5.

4.9K 294 5
                                    

Kiedy tylko król skończył mówić przeszedł ją dreszcz. Longin był dowódcą gwardii królewskiej i najlepszym szermierzem w historii. Nie miała żadnej szansy na jego pokonanie i wszyscy o tym wiedzieli. Ona trenowała od dwudziestu lat. On od prawie tysiąclecie. Do tego w tym stroju nie miała wystarczającej swobody ruchu by usiąść, a do dopiero walczyć. 

- Oczywiście wasza wysokość. - Odwróciła się do Rogera i zdjęła welon i diadem. Podała mu je tak samo jak wisior z rubinem. Jej brat patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Tak samo jak pozostałe wampiry zgromadzone w sali. Najchętniej zrzuciłaby suknie, ale sama nie mogła sięgnąć do wiązania na plecach. Król przyglądał jej się z zadumą. 

-Jesteś gotowa zginąć? Umrzeć w tym momencie? Tylko dla tego, że postawiłem taki warunek? 

- Tak. Jeżeli to ucieszy waszą wysokość. - Nie czuła zaciekawionych spojrzeń. Zdawało jej się, że jest sama z królem. 

- Nie potrzebuje bezmyślnych fanatyków. - Rosalie uśmiechnęła się lekko. 

- Nie jestem bezmyślna. - Tłum w sali już dawno przestał rozumieć co się dzieje. Władca sarknął cicho.

- Nie jesteś fanatykiem? - Wykrzywił usta w sarkastycznym uśmiechu, a ona pokręciła głową. 

- Tego nie powiedziałam mój panie. - Spuściła wzrok pod naporem królewskiego spojrzenia.

- Jesteś rzeczywiście wyjątkowa. Jutro gdy tylko zajdzie słońce zgłosisz się do mnie. Dzisiaj nie musisz walczyć z Longinem. - Mówił prawie szeptem pomimo tego, że i tak każdy w tym pomieszczeniu dokładnie słyszał co powiedział. 

- Oczywiście mój panie. - Król skinął głową zadowolony z jej odpowiedzi i zwrócił się do tłumu. 

- Zatańczmy. - Muzycy w kącie sali zaczęli przygotowywać instrumenty, a władca do niej podszedł z wyciągniętą ręką. Jeżeli wampirzyca została zaakceptowana tańczyła pierwszy taniec na balu z królem. Ujęła jego wyciągniętą dłoń. To była ostatnia rzecz jaką pamiętała dokładnie. Wtedy jeszcze się skupiała, uważała na kroki. Kiedy król ukłonił się jej i wrócił do królowej. Wampirzyca wyglądała na niecałe dwadzieścia lat, ale miała dwieście więcej. Była całkowitym przeciwieństwem swojego męża. Włosy kolorem przypominające płynne złoto zaplotła w mnóstwo warkoczy, między które wsadziła siatkę upstrzoną perłami. Sięgała mu do ramienia, więc musiał nachylać się, kiedy coś do niego mówiła. Twarz w kształcie serca i czerwona suknia o prostym kroju dodawały jej uroku. Była śliczna jak lalka z porcelany. Król pocałował jej dłonie i usiadł na tronie. W tym momencie Rosalie przestała zwracać uwagę na cokolwiek. Roger był wzburzony i chciał z nią porozmawiać, ale nie mógł tego zrobić w tym towarzystwie. Rosalie resztę balu spędziła podpierając ściany i patrząc na tańczących i pożywiających się wampirów. Ona sama już wypiła swój kieliszek krwi. Bez większego zważania na konwenanse odganiała zalotników i  inne osoby, które chciały z nią zatańczyć czy porozmawiać. Głównie były to młode książątka zaciekawione jej rozmową z królem. Zbywała ich milczeniem. Była dla nich atrakcją i odskocznią od kobiet, które spotykali na co dzień. Dla książąt krwi była bardziej uprzejma, ale i tak nie dała się włączyć do zabawy. Wampirzyce w ogóle się do niej nie odzywały traktując ją jak powietrze. Chciała wyjść na zewnątrz, ale nie mogła. Bal miał trwać do rana, a król wydał go na jej cześć. O ile bycie nie miłą uchodziło jej na sucho to wyjście przed władcą byłoby już ogromnym przewinieniem. Już po pierwszym tańcu odzyskała swoje rzeczy. O ile welon jej nie interesował to rubin włożyła na szyje od razu. Diadem oddała jednej z służących, która miała odnieść go do pokoju. Kiedy w końcu przyjęcie się skończyło i król wrócił do swoich komnat Roger od razu znalazł się obok niej. Chwycił ją za ramię i poprowadził na piętro. 

- Zabije cię za to. - Warknął, kiedy weszli do jej pokoju. - Czy ty straciłaś rozum? Trajan mógł nas wszystkich pozabijać!

 - Ale tego nie zrobił, prawda? - Zdjęła rękawiczki i odłożyła je na stolik. Szybko zdjęła również niewygodne trzewiki. 

- Poczekaj aż ojciec się o tym dowie! Jeszcze dziś napiszę do niego list. 

- Jak myślisz Roger, czyj to był pomysł? - Chciała jak najszybciej zdjąć niewygodny strój, ale musiała czekać na ludzkie kobiety, które jej w tym pomogą. W międzyczasie zaczęła rozplątywać włosy. 

- Powiedziałby mi o tym. - Usłyszała wahanie w jego głosie. 

- Przykro mi, ale planowaliśmy to od dawna. Widzisz ja nigdy nie chciałam być jak one. A to była moja szansa. - Roger pokręcił głową tak mocno, że wysoka peruka zagroziła upadkiem. 

 - Zabijesz się, wiesz o tym. - Zastanawiała się czy na prawdę mu na niej zależy. Pomimo tego jak ją traktował żywiła do niego takie samo uczucie jak kiedyś do Anny. Odwróciła się do niego plecami i spojrzała w lustro. Rude włosy opadły jej na ramiona. Loki były przepiękne, w kolorze miedzi. Jednak na wojnie jej się nie przydadzą. Jutro miała zamiar je ściąć. 

- Lepsze to niż życie w złotej klatce przez wieczność. A teraz jeśli mi wybaczysz jestem zmęczona.  


WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz