-Bella?!- Mama Belli zaczęła krzyczeć jak tylko zsiadła z maszyny.
-Hej mamusiu.- Podeszła do kobiety i ją przytuliła.
-Dlaczego przyjechałaś na tym?
-Mamo proszę cię.
-Nie pamiętasz co się stało z twoim bratem?- No jakby zapomniała.
-Pamiętam przecież. Nie musisz mi przypominać.
-Dzień dobry.- Postanowiłem się wtrącić bo zaraz nici z domowego obiadku.
-Cześć Matt.- Pani Smith podeszła i mnie przytuliła.
-Cześć dzieciaki.- Pan Smith przytulił swoją córkę my podaliśmy sobie rękę. -To twoje?- Mężczyzna wskazał na motocykl.
-Tato. Tak jego. Przyjechaliśmy na tym. Tak pamiętam co stało się z Johnem.
-Ale ja nic nie mówię córciu.
-Dobrze. Chodźmy już bo obiad stygnie.
Weszliśmy do środka. Zdjęliśmy buty i kurtki. Objąłem Belle w pasie i poszliśmy do jadalni.
-Bella!! W końcu cię widzę!-Błagam powiedzcie, że mam zwidy.-Matt! Jak dawno cię nie widziałam!
-Hej... Kim.- Dziewczyna chciała mnie przytulić ale wyciągnąłem do niej w porę rękę, którą ze smutkiem uścisnęła. Chyba nie myśli, że ją przytulę.
-Matt, nie kłóć się z nią.- Powiedziała do mnie Bella jak już zostaliśmy sami.
-Przecież ja nic nie zrobiłem.
-Dobra niech ci będzie. Pójdziemy po obiedzie do mojego brata?
-Pewnie... Trzeba w końcu odwiedzić brata z pasji.
-Matt. Nie mów nic o motocyklach przy rodzicach oki?
-Jak zapytają to odpowiem. Ale grzecznie.
-I tak ma być.- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie a ja ją mocno przytuliłem do siebie.
Usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy jeść. Ale z jedzeniem zaczęły się różne pytania.
-Matt. Pracujesz już gdzieś?
-Tak. Naprawiam motocykle.
-Aha. A ten motocykl jest twój?
-Tak, mój.
-I ty wiozłeś na nim Belle?
-No tak. Przyjechaliśmy nim tu.
-To mogliście już w ogóle nie przyjeżdżać.
-Kochanie uspokój się.- Uspokoił ją pan Smith.
-Proszę pani. Nic się nie stało i nie stanie. Jeżdżę rozważnie.
-Sugerujesz, że nasz syn jeździł nierozważnie?
-Tego już za dużo. Zawsze znosiłem to jak pani o mnie mówi i nie musi mnie pani lubić i nie musimy byś kochającą się rodzinką, wystarczy, że będziemy się szanować.
-Nie będę szanować osoby, która chce zabić moją córkę, którą tak strasznie kocham.
-Ja też ją kocham!
-Mamo! Matt!- Bella zaczęłam krzyczeć a z jej oczu płynęły łzy.
-Przepraszam, ale nie będę siedział gdzieś gdzie mnie nie chcą. Do widzenia.- Powiedziałem i wstałem od stołu.
-Jesteś okropna. Jak mogłaś? Matt poczekaj idę z tobą.- Czekałem na Belle i w głębi serca cieszyłem się, że mnie obroniła przed swoją matką. Nie rozumiem jak mogła tak powiedzieć? Przecież brat Belli był także moim bratem tylko, że od motocykli i zawsze się szanowaliśmy, on był moim przyjacielem. Obiecywaliśmy sobie, że jak któryś nie wróci z przejażdżki, ten drugi nie zrezygnuje z tego co razem robiliśmy. Jeżdżenie i popisywanie się na ścigaczach to było nasze całe życie. Jak umarł to poczułem, że nie mam jednej części siebie. Nie mam brata, którego zawsze chciałem mieć. A jak już go miałem to postanowił mnie zostawić samego na tym świecie. Ale mam nadzieję, że się spotkamy i razem będziemy śmigać po niebieskich autostradach.
-Jedziemy na cmentarz?-Zapytała moja księżniczka kiedy ubieraliśmy kurtki.
-Pewnie.
-A później do domu.
Pojechaliśmy na cmentarz. Zapaliliśmy znicze i staliśmy w ciszy patrząc się na pomnik pod którym leży mój przyjaciel. Staliśmy tam z dobre 5 minut aż w końcu Bella się odezwała.
-Przepraszam cię za mamę.
-Nic się nie stało. Ja wiem, że ona za mną nie przepada.
-Nie o to chodzi. Po prost nie umie pogodzić się ze śmiercią syna. Też bym nie dała rady.
-No dobrze. Nie myślmy już o tym. Chodź, jedziemy do domu.
-Ale powoli.- Bella się zaśmiała a ja objąłem ją ręką w pasie i szliśmy w kierunku motocykla.
CZYTASZ
Motocykliści.-Dawcy? [ZAKOŃCZONE ]
Teen FictionOn.- Matt, chłopak z pasją, buntownik, motocykl pozwala zapomnieć mu o problemach. Ona.- Bella, dziewczyna Matt'a, Bojąca się o swojego chłopaka, Matt jest najszybszy na drodze, nie może wytrzymać bez motocykli, mówi, że będzie jeździł aż do śmi...