24

332 12 0
                                    


Matt!- Usłyszałem krzyk mojej żony i szybko wbiegłem na górę. 

-Co jest księżniczko?- Spytałem przestraszony.

-Czy ty chcesz mnie zostawić?

-Co ja chcę? Czemu przyszło ci to do głowy?

-Patrz!- Krzyknęła i podała mi... Moją wypełnioną kartę dawcy.

-Skąd to masz księżniczko? 

-Sprzątałam w szafie i to wypadło.-Powiedziała płacząc.

-Księżniczko nigdy cię nie opuszczę.

-Obiecujesz?

-No pewnie. 

Siedzieliśmy wszyscy w salonie i jedliśmy obiad przygotowany przez Belle. 

-Mamo to jest pyszne!- Krzyknął Chris z pełną buzią.

-Cieszę się, że ci smakuje skarbie. 

-A kiedy babcia przyjedzie?

-My do nich pojedziemy wkrótce. Motocyklem co ty na to? Jedziesz ze mną a mama pojedzie swoim.

-A nie mogę jechać sam?

-No nie zbyt... Poczekamy jak zrobisz prawko. Dobra?

-No dobra.  Ale obiecujesz?

-Obiecuje. Nawet pojadę z tobą.- Powiedziałem i poczochrałem jego włosy.

Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie, ponieważ nikogo sie nie spodziewaliśmy. Podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem naszą sąsiadkę.

-Dzień dobry Pani.

-Cześć złociutki.

-Czy coś się stało?

-A czy musiało się coś stać? Jak Chris był malutki to mnie odwiedzaliście a teraz zapomnieliście o starej sąsiadce?

-Przecież pani nie jest stara.

-Tak, tak znam tą twoją gatke kochanie. Nie jest pani stara, tylko w podeszłym wieku.

-Zapraszam do środka.

Nasza sąsiadka weszła do środka i przywitała się z Bellą i Chrisem.

-Jest pani głodna? Właśnie jedliśmy obiad.

-Nie dziękuję. Jadłam u siebie.- Powiedziała starsza kobieta a Bella zaczęła sprzątać ze stołu.

-Młody ręce. Już.- Powiedziałem a Chris poszedł do łazienki.- A może przywitasz się?- Powiedziałem jak już wrócił do salonu.

-Dzień dobry pani.

-Cześć Christopher. 

-Chris.- Odpowiedział krótko chłopiec.

-Chris... Nasza sąsiadka zawsze mówiła do ciebie Christopher. 

-A dlaczego wy nie mówicie?

-Bo Christopher zostawimy do urzędu.

-Czyli w papierkach mam Christopher? 

-Dokładnie.

-Beznadzieja.- Powiedział chłopiec i poszedł usiąść na kanapę.

Siedzieliśmy przy kawie w salonie. Rozmawialiśmy o sąsiadach i o tym co dzieje się na osiedlu. Naszą sąsiadkę zawsze traktowałem jak moją babcie, która niestety odeszła w młodym wieku z powodu nowotworu.

-Dobranoc skarbeńki.- Powiedziała starsza kobieta, kiedy wychodziła już z naszego mieszkania.

-Dobranoc.- Odpowiedzieliśmy z Bellą za kobietą. 


Motocykliści.-Dawcy? [ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz