35

9.2K 650 127
                                    






                                                                                                35




"Z kobietą nie ma żartów-

w miłości czy w gniewie

co myśli, nikt nie zgadnie;

co zrobi, nikt nie wie"

-Aleksander Fredro.



- Hej, Jeremy - odbieram telefon, obgryzając skórkę wokół paznokcia i jednocześnie przyglądając się, krążącemu po hotelowym apartamencie, Gregowi.

Chodzi tak, odkąd wróciliśmy z kuriozalnego spotkania z jego rodzicami. Czyli jakąś godzinę.

Początkowo chciałam go poprosić, żeby wyjaśnił mi co się tam właściwie wydarzyło, ale kiedy zobaczyłam jego marsową minę, dałam sobie spokój. Usiadłam na kanapie, żeby zaczekać, aż dojdzie do siebie.

I tak siedzę do tej pory. Ze świadomością, że jego ojciec zepchnął mnie ze schodów, chcąc mnie zabić.

Ledwie dociera do mnie to, co mówi mój brat.

-... za dwa tygodnie - słyszę w słuchawce.

Kurwa, co za dwa tygodnie?

- Ava? - pyta Jeremy, zagubionym głosem.

- Przepraszam, coś chyba przerwało - kłamię.

Cholera, nie lubię kłamać, zwłaszcza jemu.

- Mówię, że rozprawa sądowa jest za dwa tygodnie - wzdycha.

Och... Rozprawa. Chryste, za dwa tygodnie mój brat będzie musiał po raz kolejny opowiedzieć następnej grupie obcych ludzi co robił mu ten pierdolony trener.

- Przynajmniej będziesz miał to za sobą, Jer - mówię lżejszym tonem.

- Wiem - mruczy. - A jak wam poszło? Przed wyjazdem wyglądałaś masakrycznie. Kilogram gandzi nie poprawiłby ci humoru.

- Ech, bracie - rozpieram się wygodniej na kanapie. - Kilo gandzi przydałoby mi się teraz.

Pocieram nerwowo czoło opuszkami palców swojej zwichniętej ręki. Że też nie potraktowałam tą ortezą ojca Grega! Na pewno złamałabym mu nos. W końcu ten plastik wygląda całkiem masywnie.

- Ooo, to grubo, siostra - Jeremy chichocze. - Dobrze, że twarda z ciebie babka.

Tego akurat nie jestem tak do końca pewna, ale pozwolę mu wierzyć w co chce.

- Czekam na twój powrót i opowieści z krypty. Narka, Ava.

- Narka, Jer.

Rozłączam się, nadal przyglądając Gregowi. Przestał chodzić w jedną i w drugą stronę. Teraz stoi przed odsłoniętym oknem i wpatruje się w miasto. Jego spokojna postawa niepokoi mnie jeszcze bardziej.

- Zawsze to miasto wzbudzało we mnie odrazę, wiesz? - odzywa się nagle, a ja aż podskakuję.

Tak długo się nie odzywał, że zapomniałam jak brzmi jego głos.

Król PikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz