3

408 11 0
                                    


-Bella?!- Mama Belli zaczęła krzyczeć jak tylko zsiadła z maszyny.

-Hej mamusiu.- Podeszła do kobiety i ją przytuliła.

-Dlaczego  przyjechałaś na tym?

-Mamo proszę cię.

-Nie pamiętasz co się stało z twoim bratem?- No jakby zapomniała.

-Pamiętam przecież. Nie musisz mi przypominać.

-Dzień dobry.- Postanowiłem się wtrącić bo zaraz nici z domowego obiadku.

-Cześć Matt.- Pani Smith podeszła i mnie przytuliła.

-Cześć dzieciaki.- Pan Smith przytulił swoją córkę  my podaliśmy sobie rękę. -To twoje?- Mężczyzna wskazał na motocykl.

-Tato. Tak jego. Przyjechaliśmy na tym. Tak pamiętam co stało się z Johnem.

-Ale ja nic nie mówię córciu. 

-Dobrze. Chodźmy już bo obiad stygnie.

Weszliśmy do środka. Zdjęliśmy buty i kurtki. Objąłem Belle w pasie i poszliśmy do jadalni.

-Bella!! W końcu cię widzę!-Błagam powiedzcie, że mam zwidy.-Matt! Jak dawno cię nie widziałam!

-Hej... Kim.- Dziewczyna chciała mnie przytulić ale wyciągnąłem do niej w porę rękę, którą ze smutkiem uścisnęła. Chyba nie myśli, że ją przytulę.

-Matt, nie kłóć się z nią.- Powiedziała do mnie Bella jak już zostaliśmy sami.

-Przecież ja nic nie zrobiłem.

-Dobra niech ci będzie. Pójdziemy po obiedzie do mojego brata?

-Pewnie... Trzeba w końcu odwiedzić brata z pasji.

-Matt. Nie mów nic o motocyklach przy rodzicach oki?

-Jak zapytają to odpowiem. Ale grzecznie.

-I tak ma być.- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie a ja ją mocno przytuliłem do siebie.

Usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy jeść. Ale z jedzeniem zaczęły się różne pytania.

-Matt. Pracujesz już gdzieś?

-Tak. Naprawiam motocykle.

-Aha. A ten motocykl jest twój?

-Tak, mój.

-I ty wiozłeś na nim Belle?

-No tak. Przyjechaliśmy nim tu.

-To mogliście już w ogóle nie przyjeżdżać.

-Kochanie uspokój się.- Uspokoił ją pan Smith.

-Proszę pani. Nic się nie  stało i nie stanie. Jeżdżę rozważnie.

-Sugerujesz, że nasz syn jeździł nierozważnie?

-Tego już za dużo. Zawsze znosiłem to jak pani o mnie mówi i nie musi mnie pani lubić i nie musimy byś kochającą się rodzinką, wystarczy, że będziemy się szanować.

-Nie będę szanować osoby, która chce zabić moją córkę, którą tak strasznie kocham.

-Ja też ją kocham!

-Mamo! Matt!- Bella zaczęłam krzyczeć a z  jej oczu płynęły łzy.

-Przepraszam, ale nie będę siedział gdzieś gdzie mnie nie chcą. Do widzenia.- Powiedziałem i wstałem od stołu.

-Jesteś okropna. Jak mogłaś? Matt poczekaj idę z tobą.- Czekałem na Belle i w głębi serca cieszyłem się, że mnie obroniła przed swoją matką. Nie rozumiem jak mogła tak powiedzieć? Przecież brat Belli był także moim bratem tylko, że od motocykli i zawsze się szanowaliśmy, on był moim przyjacielem. Obiecywaliśmy sobie, że jak któryś nie wróci z przejażdżki, ten drugi nie zrezygnuje z tego co razem robiliśmy. Jeżdżenie i popisywanie się na ścigaczach to było nasze całe życie. Jak umarł to poczułem, że nie mam jednej części siebie. Nie mam brata, którego zawsze chciałem mieć. A jak już go miałem to postanowił mnie zostawić samego na tym świecie. Ale mam nadzieję, że się spotkamy i razem będziemy śmigać po niebieskich autostradach.

-Jedziemy na cmentarz?-Zapytała moja księżniczka kiedy ubieraliśmy kurtki.

-Pewnie.

-A później do domu.

Pojechaliśmy na cmentarz. Zapaliliśmy znicze i staliśmy w ciszy patrząc się na pomnik pod którym leży mój przyjaciel. Staliśmy tam z dobre 5 minut aż w końcu Bella się odezwała.

-Przepraszam cię za mamę.

-Nic się nie stało. Ja wiem, że ona za mną nie przepada.

-Nie o to chodzi. Po prost nie umie pogodzić się ze śmiercią syna. Też bym nie dała rady.

-No dobrze. Nie  myślmy już o tym. Chodź, jedziemy do domu.

-Ale powoli.- Bella się zaśmiała a ja objąłem ją ręką w pasie i szliśmy w kierunku motocykla.



Motocykliści.-Dawcy? [ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz