27.

3K 251 8
                                    

Poprzedniej nocy słyszała, że Tristran ma zamiar wziąć je wszystkie poza teren pałacu, ale nie tego się spodziewała. I nie była szczęśliwa stojąc na przeciw wielkiego jachtu, który dla niej wyglądał raczej jak statek wycieczkowy. Odkąd limuzyna, którą jechały skręciła w stronę portu w jej brzuchu zawiązał się ciasny supeł. Gdyby mogła odwróciłaby się na pięcie i pobiegła jak najdalej stąd. Jednak jej reputacja ległaby w gruzach. Nawet Philip nie wiedział, że boi się wody, a wizja rejsu po otwartym morzu przyprawiała ją o mdłości. Rosalie zagryzła zęby i po trapie weszła na pokład. Jach był ogromny. Oprócz dwunastu wampirzyc i króla miało płynąć z nimi dziesięć osób załogi. Rosalie nie była w stanie powiedzieć, dlaczego Tristran wpadł na tak niedorzeczny pomysł jak dwudniowy rejs. Jedną pociechą było to, że Henry zostawał na stałym lądzie. Dzięki temu Rosalie  mogła się skupić na przeżywaniu swojej choroby morskiej w ciszy i samotności. Służba przeniosła jej niewielką walizkę do jednej z kabin, więc wampirzyca ruszyła na jej poszukiwania. Kiedy zeszła pod pokład od razu poczuła się pewniej. Wnętrze przypomniało bardziej jak luksusowy apartament niż łódź. Rosalie w końcu trafiła do swojego pokoju zamknęła drzwi i położyła się na łóżku. Z walizki wyciągnęła MP3 i słuchawki. To był jej od dawna nieużywany prezent urodzinowy. Dostała go od Rogera jakieś dziesięć lat wcześniej i cały ten czas urządzenie przeleżało w szufladzie jej biurka przekładane z kąta w kąt. Nigdy nie była bardziej szczęśliwa mając je przy sobie. Co prawda okazało się, że Roger wgrał tam tylko pięć piosenek, ale nie narzekała, zagłuszały szum wody i odgłosy silników. Muzyka gała tak głośno, że Rosalie nie usłyszała pukania do drzwi. Dlatego, kiedy czyjaś ręka dotknęła jej ramienia zerwała się z łóżka jak oparzona. 

- Przepraszam, przepraszam nie chciałam. - Nadia odskoczyła na drugi koniec pomieszczenia unosząc dłonie wysoko. Rosalie z furią pociągnęła za kabel od słuchawek i wyprostowała się. 

- Nic się nie stało. - Wzięła kilka głębokich oddechów. Nie wystraszyła się tak bardzo od lat. Zawsze była czujna i podejście jej w ten sposób było praktycznie niemożliwe. Dlatego potrzebowała chwili żeby opanować. - Dlaczego przyszłaś? - Nadia spuściła wzrok, a Rosalie była pewna że gdyby była człowiekiem zarumieniłaby się po same uszy. 

- Tristran cię szukał, a skoro służba boi się do ciebie podejść zgłosiłam się na ochotnika. - Na twarz wampirzycy wrócił szeroki uśmiech. 

- Nie jestem aż tak onieśmielająca. - Nadia zaśmiała się nerwowo. 

- W każdym razie Tristran chciał żebyś dołączyła do nas. Chciał nam pokazać jak bawią się ludzie poza pałacem. - Rosalie uśmiechnęła się półgębkiem, wsłuchując się w rytmiczne dźwięki dobiegające z góry. Zapomniała, że jest na łodzi i dopiero kiedy jacht nagle i gwałtownie się zakołysał z jej ust wydobył się cichy jęk przypomniało jej gdzie się znajduje. 

- Nie, wolę zostać tutaj. - Usiadła na łóżku chcąc ukryć fakt, że jej nogi trzęsą się jak galareta. Wampirzyca popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami. 

- Ty boisz się pływać?!- Rosalie wzdrygnęła się słysząc głośny, pełen niedowierzania krzyk. Twarz Nadii zastygła w wyrazie całkowitego szoku. 

- Nie boję się pływać. - Wyszeptała, urażonym głosem. Wampirzyca uniosła brwi. - Boję się tonąć. 

- Ale my nie możemy utopić. - Generał energicznie pokręciła głową. 

- Ale możemy tonąć. - Nadia odchrząknęła i znów zaczęła się szeroko uśmiechać. Rosalie była zadowolona, nie miała zamiaru ciągnąć tego tematu dalej.   

- Idziesz? - Rosalie zamknęła oczy i pomyślała o Simonie. I o tym co będzie musiał zrobić żeby jej wynagrodzić to co dla niego robi. Generał westchnęła i pokiwała głową. - Świetnie, Tristran będzie zadowolony. - Wampirzyca miała w poważaniu zadowolenie króla, bardziej zajmowało ją ciągłe kołysanie się podłogi. Jednak najgorsze czekało ją na zewnątrz. O ile zamknięta w czterech ścianach mogła udawać, że znajduje się na lądzie to wyjście na pokład nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Z każdej ze stron otaczało ją morze. Słona, lśniąca w świetle księżyca otchłań. Rosalie usiadła na najbliższym fotelu i zamknęła oczy. Na szczęście oprócz Nadii na tym poziomie nie było nikogo. Cały gwar dobiegał z tarasu położonego wyżej. Wampirzyca zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Kiedy do jej nozdrzy dotarł zapach soli nie była pewna czy był to dobry pomysł. Powróciły mdłości. Nie wiedziała ile z jej objawów to choroba morska, a ile jej własne dziwactwa. 

- Dobrze się czujesz Rosalie? - Król stał na schodkach prowadzących na wyższy poziom i patrzył na nią z zatroskaniem. 

- Muszę porozmawiać z Biancą. - Nadia ruszyła w stronę Tristrana i wyminęła go z gracją. Wampir odprowadził ją wzrokiem, a kiedy zniknęła zbliżył się do Rosalie i usiadł obok. 

- Nie czujesz się najlepiej. 

- Nie. - Zaplotła ręce na piersi i próbowała nie drżeć. Nie sądziła, że wspomnienia mogą doprowadzić ją do stanu kompletnej rozsypki. 

 - Możemy zawrócić, jeżeli chcesz. - Wampirzyca pokręciła głową. 

- Nie, nie mam zamiaru psuć im zabawy. - Wybuchy śmiechu i dźwięki muzyki mieszały się ze sobą. Nie była pewna jak Tristran zdołał zachęcić księżniczki do złamania etykiety, ale nie miała zamiaru odbierać im tej chwili wolności. 

- Mogę coś dla ciebie zrobić? - Rosalie westchnęła cicho i popatrzyła przed siebie. 

- Wolałabym zostać sama i proszę, nie każ mi wychodzić więcej na górę. - W jej głosie bez trudu można było usłyszeć błagalną nutę.

- Powiesz mi kiedyś, dlaczego? - Odwróciła się w jego kierunku. - Dlaczego boisz się pływać. Dlaczego masz blizny na plecach jakby ktoś cię ubiczował. I dlaczego moja matka tak cię nienawidzi? - Wampirzyca wstała i postarała się wyglądać na opanowaną, choć cała się trzęsła. 

- Nie. Tylko twój ojciec może mnie zmusić do odpowiedzenia na twoje pytania. A teraz jeśli pozwolisz, wrócę do swojej kabiny. - Nie zaprotestował, i nie próbował wyciągnąć jej na zewnątrz do końca rejsu. Leżąc na łóżku z słuchawkami na uszach próbowała uporządkować swoje myśli. Rada zbierała się w niedziele, a spotkanie miało rozpocząć się uroczystym balem. Później czekał ich co najmniej tydzień obrad. To wtedy zapadną dwie kluczowe decyzje. Nie mogła zaplanować nic dopóki nie pozna werdyktów w sprawie podpisania pokoju i przemieniania kobiet. A potem zostawała jeszcze decyzja Tristrana w sprawie wyboru żony. Mogła się spodziewać, że cała ta farsa skończy się za mniej więcej miesiąc. Nie była jednak pewna czy po tym czasie będzie miała do czego wracać. 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz