać, tym razem bez kolejnych obrażeń.
- Wracamy do nauki. - Klasnął w dłonie, odsuwając się od pary.
- Znowuuu? - Keith zajęczał i ustawił się z partnerką.
- Ciesz się, że nie kazałem ci masować mojego tyłka, bo to... - Złapał się za pośladki. - Jest skarbem.
- Ha, jasne - prychnął szarooki, w myślach zgadzając się ze słowami chłopaka. - Tooo... Jak było z tymi łokciami?
||•••••••••••••••••||
Nie żeby coś, kocham ich.
Ma ktoś może wolny pokój i może mnie przygarnąć?
Sprzątam, potrafię gotować i dobrze przytulam ;-;
CZYTASZ
Upadły || Klance
FanfictionLance jest złamanym, szczęśliwym chłopcem. Keith jest wolontariuszem w telefonie zaufania. Znają się, ale nie tak, jakby oczekiwali. Lub Lance potrzebuje pomocy, a Keith jest jedynym, który wie, jak mu pomóc.