4

8.6K 609 72
                                    


                                                                                                  


                                                                                                   4.




"Wszyscy byliśmy kiedyś dla siebie obcymi" - Autor nn





Tekst mojego brata uderzył we mnie jak ściana zimnej wody. Na chwilę zabrakło mi powietrza i wydawało mi się jakbym zaraz miała utonąć.

Nigdy tego nie zapomnę. Pierwszy raz Jeremy powiedział mi coś takiego, ale mam nadzieję, że nie ostatni, bo to było absolutnie piękne. Oczywiście mu tego nie powiem i nawet nie sądzę, że on chciałby usłyszeć kiedykolwiek moje podziękowania za te słowa.

Wzruszył mnie i nawet łza zakręciła mi się w oku. Jeremy wyrasta na odpowiedzialnego mężczyznę i jestem dumna z tego, że trochę się temu przysłużyłam.

Nawet teraz, podczas zajęć, w mojej głowie znów rozgrywa się wczorajszy wieczór. Mam nadzieję, że lektor nie zauważy jak bardzo jestem rozkojarzona, bo nie mam ochoty odpowiadać na jakieś arcytrudne pytanie zadane przez niego. Ten z wyglądu miły staruszek, to tak naprawdę diabeł wcielony. Kiedy widzi, że ktoś na jego zajęciach buja w obłokach, potrafi kogoś takiego przemielić i bezdusznie wypluć, wystawiając na pośmiewisko całej grupy.

A ja tym bardziej zawsze chcę się wmieszać w tłum.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy lektor oznajmił koniec zajęć. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest kilka minut po dwudziestej pierwszej.

Wsunęłam notatnik do swojej torby oversize, sięgnęłam po kurtkę i byłam gotowa do wyjścia, kiedy usłyszałam głos lektora:

- Panno Smith, proszę chwilę zostać.

Kilka osób spojrzało w moją stronę i posłało mi nikłe uśmiechy, pełne współczucia. Dzięki ludzie, zaraz zostanę obdarta ze skóry i wystawiona na pożarcie dzikim zwierzętom. Współczucie to ostatnie, czego teraz potrzebuję. Nagły alarm przeciwpożarowy byłby teraz o wiele bardziej przydatny. Magiczny, czerwony przycisk jest tuż za drzwiami...

- Panno Smith, co też było ważniejszego od dzisiejszych zajęć? - zapytał pan Lorenzo, opierając się na biurku i krzyżując ręce na piersi.

Jego bordowa kamizelka w serek idealnie komponuje się z białą koszulą w cieniuteńkie, bordowe paseczki.

Spodnie od garnituru nie mają najmniejszego zagniecenia, a buty są wypolerowane tak, że mogę się w nich przejrzeć.

- Mam bardzo dużo na głowie w tej chwili, proszę pana - odchrząknęłam, odruchowo poprawiając na ramieniu pasek od torby.

- Panno Smith, a kto nie ma? - rozłożył ręce. - Ale to nikomu nie przeszkadza w przywiązywaniu uwagi do zajęć.

- Wiem, przepraszam. To już się więcej nie powtórzy - wymamrotałam.

Pan Lorenzo odetchnął.

- Jest pani dobrą uczennicą, panno Smith. Ale jeśli chce pani ukończyć ten kurs z najlepszym wynikiem albo choć z takim, dzięki któremu mogłaby pani dostać pracę w naprawę dobrej firmie w którymkolwiek zakątku kraju, radzę zachować czujność podczas wszystkich godzin zajęć.

Król PikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz