16.

3.3K 258 3
                                    

- I jak mi poszło? - Zapytała Henrego gdy tylko uścisnęła dłoń dziennikarce, a kamery wyłączono. Flora męczyła ją przez prawie dwie godziny. Pytała prawie o wszystko co przyszło jej do głowy. Od tego, dlaczego ścięła włosy do tego co sądzi o nominacji jej zastępcy. 

- Król tu jest. - Mruknął jej liktor. Pionowa zmarszczka na czole jasno świadczyła o jego zdenerwowaniu. Podejrzewała, że to przez to co powiedziała o sensie istnienia jego stanowiska. 

- Wiem. Nie o to pytałam. - W tym samym momencie Tristran wszedł w krąg światła. Wzbudziło to popłoch wśród ludzkiej części obsługi, a sama redaktorka szybko podbiegła do niego głęboko dygając. 

- Wasza wysokość. To dla mnie przyjemność. Nie spodziewaliśmy się pana tutaj. - Król uśmiechnął się do niej szeroko i uniósł dłoń podekscytowanej kobiety do ust. 

- Dziękuję pani Antonelli. Chciałem osobiście pani podziękować za całe trzy dni pracy. Nawet nie zdaje sobie pani sprawy jak ważną rolę odegrała pani dla królestwa. -Rosalie rakiem wycofała się w stronę drzwi i z ulgą stanęła na korytarzu. 

 - Król będzie chciał z panią porozmawiać. - Henry jak cień podążył za nią. Odwróciła się w jego stronę i lekko uśmiechnęła. 

- Wiem. Możesz mu proszę przekazać, że będę w ogrodzie? Dziękuję. - Nie czekając na odpowiedź z wampirzą prędkością wybiegła na zewnątrz. Zatrzymała się na trawniku i zdjęła niewygodne buty. Skierowała się do tego samego miejsca, w którym siedziała w trakcie balu. Skrzyżowała nogi i usiadła na trawniku. Wiele oddałaby żeby porozmawiać teraz z Philipem. Przez dobre półgodziny siedziała w skupieniu analizując wszystko co powiedziała, z namaszczeniem wyrywając kolejne źdźbła trawy. 

- Wasza wysokość. - Zerwała się na równe nogi, kiedy usłyszała szelest tuż obok niej. Skłoniła się nisko i po chwili podniosła głowę. Król siedział już na ławce i uśmiechał się do niej lekko. 

- Dobrze bawiłaś się w trakcie wywiadu. - Nie było to pytanie. Rosalie popatrzyła na mężczyznę i wróciła do siedzenia na ziemi. Uniósł brew i wpatrywał się w nią zaskoczonym wzrokiem. 

- Nie tylko ja, mój panie. - Była odwrócona w jego kierunku i nie umknęło jej, że kiwnął głową. 

- To prawda. Muszę powiedzieć, że twoje wystąpienie było nadzwyczajnie ciekawe. 

- Po prostu jesteś znudzony, wasza wysokość. - Tristran spojrzał na nią uważnie, a po chwili się uśmiechnął. 

- Tak, to prawda. Rosalie. Jestem straszliwie znudzony. Dlatego tutaj jestem. - Wstał i stanął na przeciw niej. Wampirzyca uniosła wzrok. 

- Mój panie? 

- Chciałbym żebyś ze mną poszła...tak. Chyba randka, to jest najlepsze słowo. - Rosalie uniosła kącik ust w krzywym uśmiechu. 

 -Z tego co pamiętam mój termin przypada dopiero za dwa tygodnie. 

- Równie dobrze może to być dzisiaj. 

- Jak wasza wysokość uważa. - Wstała, ale nie ujęła jego dłoni. Tristran skrzywił się i ruszył w stronę pałacu. Nie była zaskoczona, kiedy po dłuższym spacerze stanęli przed sporej wielkości garażem. Rosalie stanęła i rozejrzała się wokół uważnym spojrzeniem. Byli sami, co bardzo ją zdziwiło. Tristran zauważył, że coś innego przyciągnęło jej uwagę, więc otworzył drzwi. 

- Możesz wybrać samochód.  - Odwróciła się w jego kierunku, a jej twarz wyglądała jak nieruchoma maska. Pobieżnie spojrzała na sześć zgromadzonych przed nią samochodów. Według niej wszystkie wyglądały podobnie. Czarne i niepraktyczne. 

- Ten. - Wskazała na pierwszy po prawej stronie. Król pokiwał głową i otworzył drzwi od strony pasażera. Rosalie wsiadła i zapięła pasy. Chwilę później silnik samochodu nisko zamruczał, a oni wyjechali z garażu. Nigdy nie jechała takim autem. Kiedy opuścili obręb pałacu i wyjechali na ulicę pierwszy raz poczuła przyjemność z jazdy. Tristran musiał zauważyć jej zachwyt. 

- Poczekaj aż wyjedziemy na autostradę. Tu jeszcze muszę uważać. - Pomimo później pory po ulicach Brindisi leniwo spacerowały tłumy ludzi. Do tego dziennikarze ze wszystkich stacji telewizyjnych i radiowych. 

- Nie jadą za nami żadni twoi ludzie, mój panie? - Tristran machnął ręką i skręcił w lewo. 

- Mam ich dosyć. I mów mi po imieniu. Skoro możesz zostać moją żoną powinnaś przestać tworzyć dystans. - Miał zamiar ją rozśmieszyć, ale udało mu się tylko wywołać kwaśne spojrzenie. 

-Niezabieranie ze sobą ochrony nie jest najmądrzejszym posunięciem, mój panie. - Zignorowała jego ostatni komentarz. Bardziej irytowało ją to jak niefrasobliwie się zachowuje najważniejszy z wampirów. 

- O ile się nie mylę najbliższy wilkołak znajduje się gdzieś w okolicach Oslo. A ty, musisz się rozerwać. - Słowa protestu milkną, kiedy wyjeżdżają na autostradę, a auto rozpędza się do szaleńczej prędkości. Widok za oknem zamieniał się w kolorowe smugi, a wyraźna była tylko droga przed nimi. Podobnie widziała świat, gdy biegła z pełną prędkością. Jednak cichy pomruk silnika i zapach skórzanych siedzeń sprawiały, że było to o wiele bardziej przyjemne. Aż chciała usiąść za kierownicą. Wcześniej zdarzało jej się prowadzić tylko masywne terenówki, albo rozklekotane ciężarówki. Nigdy samochodu, który zdawał się płynąć w powietrzu. 

- Możesz poprowadzić jak będziemy wracać. - Odwróciła się w jego kierunku. Uśmiechał się półgębkiem i wcale nie patrzył na drogę. Nie zdziwiła się, że wie jak prowadzić samochody. Mogła się założyć, że żadna z wampirzyc nigdy nie siedziała za kierownicą. 

- Wracać skąd, wasza wysokość? 

- Zobaczysz. 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz