04.

2.2K 215 9
                                    

- Anthony, co ty zrobiłeś? - Wilkołak odwrócił wzrok od masywnej szafy i spojrzał na swojego króla. Byron był cały czerwony, a jego oczy lśniły złotym blaskiem. Wyglądał na to, że resztkami sił próbuje się opanować przed rozszarpaniem mu gardła.

- Uratowałem ją. - Byronowi nie spodobał się jego spokojny ton.

- To jest wampir! Powinna spłonąć razem z innymi. Nadal jest na to czas. - Spróbował się zbliżyć do szafy, ale Anthony zastąpił mu drogę. 

- Nie pozwolę ci na to. - Do pomieszczenia zaczęło wchodzić co raz więcej osób. 

- Nie musisz mi na to pozwalać, jako twój król rozkazuje ci się odsunąć. 

- A ja, jako twój brat, się na to nie zgadzam. - Twarz Byrona stężała, ale kiwnął głową. 

- Zostawcie nas samych. - Zmienni posłuchali i wyszli na korytarz bez słowa. Atmosfera była tak napięta, że nawet ich matka, spojrzała na nich z obawą. Kiedy zamknęły się drzwi Byron wziął głęboki oddech. - Powiedz mi, dlaczego ją ocaliłeś? 

- Jest moją bratnią duszą. - Gdy to powiedział jego brat skamieniał. Ustało również szlochanie w szafie. 

- To nie możliwe. - Jego brat wyglądał na zszokowanego. 

- Ale to prawda. - Wiedział o tym jak tylko poczuł jej zapach. Nie chciał myśleć o by się stało gdyby nie zdążył jej odpiąć od słupa. Gdyby wrócił ze zwiadu choć minutę później. 

- Ona jest wampirem, Tony. - Byron nie brzmiał na wściekłego. Mówił spokojniej, jak wtedy gdy tłumaczył coś swoim dzieciom. - Jej miejsce jest razem z innymi. 

- Nie pozwolę ci jej zabrać! - Król zacisnął wargi. Gdyby ktokolwiek inny ocalił wampirzycę nie miałby dla niego litości. Jednak to był jego młodszy brat. 

 - Tony, jeżeli się uspokoisz to zobaczysz, że nie masz racji. Wampir nie może być bratnią duszą wilkołaka. - Zobaczył błysk wściekłości w oczach młodego zmiennego i założył ręce na piersi. To on zawsze był tym skorym do wybuchów i gniewu. Anthony zawsze był spokojny i opanowany. 

- Ale ja wiem, że to ona. Gdy zobaczyłeś Mary miałeś jakieś wątpliwości? - Byron przez chwilę nic nie mówił, lecz szybko odzyskał rezon. 

- Mary jest człowiekiem. Kobietą z bijącym sercem, a nie ożywionym trupem. Jednak skoro  uważasz, że to ona jest twoją bratnią duszą, dobrze. Dam ci jeden dzień. Jutro o świcie zobaczysz, że się mylisz. - Anthony kiwnął głową i poczekał aż Byron wyjdzie z pokoju. Dopiero kiedy został sam mógł się skupić na wampirzycy leżącej w szafie za jego plecami. 

- Jesteś bezpieczna, nie pozwolę cię skrzywdzić. - Spodziewał się jakiejkolwiek odpowiedzi, ale z wnętrza nie dobiegł nawet najcichszy szelest. Zaniepokojony wstał i zaczął zasłaniać okna. Ciężkie zasłony opadły i w pomieszczeniu zapanował półmrok. - Możesz wyjść, nie powinno cię już poparzyć. - Nie odpowiedziała mu, więc otworzył drzwi. Spomiędzy płaszczy spojrzały na niego oczy o najbardziej niesamowitym kolorze jaki w życiu widział. Połączenie błękitu z jasnym fioletem. Kiedy na niego patrzyła jego serce zaczęło bić szybciej. Byron będzie musiał przyznać się do błędu, bo ona była jego bratnią duszą. - Możesz wyjść Rosalie. - Uniosła brwi, ale nie odezwała się ani słowem. Anthony głęboko odetchnął i zaciągnął się jej zapachem. Jednak woń świeżej mięty, która pozwoliła mu ją rozpoznać została przytłumiona przez inne zapachy. Głównie krew i spaleniznę. Chciał wyciągnąć ją na zewnątrz, ale syknęła gdy tylko dotknął jej ręki. - Jesteś ranna? 

- Zabij mnie.  - Wilkołak był tak zaskoczony, że w końcu przestał mówić. - Zabij mnie od razu. 

- Nie zrobię tego, nigdy. I nikomu na to nie pozwolę.  

- Jak będziesz wychodził, to możesz powiedzieć Byronowi, że ta farsa nic nie zmieni. I tak nic nie powiem. Mógł pozwolić mi spłonąć razem z innymi.

- Myślisz, że to jest gra? - Zdobyła się na półuśmiech. 

- Szczerze mówiąc spodziewałam się tego wcześniej. Jednak nie sądziłam, że Byron zaangażuje do tego własnego brata. I ten wyczyn z uratowaniem mnie w ostatnim momencie. - Spuściła  głowę i z całej siły starała się opanować łzy, które cisnęły się jej do oczu. - Mogliście to sobie darować. 

 - To nie jest żadne przedstawienie. Na prawdę tego nie czujesz? - Nie spojrzała na niego, więc chciał zwrócić jej uwagę. Chwycił ją za rękę. Wampirzyca syknęła z bólu i wyrwała się z jego uścisku. Ledwo zrośnięte złamanie znów się otwarło. - Potrzebujesz...-  Wampirzyca popatrzyła na niego kątem oka.

- Krwi. Mam tyle obrażeń, że dwie albo trzy osoby powinny wystarczyć. - Z zadowoleniem obserwowała jak jego twarz zastyga w wyrazie przerażenia. Anthony bił się z myślami. Całym sercem chciał jej dać wszystkiego czego potrzebowała. Jednak bycie odpowiedzialnym za śmierć trojga ludzi nie było spełnieniem jego marzeń. 

- Możesz wyjść z tej szafy? - Rosalie pokiwała głową i powoli stanęła na zewnątrz. Nadal wszystko ją bolało, a nogi miała jak z waty. Zmienny objął ją ramieniem i poprowadził do jednego z szezlongów. Opadła na niego bez sił. Anthony uważnie na nią popatrzył i po raz pierwszy zobaczył w jak złym jest stanie. Jej ubranie było w strzępach. Praktycznie całą skórę miała pokrytą pęcherzami i grubą warstwą brudu i zaschniętej krwi. Potrzebowała go. - Zostań tutaj, zobaczę co mogę zrobić. 

- Ciekawe dokąd miałabym pójść. - Mruknęła, kiedy zniknął za drzwiami. Nie miała szans na ucieczkę dopóki świeciło słońce. Chciała się położyć, ale wolała być czujna. Nie wiedziała w co planuje Byron, ale nie mogła sobie pozwolić nawet na chwilę słabości. 

                                                                                              ***

Kiedy pół godziny później wszedł do środka Rosalie siedziała w tym samym miejscu, w którym ją zostawił. Zastygła jak marmurowa rzeźba. Gdy trzasnęły drzwi odwróciła się w jego kierunku. Jednak jej spojrzenie nie zatrzymało się na nim nawet na sekundę. Wygłodniały wzrok spoczął na dwójce mężczyzn, których ze sobą przyprowadził. 

- Postaraj się ich nie zabić. - Gdyby nie była tak śmiertelnie głodna zdobyłaby się na odpowiedź. Jednak zapach ciepłej krwi, sprawiał że nie myślała o niczym innym niż zanurzenie zębów w miękkich szyjach. Podeszła do pierwszego z nich. Będąc w pełni sił zahipnotyzowałaby go tak, że nie trząsłby się jak galareta. W swoim stanie miała to gdzieś. Nachyliła się i od razu wgryzła w ciało. Kiedy pierwsze krople krwi trafiły na jej język jęknęła z rozkoszy. Od wielu tygodni nie piła niczego co smakowałoby chociaż w połowie tak dobrze. Bogaty, słodki aromat sprawił że zawirowało jej w głowie. Mogłaby pić bez końca. Jednak szybko zorientowała się, że serce mężczyzny zwalnia. Z wielkim trudem oderwała się od jego szyi. Służący bezładnie opadł na ziemię, a ona od razu rzuciła się na drugiego. Ta krew była o wiele bardziej cierpka. Jak wytrawne wino. Zaspokoiła swój najbardziej palący głód, więc kiedy skończyła pić drugi mężczyzna mógł jeszcze stać o własnych siłach. Nie chcąc niepotrzebnie kusić losu odsunęła się od nich i ponownie usiadła na szezlongu. Jej skóra szybko się leczyła, tak samo jak złamane kości. Tylko ból po stracie syna nadal odczuwała z taką samą intensywnością.

- Wampiry potrafią pożywiać się bez zabijania ludzi. - Powiedziała widząc jak bardzo jest zaskoczony. Wiedziała, że wilkołaki rozpowiadają o nich mity i kłamstwa, ale sądziła że on będzie wiedział lepiej. W końcu był księciem. 

- Jak długo nie...jadłaś. - Dodał po chwili nie będąc pewnym jakiego słowa użyć.

- Klika tygodni, może ponad miesiąc. Musisz spytać swojego brata. - Anthony był tak skupiony na niej, że nie zauważył jak dwaj służący wyszli z pokoju. 

 - Nie wierzysz, że jesteś moją bratnią duszą. - Stwierdził po kilku chwilach. Rosalie pokręciła głową. 

- Nie i zastanawiam się jak będziesz chciał mi to udowodnić. 



WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz