21

368 10 0
                                    

~2 lata później~

Razem z Bellą tydzień temu wzięliśmy ślub. Od teraz to Bella White. Wesele trwało do białego rana. Luke jak to on zaczął podrywać kuzynki Belli. Moja żona cały czasz martwiła się o Chrisa. Czekaliśmy z tym ślubem 2 lata ponieważ chcieliśmy, żeby nasze dziecko trochę podrosło. Właśnie siedzieliśmy w salonie w całą trójkę i oglądaliśmy bajki, w zasadzie to Chris bawił się zabawkami na macie, która była rozłożona na podłodze a mnie i Belle zaciekawiła bajka "Makka Pakka". Sami nie wiemy czemu ale, siedzieliśmy przytuleni do siebie, oglądaliśmy i przeżywaliśmy każdą przygodę "chłopca" z kamieni. 

-Matt.- Spojrzałem na moją żonę. 

-Co tam księżniczko?

-Przejechałabym się gdzieś ścigaczem.

-A co z młodym?

-Sąsiadka?

-To ja pójdę i się zapytam oki?

-Oki. Kocham cię wiesz?

-No wiem.- Odpowiedziałem i pocałowałem ją czule w usta.

Przeszedłem przez ulicę do naszej starszej sąsiadki. Zadzwoniłem dzwonkiem, a już po chwili słyszałem kroki kobiety.

-Dzień dobry pani.- Powiedziałem gdy kobieta otwarła drzwi.

-Cześć Matt. Stało się coś? Coś z Christopherem? 

-Nie. Z młodym wszystko dobrze. Tylko...

-Co się dzieje?

-Mogła by pani z nim zostać przez chwilę? Chcielibyśmy z Bellą zrobić sobie przejażdżkę na motocyklach.

-No pewnie, że z nim zostanę!- Krzyknęła uradowana.

-To super. Jak pani będzie lepiej to zapraszam do nas, ponieważ i tak on się tam bawi i zabawki ma rozłożone.

-To poczekaj kochaniutki zabieram kurtkę i idę.

-Pewnie. Czekam.

Kobieta zniknęła w głębi mieszkania a po chwili wróciła z kurtką w ręku. Weszliśmy do naszego mieszkania i zaprowadziłem naszą sąsiadkę do salonu, gdzie bawił się Chris. Kobieta przywitała się z Bellą i Chrisem, a ja zwróciłem się do Belli.

-To jak księżniczko? Jedziemy?

-Dziękujemy pani. 

-Nie ma sprawy słoneczko.

-Jedziemy.- Zwróciła się tym razem do mnie.

Poszliśmy przebrać się w kombinezon. Weszliśmy do garażu, ściągnęliśmy biały materiał, który przykrywał nasze cudeńka, żeby aż tak się nie brudziły. Wyprowadziliśmy je na ulicę, ubraliśmy kaski. Pomachaliśmy do Chrisa, który stał na nóżkach i nam kiwał, nasza sąsiadka, jak wyjeżdżaliśmy zawsze z nim wychodziła aby nam pokiwał. I pojechaliśmy.

Motocykliści.-Dawcy? [ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz