29.

2.8K 227 12
                                    

- Chciałbym ją zobaczyć. - Głos dobiegający zza drzwi przykuł jej uwagę. Uniosła głowę i ze zdziwieniem zauważyła, że nie jest w królewskim pałacu, tylko domu Philipa. Nie pamiętała jak się tu znalazła. Od kiedy zobaczyła wilkołaka wszystko było chaotyczne, nie mogła jasno myśleć. 

- To nie jest najlepszy moment, wasza wysokość. Rosalie potrzebuje chwili spokoju. - Wampirzyca zgodziła się ze swoim ojcem i poprawiła koc, którym musiał ją przykryć. Był szorstki i pachniał kurzem, ale nie miała zamiaru go ściągać. Nawet jeżeli nie odczuwała zimna. Chciała się poczuć bezpiecznie, i znaleźć gdzieś daleko. Najlepiej na innej półkuli. 

- Jutro nie będę miał czasu żeby z nią porozmawiać. Muszę to zrobić teraz. - Wampirzyca zamknęła oczy i przygryzła policzek aż poczuła w ustach smak własnej krwi. Ból pomógł jej wrócić do rzeczywistości, ale kiedy tylko znów zaczęła myśleć logicznie wolałaby przestać. To było gorsze niż najbardziej przerażający koszmar. 

- W porządku tato, może wejść. - Nie to miała ochotę powiedzieć. Jednak poinformowanie go, że ma się wynosić w mniej kulturalnych słowach nikomu by nie przysłużyło. Dlatego Rosalie opatuliła się kocem i z miną męczennicy czekała aż wejdą do środka. Tristran nie tracił czasu.

- Masz mi opowiedzieć, wszystko. - Stanął nad nią z rękoma założonymi na piersiach i zaciętym wyrazem twarzy. 

- O czym? - Spojrzała mu w oczy i od razu wiedziała, że nie to powinna powiedzieć. Jednak jej umysł jeszcze nie wrócił do najwyższej formy. 

- Rosalie... - Wzruszyła ramionami, głośno wzdychając. 

- Dobrze, rozumiem. Może usiądziesz. - Machnęła dłonią w nieokreślonym kierunku i szybko schowała ją pod koc. Król rozejrzał się po pokoju i zmarszczył brwi. 

- Nie ma krzesła. - Zanim zdołała wymyślić jakąś odpowiedź otworzyły się drzwi. Philip trzymał w jednej ręce dwa, plastykowe, składane krzesełka. Jedno z nich podał królowi, a drugie rozłożył blisko niej. Tristran niechętnie podążył za jego przykładem. Widok wampirów usadzonych na chwiejących się, ogrodowych stołkach spowodował, że lekko się uśmiechnęła. Szczególnie, że Tristran wyglądał wyjątkowo nie na miejscu. Przez moment zastanowiła się skąd Philip miał tak tandetny zestaw ogrodowy.

- Od czego mam zacząć? - Młodszy z wampirów chrząknął. Był bardzo zdeterminowany żeby wyciągnąć od niej każdy szczegół. Po tym jak Philip wyprowadził ją z sali nie miał szansy. Musiał opanować chaos jaki zapanował pośród zgromadzonych. To, że sam miał w głowie mętlik wcale nie pomagało. Wiedział, że Karina ma chowańca, ale nie przeszło mu przez myśl że może być to ktoś ważny. Dlatego, kiedy tylko sytuacja się uspokoiła, a królowa wiedźm została ulokowana w jednym z apartamentów zaczął szukać Rosalie. 

- Ten wilkołak, to twoja bratnia dusza? - Wampirzyca skrzywiła się i wzięła głęboki oddech. O wszystkim wiedziały trzy osoby. Przynajmniej było to zanim wiedźma ogłosiła to wszem i wobec. Teraz liczyła tylko, że reszta historii zostanie tajemnicą. Inaczej byłaby w większych tarapatach niż teraz. 

 - Oni tak na to mówią, ale zawsze wątpiłam czy to prawda. - Odpowiedziała po chwili ciszy. Jednak nie była zadowolona z tego co powiedziała. - Nie, właściwie to nie. Wiedziałam, że to prawda, ale nie pozwolę żeby o tym kogo kocham decydował los albo inne przeznaczenie. 

- Kiedy go spotkałaś? - Spojrzała na Philipa i poczekała aż ten kiwnie głową. 

- W tysiąc osiemset dwunastym. - Niechciane wspomnienia zaczęły wracać, więc zacisnęła mocno powieki i policzyła do dziesięciu.  - Najwyraźniej od naszego ostatniego spotkania sprzedał duszę czarownicy. 

- Czego od ciebie chce? - Rosalie uniosła brew i spojrzała na niego zaskoczona. 

- Nie wiesz? Przecież twoja przyjaciółka powiedziała to wszystkim. - Jej głos był przepełniony goryczą. 

- Nie pozwolę żeby cię stąd zabrał. Masz moje słowo. - Uśmiechnęła się nieszczerze i skinęła głową. 

- Dziękuję, wasza wysokość, ale on nie chce mnie stąd zabrać. On chce mnie zabić. - Philip cicho westchnął, ale nie odezwał się ani słowem. Jego jedyna rola sprowadzała się do bycia wsparciem moralnym. Do tego dawał jej złudne poczucie bezpieczeństwa. 

- Jak to możliwe? - Nie wiedziała czy istniał choć jeden przypadek wilkołaka, który znienawidził swoją bratnią duszę. Oczywiście oprócz Anthonego. Jednak swojego ostatniego sekretu miała zamiar bronić do upadłego. 

- Nie będę o tym rozmawiać. Przyjmijmy za pewnik to, że mam po prostu...przerąbane. 





Ostatni, na jakiś czas, rozdział dziejący się w tym miejscu i czasie : ) Kolejny już wkrótce ! 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz