20.

3.3K 274 11
                                    

- Chciałabyś wszcząć rewolucję? - Odwróciła się na pięcie żeby zobaczyć króla stojącego w drzwiach jej pokoju. Zdziwiła się, że przyszedł dopiero teraz. Nauka Nadii trwała od kilku dni. Przez cały ten czas tylko raz wydarzył się ten niepokojący incydent. Ciężko było zapanować nad wieloletnimi zaszłościami, ale powoli jej się to udawało. Według Rosalie to dzisiejszy wieczór miał być kluczowy. 

- Nie. To nigdy nie miała być rewolucja. - Dopiero teraz zobaczyła, że Tristran przygląda jej się z dziwnym wyrazem twarzy. Kiedy spostrzegł, że mu się przygląda szybko się uśmiechnął.

- Pięknie wyglądasz. - Popatrzyła najpierw na zegarek, a dopiero później w stronę wiszącego na ścianie lustra.

- Tak myślisz? Nie do końca podoba mi się ta sukienka.- Ciasny gorset opinał jej talię, a usztywniony materiał sprawiał, że suknia wyglądała jak abażur. Ogromny, jadowicie zielony abażur z koronką.

- Jest bardzo ładna. - Rosalie przewróciła oczami. - No to co wolałabyś ubrać? 

- Mój galowy mundur. - Król pokręcił głową. 

- Nie możesz go nosić dopóki jesteś zawieszona. - Wampirzyca wzruszyła ramionami i włożyła na szyję swój naszyjnik. Tristran wyciągnął do niej ręką, ale jej nie ujęła. 

- Na salę mam wejść z innymi. Chyba nawet nie powinieneś mnie widzieć wcześniej. - Wycelowała w niego palec wskazujący. Król skłonił się lekko i wyszedł z jej pokoju. Sama podążyła za nim, bo i tak musiała dołączyć do innych wampirzyc. Wszystkie stały już na szczycie schodów. Niecałe pięć minut później dołączyli do nich liktorzy. Królowa przypomniała im jak powinny się zachowywać i zaczęła schodzić.  Dopiero po chwili i głośnym chrząknięciu Henrego zorientowała się, że ma iść pierwsza. Podbiegła aby zająć swoje miejsce. Gwar z sali balowej słychać było z daleka. Później przez hałas przebił się głos Griffina, który zapowiadał ich przyjście. Kiedy Rosalie stanęła na szczycie schodów oślepił ją blask fleszy. Zagryzła wargi i z uniesioną głową zajęła miejsce na podwyższeniu. Do jej nozdrzy doleciał zapach mnóstwa ludzi. Zastanawiała się czy to ma być test. Zdecydowana większość osób na sali nie została przemieniona. Uważnie przeskanowała tłum w poszukiwaniu Philipa całkowicie nie zwracając uwagi na to co mówi Griffin. Przegapiła przez to przyjście Tristrana i nie zauważyła, kiedy stanął przed nią. Szybko naprawiła swój błąd i głęboko się ukłoniła. Król uśmiechnął się pod nosem i ujął jej dłoń. Ku jej irytacji złożył na niej długi pocałunek. Miała ochotę przewrócić oczami, ale się powstrzymała. 

- Dzisiejszej nocy zaczynamy tydzień ciężkiej pracy. Tydzień pracy aby uczynić wszytko żeby w naszym kraju żyło się lepiej. Żeby każdy obywatel czy to wampir czy człowiek mógł czuć się bezpiecznie. Te obrady są gwarancją, że każdy głos w naszej ojczyźnie zostanie wysłuchany  i rozważony. Witam serdecznie wszystkich delegatów i mam nadzieję, że bal będzie chwilą rozrywki przed czasem wytężonej pracy. - Rosalie dołączyła się do oklasków, ale bardziej skupiła się na Philipie. Jej stwórca stał niedaleko okna i patrzył prosto na nią. Kiedy ich spojrzenia się spotkały prawie niedostrzegalnie skinął głową. Też chciała z nim porozmawiać. Po królu krótkie przemówienie wygłosił przedstawiciel ludzi. Gdy skończył rozbrzmiała muzyka, a Tristran podszedł do pierwszej z księżniczek. Rosalie prawie zbiegła z podwyższenia. Skinieniami głowy odpowiadała na pozdrowienia ludzi, których nie znała. W końcu stanęła przed Philipem. Ten wykonał gest jakby chciał ją pocałować w czoło, ale powstrzymał się w połowie. Za to uśmiechnął się szeroko. 

- Dobrze cię widzieć, Rosalie. - Odwzajemniła uśmiech.

- Ciebie też. - Nie przejmowała się zbytnio ciekawskimi spojrzeniami, ale chciała porozmawiać z Philipem bez podsłuchujących ich osób. Musiała to zrobić tej nocy, nie wiedziała kiedy nadarzy się kolejna okazja. 

- Chodź, zatańczymy. - Teraz nie mogła się już opanować i cicho sarknęła. 

- Widziałeś jak szło mi ostatnim razem. - Jednak jego wzrok nie pozostawiał nawet cienia szansy na ucieczkę. Wampirzyca z westchnieniem ujęła jego dłoń i dała wprowadzić się na parkiet. Dołączyli w połowie walca i Rosalie nieudolnie próbowała złapać rytm. Kątem oka widziała jak Tristran tańczy z Henriette, która poruszała się z gracją baletnicy. Generał skupiła uwagę na swoim stwórcy i od razu zobaczyła, że nadal się uśmiecha. Nie było to do końca zaskakujące, bo  Philip z reguły miał dobry humor. Jednak dziś wydał jej się wyjątkowo szczęśliwy. - Co się stało? 

- Wiesz, że w rankingach masz najwyższą pozycję? - Rozproszył ją i podczas obrotu nadepnęła mu na palce. Nawet się nie skrzywił. 

- W czym?

- Rankingu na przyszłą królową. Ludzie oddają głosy na stronie internetowej. Nawet jeżeli ostatnio w mediach dominowałaś jako pirat drogowy. - Znowu jego uwaga wytrąciła ją z rytmu co zaowocowało obecnością jej buta na jego śródstopiu. 

- To nie jest powód twojego dobrego humoru. - Wampir zakręcił nią z lekkością i cicho się roześmiał. Nachylił się nad jej uchem. 

- Mam dla ciebie niespodziankę w ogrodzie. - Zmarszczyła brwi. 

- Mogę iść zobaczyć teraz? - Wiedział, że nie znosi takich przyjęć. Jednak pokręcił głową. 

- Najpierw zatańczysz ze mną jeszcze jeden taniec. - Przewróciła oczami,ale wytrzymała kolejne minuty na parkiecie. Po tym czasie Phihlip odprowadził ją do stolika z przekąskami. Obok kieliszków z krwią leżały tam jedzenie dla delegatów. Oboje sięgnęli po pierwsze z brzegu naczynia i pociągnęli długie łyki. - Potrafisz się wymknąć tak żeby nikt nie widział? 

- W tej sukni? Zapomnij. 

- Możesz spróbować teraz. Myślę, że wszyscy są teraz zajęci czymś innym. - Popatrzył w kierunku przestrzeni do tańca gdzie król całował się z Henriette. Rosalie pokiwała głową i pobiegła do wejścia. Kiedy stanęła na szczycie schodów zorientowała się, że mogła poprosić ojca żeby zatrzymał Henrego. Ten na pewno za nią pójdzie. Nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę ogrodów podążając tą samą drogą co za pierwszym razem. Kiedy doszła do altany z kamiennej ławki podniósł się mężczyzna. Rosalie stanęła jak wryta zasłaniając dłonią otwarte w szoku usta. Wydobyła z siebie coś pomiędzy chichotem, a szlochem i zbliżyła się do niego. 

- Simon? 

- Dawno się nie widzieliśmy, prawda? - Roześmiała się i objęła go ramionami. Odwzajemnił uścisk i przez chwilę stali bez ruchu. 

-Dawno do mnie nie dzwoniłeś. Ostatnio dwadzieścia lat temu.- Odsunęła się od niego i lekko uderzyła w pierś. Mężczyzna był od niej niewiele wyższy. Piwne oczy patrzyły na nią z lekkim zawstydzeniem. 

- Wiesz, że i tak cię kocham?- Chciała opowiedzieć, ale przerwał im zirytowany głos.

 - Rosalie, kto to jest? - Odwrócili się prawie jednocześnie żeby stanąć oko w oko z Tristranem. Na jej nieszczęście był zdenerwowany. Tęczówki zmieniły kolor na wiśniowy, a ona zasłoniła Simona własnym ciałem. Instynkt był silniejszy niż zdrowy rozsądek. Mężczyzna ukłonił się nisko. 

- Wasza wysokość. - Tristran warknął nisko skupiając swoją uwagę na Rosalie. Chciała mieć nadzieję, że nie był zazdrosny. Jednak wszystko na to wskazywało. O tym też musiała porozmawiać z Philipem.

- Rosalie, kim jest ten mężczyzna? - Dopiero po chwili dotarło do niej, że król na prawdę tego nie wie. Przewróciła oczami w myślach planując już co zrobi ze swoim stwórcą jak go znajdzie. 

- Wasza wysokość, oto Simon Ebner. Mój syn.- Król szybko odzyskał panowanie nad sobą i spojrzał na nią pełnym niedowierzania wzrokiem. 

- Myślałem, że Christopher Weir jest twoim synem. 

- Przemieniłam więcej niż jednego śmiertelnika wasza wysokość. A teraz jeśli pozwolisz chciałabym porozmawiać z Simonem na osobności. - Usłyszeli jak ktoś woła Tristrana i król niechętnie się oddalił nie mówiąc ani słowa. Poczekali aż oddali się na odległość kilku kroków i cicho się roześmiali. 

- Spławiłaś właśnie najpotężniejszego wampira na ziemi. - Rosalie popatrzyła na niego spod łba.

 - Mylisz go z Trajanem i chyba setką innych wampirów jakie znam. - Usiedli na ławce i Simon głośno odetchnął. 

- Mam ci coś do powiedzenia.   

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz