25

9K 660 184
                                    





                                                                                                


                                                                                             25





"Przyjaźń między dwiema kobietami jest niemożliwa, zwłaszcza kiedy jedna z nich jest lepiej ubrana" - Laurie Colwin


Kiedy ja i Jeremy docieramy do restauracji, Emma już na nas czeka. Wygląda fantastycznie w szarej, dzianinowej spódnicy, podszytej koronką, której kilka centymetrów dociera do kolan Emmy. Czarne rajstopy chowają się w skórzanych, również czarnych muszkieterkach. Krwiście czerwona, obcisła bluzka, idealnie pasuje do reszty.

Uśmiecham się do niej, choć czuję się trochę niepewnie. Dziewczyna wygląda naprawdę świetnie, widać, że ma klasę. Jest dużo młodsza ode mnie, tymczasem wydaje mi się, że dzieli nas jeszcze więcej. Lata świetlne, jeśli chodzi o  sposób ubierania się. Ciekawe co jeszcze. Tego się dowiem, kiedy lepiej ją poznam.

Emma uśmiecha się na mój widok, później jej wzrok ląduje na Jeremym i mina nieco jej rzednie. Nawet wydaje się zaskoczona. Tak, wiem, wysoki jest. Wiele osób dziwi się, kiedy dowiaduje się, że jesteśmy rodzeństwem.

- Hej, Ava - Emma znów przenosi na mnie wzrok i zaskakuje, kiedy podchodzi, żeby mnie objąć.

Nawet delikatnie ściska. Kiedyś to było dla mnie naturalne, bo tak witałam się z koleżankami. Gdzieś na drodze do dorosłości,  zgubiłam wiarę w ludzkość, bo jak tylko pojawił się Jeremy i niedogodności związane z jego mieszkaniem ze mną, koleżanki rozpłynęły się jak fatamorgana, razem z moim ostatnim chłopakiem.

Emma przywołuje teraz kilka wspomnień, przez które, mam nadzieję, że się nie rozkleję.

Odsuwa się ode mnie i, patrząc w górę, wyciąga rękę do Jeremy'ego.

- Cześć, jestem Emma - przedstawia się.

A ja prawie wybucham śmiechem, bo policzki i uszy  mojego brata robią się różowe i pewnie najchętniej by stąd wyszedł przez zamknięte drzwi.

- Jeremy - odpowiada  mrukliwie.

- Siadajcie - Emma wskazuje stolik i krzesła.

Dzięki Bogu, nie wybrała najdroższej restauracji w mieście, bo przez kolejne tygodnie ja i Jeremy jedlibyśmy makaron z torebki.

Niemal od razu podchodzi do nas kelner, który w dość widoczny sposób ślini się na widok Emmy. Ta jednak nie zwraca na niego uwagi, bo jest skupiona na nas.

Ja i Jeremy, synchronicznie, zamawiamy coś, co jest najtańsze w menu. I tak jest dla nas o wiele za drogo. Na pewno nie będziemy tu jadać codziennie. Ani kilka razy w tygodniu. Ani w ogóle.

Kelner odchodzi, a my przez kilka chwil rozmawiamy o wszystkim i o niczym.

Emma jest bardzo miła, ale nie nazbyt miła i to mnie cieszy. Jeszcze by tylko brakowało, żeby zaczęła rzygać tęczą.

Król PikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz