3.

7.1K 359 4
                                    

Listopad 1643 

Biegła ulicami miasta w poszukiwaniu kogoś do zjedzenia. Od siedmui lat była wampirem i czuła się z tym świetle. Ojciec też uważał, że robiła postępy. Philipa zaczęła nazywać ojca rok po tym jak ją przygarnął. Rosalie była teraz wampirzą księżniczką. Philip po tym jak ją przemienił dał jej swoje nazwisko. Teraz nazywała się Rosalie Attle i prowadziła życie o jakim nie śmiała marzyć. Była silna, szybka i zabójcza. Ojciec na początku próbował zrobić z niej damę, ale szybko dał za wygraną. Była świetnym szermierzem i doskonale strzelała z łuku. Opanowała również techniki walki wręcz i co najważniejsze panowała nad głodem. Za to szycie i granie na instrumentach stanowiły czarną magię. Teraz zbliżała się do miejsca gdzie kiedyś mieszkała. Tutaj stosunkowo łatwo znajdowała ofiary, a dzisiaj się spieszyła. Drugi potomek Philipa, Roger miał przyjechać z wizytą z Paryża. Rosalie średnio się z tego, bo pomimo tego, że był dla niej straszym bratem nie zbyt ją lubił. Ale i tak on i Philip byli dla niej całą rodziną. Anna zmarła w trzydziestym siódmym w połogu razem z dzieckiem. A ich matka rok po odejściu Rosalie. Philp kazał jej zerwać wszelkie kontakty z rodziną, ale nie do końca go posłuchała. Co prawda nigdy więcej nie rozmawiała z matką czy Anną, lecz zadbała żeby niczego im nie brakowało. Kiedy Martha umarła Rosalie znalazła siostrze dobry dom i zmusiła Rogera żeby zahipnotyzował mieszkańców. Tym samym Anna stała się częścią rodziny bogatych kupców, a potem szczęśliwie wyszła za mąż. Niestety sielanka nie trwała długo, a Rosalie wystawiła na cmentarzu miejskim spory grobowiec na własny koszt i pojawiła się na pogrzebie budząc niemałe zamieszanie. Skręciła w pierwszą z brzegu uliczkę i zamknęła oczy. Przed nią stało co najmniej pięć kobiet, z których najmłodsza miała około dwunastu lat, a najstarsza dobiegała do pięćdziesiątki. Rosalie zaciągnęła się ich zapachem i poczuła jak wysuwają jej się kły. Prawie każda z nich była chora na france. Pomimo tego, że nie mogła się zarazić żadną ludzką chorobą, to i tak nie chciała pić zanieczyszczonej krwi. Tylko dwunastolatka była zdrowa. Z cichym westchnieniem podeszła do niej. Na widok zakapturzonej postaci dziewczyna uniosła piwne oczy wyzute z wszelkich emocji. To na pewno nie była jej pierwsza noc na ulicy. Rosalie lekko zsunęła kaptur i uchwyciła jej spojrzenie. 

- Chodź ze mną. - Dziewczyna posłusznie zaczęła za nią iść. Wampirzyca wybrała najbliższy zaułek i przycisnęła ją do ściany. Dwunastolatka chciała krzyknąć, ale Rosalie zasłoniła jej usta ręką, gdy tylko zobaczyła panikę w jej oczach. - Nie krzycz i nie ruszaj się. Jak skończę o wszystkim zapomnisz i wrócisz do domu. - Przerażenie ustąpiła miejsca totalnej apatii. Rosalie próbowała opanować drżenie rąk, kiedy rozpinała płaszcz dziewczyny. Kiedy w końcu odsłoniła szyję wzięła dwa głębokie oddechy. Musiała się uspokoić inaczej mogłaby ją rozszarpać. Tak młode wampiry jak ona powinny mieć przy sobie stwórcę, wampirzyce w ogóle nie karmiły się bezpośrednio od ludzi. Przez co najmniej dekadę towarzyszyły swojemu ojcu praktycznie przez cały czas.  Ale ona była wyjątkowa, Philip jej zaufał. To było najważniejsze co mógł jej dać, i nie miała zamiaru go zawieść. Polowała sama odkąd skończyła dwa lata swojego nowego życia. Najgorszy zawsze był moment, gdy kły przebijały skórę. Wtedy całą sobą musiała się powstrzymywać przed osuszeniem swojej ofiary z całej krwi. Wcześniej oceniła ile może wypić. Trzy łyki nie więcej. Z trudem oderwała się od dziewczyny i odwróciła do niej plecami. Mogła wyczuć metaliczny zapach, który doprowadzał ją do szaleństwa. Jednak udało jej się zwalczyć zwierzęcy instynkt. Czuła się bardziej żywa niż kiedykolwiek. Krew dziewczyny krążyła w jej żyłach czyniąc ją niezwyciężoną. To było najlepsze uczucie na świecie. Spojrzała na dziewczynę, która stała oparta o ścianę jednego z domów. Dwie wąskie stróżki spływały po jej szyi plamiąc i tak już brudną sukienkę. Rosalie wytarła sobie usta i przybliżyła się do dziewczyny. Z kieszeni ciężkiego, czarnego płaszcza wyciągnęła pięć funtów. Wsadziła je w jej rękę i odwróciła się na pięcie. Taka suma pieniędzy starczy jej na kilka miesięcy, na ulicy nie zarobiłaby tyle przez kilka lat. Szczególnie w tak podłej dzielnicy. Wampirzyca biegiem rzuciła się w kierunku własnego domu czując się jak na skrzydłach. Dla nielicznych przechodniów nie była niczym więcej jak rozmytym cieniem. Cieszyła się tym uczuciem euforii przez kilka minut. Gdy stanęła przed drzwiami poczuła czyjąś obecność wewnątrz rezydencji. Z uśmiechem na ustach pchnęła jedno drewniane skrzydło i weszła do środka. Płaszcz zrzuciła na podłogę i szybkim krokiem weszła do rozświetlonego ogniem z kominka salonu. Ojciec stał oparty o klawesyn, a Roger siedział na jednym z krzeseł. Widziała, że przerwała im dyskusję. Philip wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, a jej brat wyglądał na wzburzonego. 

- Cześć Roger. - Wyszczerzyła zęby i podeszła do niego. Wstał, a ona pocałowała go w policzek i mocno objęła. 

- Czy ty wiesz co to jest dobre wychowanie. - Mruknął kładąc rękę na jej plecach. 

- Wiem, i nie obchodzi mnie to. - Odsunęła się od niego. Roger przewrócił oczami i z powrotem zajął swoje miejsce. 

- Zachowujesz się jak dziecko. Kiedy dojdzie do spotkania z królem...

- Kiedy dojdzie do spotkania z królem? - Z pożądaniem popatrzyła na stojącą na stole karafkę z krwią, ale odwróciła wzrok i usiadła na jednym z krzeseł odwracając się w stronę Rogera. Nie dostrzegła dumnego spojrzenia Philipa, który posłał znaczące spojrzenie nad jej plecami.

- W trakcie karnawału. Masz już dwa lata, najwyższa pora żeby cię przedstawić na dworze.

- Czyli będę mogła poprosić o co tylko będę chciała? - Roger wydął wargi i poprawił pukle upudrowanej peruki. Uważała, że wygląda koszmarnie, ale on zawsze stawiał na modę. Rosalie na początku czuła się przy nim nieswojo w swoich czarnych sukienkach, ale później przeszła z tym do porządku dziennego i zaczęła się z niego naigrawać. Według niej prawie dwustuletni wampir mógł przestać robić z siebie idiotę ubierając się w ten sposób.

- Teoretycznie tak. Król ma prawo spełnić jedno twoje życzenie, ale będzie zajęty innymi sprawami, więc nie zajmiesz mu wiele czasu. A, i do Wenecji jedziesz ze mną. Ojciec ma inne plany. - Roger poprawił, suto wyszywaną złotą nicą, kamizelkę i wbił w nią spojrzenie prawie czarnych oczu. 

- Zajęty przygotowywaniem wojny w Nowym Świecie? Przecież wiem, że wyjeżdża Roger. - Zazwyczaj panował nad emocjami, ale teraz zobaczyła szok wymalowany na jego twarzy.

- Powiedziałeś jej? - Philip bezszelestnie do niej podszedł i położył dłoń na jej ramieniu. 

- Ufam jej. Jest moim dzieckiem tak jak ty. I jest bardziej lojalna od ciebie.- Oczy wampira pociemniały i zerwał się na równe nogi. - Rosalie idź na piętro, proszę. - Philip zacisnął palce, a ona posłusznie wstała z krzesła i ruszyła w kierunku schodów. Nie miała zamiaru kwestionować jego prośby. Roger pomimo wręcz obsesyjnego dbania o kulturę i powierzchowność bardzo łatwo się denerwował. A po za tym odkąd została wampirem nie pałał do niej zbytnią sympatią. Wcześniej była dla niego niegroźną zabawką Philipa, który w ten sposób łagodził stratę swojej rodzonej córki. Wtedy był dla niej miły, teraz traktował ją jak rywalkę. Nie wiedziała, dlaczego. Gdyby Philip zrezygnował z tytułu lub umarł to on zająłby jego miejsce. Ona była tylko kobietą, nie liczyła się zarówno w świecie ludzi jak i wampirów. Teraz mogła zostać tylko porcelanową laleczką zamkniętą w złotej klatce. Taki los czekał wampirzyce. Ale ona dla siebie chciała czegoś innego i teraz miała szansę to zmienić.

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz