24.

3.2K 271 12
                                    

Przez kolejne pięć dni nie wychodziła ze swojego pokoju. Nie wzięła udziału w wielkiej ceremonii zamknięcia obrad. Kiedy Henry powiedział, że król rozkazał jej wyjść odpowiedziała, że oboje mogą ją pocałować w pewne miejsce. Zażądała ryzy papieru i rozmowy ze swoim ojcem. Tristran przyniósł jej pięćset kartek, długopisy i butelkę krwi AB- w ramach przeprosin, ale nie uraczyła go ani jednym słowem. Pomimo tego, że odebrała od niego rzeczy trzasnęła mu drzwiami przed nosem. Ignorowała jego prośby, więc w końcu dał sobie spokój. Rosalie zignorowała również kolejne rozkazy i błagania. Po tym jak delegaci wyjechali wampirzyca nadal kontynuowała swój strajk i nie brała udziału w aktywnościach podejmowanych przez pozostałe księżniczki. Przez cztery noce pisała prawie bez przerwy. Skoro ona nie mogła wygłosić swojej opinii przed radą to musiała być pewna, że Philip będzie wiedział co powiedzieć. Kiedy postawiła ostatnią kropkę, zadzwoniła po służbę i wyszła z pokoju. Henry stał przed drzwiami i odwrócił się do niej. Już od dawna wiedziała, że się nie polubią, ale teraz jego twarz wyrażała kompletną nienawiść. 

-  Skończyłaś? 

- Tak. - Rosalie uśmiechnęła się i ruszyła w stronę schodów. 

- Nie możesz wychodzić z pałacu. - Sam nie wierzył. że go posłucha. Kobieta pokiwała głową. 

- Wiem. - Bardzo szybko obok nich znalazł się młody wampir. Ukłonił się przed Rosalie. Jednak nie zdążył otworzyć ust, kiedy podała mu naręczne papierów. - Zaniesiesz to do mojego ojca. I wrócisz dopiero jak dostaniesz odpowiedź. Będę w swoim pokoju. 

- Oczywiście wasza wysokość. - Jej liktor wyglądał jakby miał zaraz eksplodować. 

- Królowa życzyła sobie twojej obecności na dzisiejszym spotkaniu, które trwa od półgodziny.- Rosalie odwróciła się w jego kierunku i pokręciła głową. 

- Możesz przekazać jej wysokości, że nie mam zamiaru się na nim pojawić. - Chciała podejść do drzwi swojego pokoju, ale powstrzymał ją znajomy głos. 

- Ale ze mną porozmawiasz? - Skłoniła się nisko. 

- Oczywiście, mój królu. 

- Nie jestem już twoim królem, Rosalie.- Trajan wszedł za nią do pomieszczenia i bezceremonialnie usiadł na jednym z krzeseł. 

- Wolałabym żebyś był. - Mruknęła zajmując miejsce na przeciwko. Wampir popatrzył na leżące na stoliku papiery i pokręcił głową. 

- Pewne rzeczy nie mogą trwać wiecznie. - Chciała odpowiedzieć coś błyskotliwego, ale nic nie przyszło jej do głowy. - Ani moje panowanie, ani wojna z wilkołakami. 

- Nigdy nie mówiłam, że wojna ma trwać wiecznie. Tylko, że nie możemy ustąpić w takim momencie. - Trajan był mistrzem w nieokazywaniu emocji. Jego twarz wyglądała jak maska, ani jeden mięsień się nie poruszał.  

- Tristran podjął decyzję, a ja ją poprę. Ty też powinnaś. - Rosalie złapała się na tym, że prawie oderwała guzik od koszuli. Położyła dłonie płasko na udach i wzruszyła ramionami. 

- Philip zaprezentuje moje stanowisko w tej sprawie. 

 - Wiem, że to niesprawiedliwe. Jednak sądzę, że Philip będzie miał ważniejsze sprawy na głowie. - Rosalie zaczęła miąć w ręku kartkę papieru. Uniosła wzrok i spotkała nieruchome spojrzenie dawnego władcy. 

- Powiedział ci? - Król pokiwał głową zaplatając dłonie na piersi. - I co?

- To podważa fundamenty naszego społeczeństwa. Reguły niezmienne od kilku tysięcy lat. A ty chcesz je zmienić dla swojego syna. - Wampirzyca nie potrafiła odczytać jego emocji. Słowa wypowiedziane matowym głosem były pozbawione intonacji, a twarz zastygła w obojętnym grymasie. Nie lubiła nie wiedzieć na czym stoi. 

-  To głupie prawo, niesprawiedliwe. Ty masz przy sobie Agnes, a ilu z nas nie może być z tymi których kocha przez idiotyczne przepisy. Ja, Philip i setki innych, bo ktoś tysiące lat temu wymyślił, że wampirzyce są w jakiś sposób szczególne. - Kiedy spojrzała na Trajana zobaczyła, że jego wąskie usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. 

- Miał racje. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłem, ale rzeczywiście jesteś niespełnioną romantyczką. - Rosalie na chwilę przerwała nie mogąc znaleźć dobrego słowa, ale szybko się otrząsnęła. 

- To nie oto chodzi. Wampirzyce nie mogą pić z żyły, nie mogą przemieniać ludzi. I same są jakąś elitarną grupą choć nie różnią się niczym od zwykłych wampirów. - Trajan nic nie mówił, gdy skończyła wbił wzrok w swoje palce i zaczął bawić się złotą obrączką. 

- Nigdy nie przykładałaś wagi do przestrzegania przepisów, które ci się nie podobały. Kiedy przemieniłaś trzech mężczyzn nie liczyłaś się z konsekwencjami, więc dlaczego teraz? 

- Bo jeżeli to zrobimy to umrą cztery osoby, albo nawet więcej. Gdy przemieniałam moich synów nie było takiej groźby. Są w ogóle jakieś kary dla księżniczek za stworzenie nowego wampira? - Trajan ponownie się uśmiechnął. 

- Nie, nie przewidzieliśmy cię w naszych kodeksach. Jednak gdyby ktoś o tym wiedział...- Zawahał się na moment. - Powiedzmy, że gdybyś nie była tak poważana mogłoby się to dla ciebie źle skończyć. - Rosalie wzruszyła ramionami i popatrzyła na leżący na jej dłoni perłowy guzik. Nie pamiętała, kiedy go oderwała. 

- Poprzesz Philipa, kiedy wystąpi z tą propozycją? - Trajan zamknął oczy. 

- Którą, Rosalie? Kontynuowania wojny, pozwolenia na przemienianie kobiet czy zmiany w traktowaniu księżniczek krwi? - Chciała odpowiedzieć, że wszystkich trzech. Jednak musiała zawalczyć  o najważniejszą z nich. Przynajmniej dla jej potomka. 

- Drugą. Choć nie ukrywam, że wszystkie są ważne. - Król wstał, a ona podążyła za jego przykładem. 

- Pod jednym warunkiem. - Rosalie gorliwie pokiwała głową. - Przebierzesz się, wyjdziesz z tego pokoju i dołączysz do pozostałych. Dzisiaj odwiedzają dom dziecka, ale specjalnie dla ciebie jeszcze nie wyszły z pałacu. - Wampirzyca przewróciła oczami, ale wyraziła zgodę. Król zamknął za sobą drzwi, a ona niechętnie ruszyła do garderoby. 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz