18

1.9K 225 54
                                    

Szatyn zaniósł się głośnym śmiechem, trzymając dłoń z tyłu głowy.

- Masz śliskie łapki, żmijo mała - zaśmiał się znowu, wstając, w czym pomógł mu brunet. Po tej jakże trafnej uwadze puścił jego dłoń, przez co Lance znowu upadł, tym razem obijając sobie tyłek.

- Przynajmniej jestem gibki, tygrysie - odparł, w jego mniemaniu kąśliwie. Jednak uświadomił sobie, jak to zabrzmiało i zarumienił się lekko.

- Oh, tygrys. Zawsze możesz być moją ofiarą. - Szatyn puścił mu oczko, przez co Keith stał się jeszcze bardziej czerwony. - Ale niech moja ofiara pomoże mi wstać, skoro dwa razy zwaliła mnie z nóg, o dziwo nie swoim wyglądem.

Kogane prychnął i wyciągnął w stronę mężczyzny dłoń, pomagając mu wstać, tym razem bez kolejnych obrażeń.

- Wracamy do nauki. - Klasnął w dłonie, odsuwając się od pary.

- Znowuuu? - Keith zajęczał i ustawił się z partnerką.

- Ciesz się, że nie kazałem ci masować mojego tyłka, bo to... - Złapał się za pośladki. - Jest skarbem.

- Ha, jasne - prychnął szarooki, w myślach zgadzając się ze słowami chłopaka. - Tooo... Jak było z tymi łokciami?

||•••••••••••••••••||

Nie żeby coś, kocham ich.

Ma ktoś może wolny pokój i może mnie przygarnąć?
Sprzątam, potrafię gotować i dobrze przytulam ;-;

Upadły || KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz