26.

311 9 1
                                    

Mia w ostatniej chwili złapała się za oparcie, bo w innym wypadku by spadła z łóżka przez Mike. Nie mogła uwierzyć, że spędzenie czasu z niedawno poznanym chłopakiem pomoże jej chociaż trochę zapomnieć chwilę o Harrym. Bo ona faktycznie nawet przez sekundę o nim nie pomyślała.

-Mam pomysł. Mogę zrobić ci zdjęcia? - spytał Mike, wyciągając telefon z kieszeni. Dziewczyna zmrużyła oczy, nie wiedząc po co miałby to robić.

-Uh, po co? Nie jestem fotogeniczna - odparła, próbując jakoś się wymigać. Zrobiła duże oczy, kiedy chłopak nagle zrobił jej zdjęcie.

-Nie bój się, to zostanie między nami. Chciałem się jakoś z tobą rozerwać. Ehh - westchnął, chowając telefon. - W porządku, to może pójdziemy na spacer? To są ostatnie dni listopada, trzeba z tego skorzystać, bo niedługo spadnie śnieg. I wtedy co najwyżej możemy ulepić bałwana. Więc jak? - spytał, wystawiając zachęcająco do niej rękę.

-Lubię zimę, więc chętnie bym ulepiła bałwana - wzruszyła ramionami. - Ale tak, to jest dobry pomysł. Możemy się przejść, ale muszę się ciepło ubrać, bo naprawdę nie chciałabym znowu zachorować.

-Byłaś chora ostatnio?

-Cóż... - przełknęła ślinę, przypominając sobie powód choroby. To po biwaku z Harrym. - Byłam, ale to było zwykłe przeziębienie - zachichotała nerwowo. - Tak czy inaczej, ubiorę szalik i czapkę. Tylko się nie śmiej ze mnie.

-Nie miałbym odwagi - odparł, opierając się łokciami na łóżku, leżąc na plecach i patrząc na dziewczynę, która ubierała bluzę. - Nie zapomnij jeszcze ubrać kombinezu - mrugnął.

-Bardzo śmieszne - wymamrotała, ubierając buty. - A ty na co czekasz? Ubieraj się. Ja na ciebie nie mam zamiaru czekać.

-No dobra, dobra - wstał szybkim ruchem z łóżka i zszedł schodami na przedpokój, gdzie zaczął ubierać buty. Do domu wrócili rodzice Mii i widząc Mika, uśmiechnęli się, mimo, że byli ogromnie wkurzeni.

-Mike, kochanie - uścisnęła chłopaka kobieta i poprawiła mu kołnierzyk. - I jak? Da się z nią wytrzymać? Dogadujecie się? - dopytywała, kiedy Mia schodziła schodkami i widząc rodziców przy brunecie, przewróciła oczami.

-Tak, naprawdę miło spędziliśmy czas i teraz idziemy na spacer. Oczywiście, jeżeli pani pozwoli mi wziąć tak uroczą damę. Mogę obiecać, że ze mną nie będzie jej groźny nawet mróz - uśmiechnął się w stronę dziewczyny, która słysząc ich rozmowę, myślała, że się zerzyga.

-Nie musisz się tak im podlizywać, serio. To oczywiste, że pozwolą nam wyjść, bo to przecież oni cię tutaj sprowadzili, czyż nie mamo? - odparła z chamskim uśmieszkiem i założyła czapkę, zatykając sobie uszy. - Ekhem - odchrząknęła, chcąc, żeby zrobili jej miejsce w przejściu. - No to chodźmy.

-Pilnuj jej - odezwała się kobieta, klepiąc go po plecach. - Podobasz mi się chłopcze i chciałabym, żeby ci z nią wyszło. Ostatnio ma jakiś cięższy charakter, ale powinno jej to przejść niedługo. No, idź już. Miłej zabawy!

-Dziękuję - uśmiechnął się i odwrócił się na pięcie, podążając za dziewczyną.

W tym samym czasie Harry przeprowadzał dość nieprzyjemną rozmowę z rodzicami. Śledząc każdy najmniejszy ruch matki, która chodziła tu i z powrotem, chciał uciec jak najdalej.

-Jak to się z nią pokłóciłeś do cholery! - wrzasnęła, na co chłopak zamknął jedno oko i odchylił głowę do tyłu. - Mieliśmy już to na wyciągnięcie ręki. Wiesz jak nam poszło na spotkaniu? Chcesz wiedzieć jaką mieli minę, gdy przedstawiliśmy nasz plan?

-No mów - odparł z lekką chrypką, którą popił po chwili wodą.

-To było rewelacyjne, widząc jak są bezradni. Nie spodziewali się takiego ruchu od naszej strony. Przyjęli nasz projekt, ale ich też, dlatego to nie koniec wojny. Musimy następnym razem być bezbłędni. Tak czy inaczej oni też są dobrzy, dlatego potrzebują jakiegoś bodźca, który sprawi, że zostaną osłabieni psychicznie. Mam nadzieję, że wymyśliłeś już coś, bo nie ma czasu na jakieś pieprzone kłótnie! - spojrzała na swojego syna, po czym złapała jego podbródek. - Nie mamy czasu na błędy, tak? Masz zrobić wszystko, żeby ta ich córeczka była zniszczona! - zdjęła dłoń z podbródka i uderzyła go nie za mocno w policzek. Chłopak zamknął oczy na chwilę, po czym otworzył je i przejechał językiem po górnych zębach i poruszył brwiami.

-Świetnie - wymamrotał, wstając na równe nogi. - To teraz ja coś powiem. Specjalnie na twoje pierdolone życzenie...

-Harry! - skarciła go.

-Teraz ja mówię - podniósł ton. - Na twoje pieprzo... życzenie przeleciałem ją. Tak chciałaś, pamiętasz? To przez to teraz nie chce mnie ona znać. Więc to tylko i wyłącznie twoja wina. To nie ja zepsułem, to ty tego nie przemyślałeś, huh?

-Skąd pewność, że jest w ciąży? Mówiła ci?

-Nie - odparł, prostując się. - Ale to raczej niemożliwe, żeby nie zaszła, tak? Bardziej mnie przeraża, że tak jakby jestem ojcem. A jak ona...no wiesz. Pójdzie na policję.

-Bzdura. Nie jest chyba tak głupia, huh? Ona napewno nie chciałaby, żeby rodzice się dowiedzieli o ciąży, a idąc na policję by tylko siebie wsypała. Zresztą nic nam nie udowodnią - zaśmiała się. - Prędzej to dziecko poroni, niż się dowie o tym ktokolwiek.

-Jak niby ma je poronić? - spytał Harry, czując coraz bardziej niepokój. Zrobił co miał zrobić, ale kolejne zadania są coraz to okrutniejsze i nie jest pewny czy jest w stanie, aż tak daleko się posunąć.

-No jak to jak, możesz ją popchnąć 'niechcący' i żeby upadła na brzuch. No jest dużo pomysłów, ale to w swoim czasie, kochanie - podeszła do niego i poprawiła mu kosmyk włosów, dając za ucho. - Pamiętaj, to wszystko jest dla naszego i twojego dobra, tak? Naprawdę nie widzę powodów, żeby się obwiniać. Robisz dobrze. Kochasz swoich rodziców i chcesz dla nich jak najlepiej, prawda?

-Mamo - westchnął, czując mętlik w głowie. - Pozwól mi przemyśleć to, okej? Na tę chwilę nie jestem w stanie ci odpowiedzieć czy chcę nadal w tym uczestniczyć.

-Oh, Harry, Harry... - odparła rozbawiona, kręcąc głową. - Nie jesteś już małym chłopcem, hm? Podejmiesz dorosłą decyzję. I napewno wiesz, jaka odpowiedź mnie zadowoli. Bo wiesz...kiedy pojawiają się komplikacje... likwiduję je - uśmiechnęła się, mając na myśli, że również ludzi się pozbywa. I napewno była by w stanie pozbyć się własnego syna. Dla niej najważniejsza jest praca i wszystkie rzeczy z tym związane.

-Tak, masz rację - wymamrotał, zamykając na chwilę oczy. - Uhhh, okej...niech się dzieje jak ty chcesz. Umm, wychodzę. Nie wiem o której wrócę.

-Wiedziałam, że wybierzesz dobrze - odparła. - Idź kochanie. Baw się dobrze...w niszczeniu czyjegoś życia - dodała ciszej.

Fear • Harry Styles ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz