- Anthony, co ty zrobiłeś? - Wilkołak odwrócił wzrok od masywnej szafy i spojrzał na swojego króla. Byron był cały czerwony, a jego oczy lśniły złotym blaskiem. Wyglądał na to, że resztkami sił próbuje się opanować przed rozszarpaniem mu gardła.
- Uratowałem ją. - Byronowi nie spodobał się jego spokojny ton.
- To jest wampir! Powinna spłonąć razem z innymi. Nadal jest na to czas. - Spróbował się zbliżyć do szafy, ale Anthony zastąpił mu drogę.
- Nie pozwolę ci na to. - Do pomieszczenia zaczęło wchodzić co raz więcej osób.
- Nie musisz mi na to pozwalać, jako twój król rozkazuje ci się odsunąć.
- A ja, jako twój brat, się na to nie zgadzam. - Twarz Byrona stężała, ale kiwnął głową.
- Zostawcie nas samych. - Zmienni posłuchali i wyszli na korytarz bez słowa. Atmosfera była tak napięta, że nawet ich matka, spojrzała na nich z obawą. Kiedy zamknęły się drzwi Byron wziął głęboki oddech. - Powiedz mi, dlaczego ją ocaliłeś?
- Jest moją bratnią duszą. - Gdy to powiedział jego brat skamieniał. Ustało również szlochanie w szafie.
- To nie możliwe. - Jego brat wyglądał na zszokowanego.
- Ale to prawda. - Wiedział o tym jak tylko poczuł jej zapach. Nie chciał myśleć o by się stało gdyby nie zdążył jej odpiąć od słupa. Gdyby wrócił ze zwiadu choć minutę później.
- Ona jest wampirem, Tony. - Byron nie brzmiał na wściekłego. Mówił spokojniej, jak wtedy gdy tłumaczył coś swoim dzieciom. - Jej miejsce jest razem z innymi.
- Nie pozwolę ci jej zabrać! - Król zacisnął wargi. Gdyby ktokolwiek inny ocalił wampirzycę nie miałby dla niego litości. Jednak to był jego młodszy brat.
- Tony, jeżeli się uspokoisz to zobaczysz, że nie masz racji. Wampir nie może być bratnią duszą wilkołaka. - Zobaczył błysk wściekłości w oczach młodego zmiennego i założył ręce na piersi. To on zawsze był tym skorym do wybuchów i gniewu. Anthony zawsze był spokojny i opanowany.
- Ale ja wiem, że to ona. Gdy zobaczyłeś Mary miałeś jakieś wątpliwości? - Byron przez chwilę nic nie mówił, lecz szybko odzyskał rezon.
- Mary jest człowiekiem. Kobietą z bijącym sercem, a nie ożywionym trupem. Jednak skoro uważasz, że to ona jest twoją bratnią duszą, dobrze. Dam ci jeden dzień. Jutro o świcie zobaczysz, że się mylisz. - Anthony kiwnął głową i poczekał aż Byron wyjdzie z pokoju. Dopiero kiedy został sam mógł się skupić na wampirzycy leżącej w szafie za jego plecami.
- Jesteś bezpieczna, nie pozwolę cię skrzywdzić. - Spodziewał się jakiejkolwiek odpowiedzi, ale z wnętrza nie dobiegł nawet najcichszy szelest. Zaniepokojony wstał i zaczął zasłaniać okna. Ciężkie zasłony opadły i w pomieszczeniu zapanował półmrok. - Możesz wyjść, nie powinno cię już poparzyć. - Nie odpowiedziała mu, więc otworzył drzwi. Spomiędzy płaszczy spojrzały na niego oczy o najbardziej niesamowitym kolorze jaki w życiu widział. Połączenie błękitu z jasnym fioletem. Kiedy na niego patrzyła jego serce zaczęło bić szybciej. Byron będzie musiał przyznać się do błędu, bo ona była jego bratnią duszą. - Możesz wyjść Rosalie. - Uniosła brwi, ale nie odezwała się ani słowem. Anthony głęboko odetchnął i zaciągnął się jej zapachem. Jednak woń świeżej mięty, która pozwoliła mu ją rozpoznać została przytłumiona przez inne zapachy. Głównie krew i spaleniznę. Chciał wyciągnąć ją na zewnątrz, ale syknęła gdy tylko dotknął jej ręki. - Jesteś ranna?
- Zabij mnie. - Wilkołak był tak zaskoczony, że w końcu przestał mówić. - Zabij mnie od razu.
- Nie zrobię tego, nigdy. I nikomu na to nie pozwolę.
- Jak będziesz wychodził, to możesz powiedzieć Byronowi, że ta farsa nic nie zmieni. I tak nic nie powiem. Mógł pozwolić mi spłonąć razem z innymi.
- Myślisz, że to jest gra? - Zdobyła się na półuśmiech.
- Szczerze mówiąc spodziewałam się tego wcześniej. Jednak nie sądziłam, że Byron zaangażuje do tego własnego brata. I ten wyczyn z uratowaniem mnie w ostatnim momencie. - Spuściła głowę i z całej siły starała się opanować łzy, które cisnęły się jej do oczu. - Mogliście to sobie darować.
- To nie jest żadne przedstawienie. Na prawdę tego nie czujesz? - Nie spojrzała na niego, więc chciał zwrócić jej uwagę. Chwycił ją za rękę. Wampirzyca syknęła z bólu i wyrwała się z jego uścisku. Ledwo zrośnięte złamanie znów się otwarło. - Potrzebujesz...- Wampirzyca popatrzyła na niego kątem oka.
- Krwi. Mam tyle obrażeń, że dwie albo trzy osoby powinny wystarczyć. - Z zadowoleniem obserwowała jak jego twarz zastyga w wyrazie przerażenia. Anthony bił się z myślami. Całym sercem chciał jej dać wszystkiego czego potrzebowała. Jednak bycie odpowiedzialnym za śmierć trojga ludzi nie było spełnieniem jego marzeń.
- Możesz wyjść z tej szafy? - Rosalie pokiwała głową i powoli stanęła na zewnątrz. Nadal wszystko ją bolało, a nogi miała jak z waty. Zmienny objął ją ramieniem i poprowadził do jednego z szezlongów. Opadła na niego bez sił. Anthony uważnie na nią popatrzył i po raz pierwszy zobaczył w jak złym jest stanie. Jej ubranie było w strzępach. Praktycznie całą skórę miała pokrytą pęcherzami i grubą warstwą brudu i zaschniętej krwi. Potrzebowała go. - Zostań tutaj, zobaczę co mogę zrobić.
- Ciekawe dokąd miałabym pójść. - Mruknęła, kiedy zniknął za drzwiami. Nie miała szans na ucieczkę dopóki świeciło słońce. Chciała się położyć, ale wolała być czujna. Nie wiedziała w co planuje Byron, ale nie mogła sobie pozwolić nawet na chwilę słabości.
***
Kiedy pół godziny później wszedł do środka Rosalie siedziała w tym samym miejscu, w którym ją zostawił. Zastygła jak marmurowa rzeźba. Gdy trzasnęły drzwi odwróciła się w jego kierunku. Jednak jej spojrzenie nie zatrzymało się na nim nawet na sekundę. Wygłodniały wzrok spoczął na dwójce mężczyzn, których ze sobą przyprowadził.
- Postaraj się ich nie zabić. - Gdyby nie była tak śmiertelnie głodna zdobyłaby się na odpowiedź. Jednak zapach ciepłej krwi, sprawiał że nie myślała o niczym innym niż zanurzenie zębów w miękkich szyjach. Podeszła do pierwszego z nich. Będąc w pełni sił zahipnotyzowałaby go tak, że nie trząsłby się jak galareta. W swoim stanie miała to gdzieś. Nachyliła się i od razu wgryzła w ciało. Kiedy pierwsze krople krwi trafiły na jej język jęknęła z rozkoszy. Od wielu tygodni nie piła niczego co smakowałoby chociaż w połowie tak dobrze. Bogaty, słodki aromat sprawił że zawirowało jej w głowie. Mogłaby pić bez końca. Jednak szybko zorientowała się, że serce mężczyzny zwalnia. Z wielkim trudem oderwała się od jego szyi. Służący bezładnie opadł na ziemię, a ona od razu rzuciła się na drugiego. Ta krew była o wiele bardziej cierpka. Jak wytrawne wino. Zaspokoiła swój najbardziej palący głód, więc kiedy skończyła pić drugi mężczyzna mógł jeszcze stać o własnych siłach. Nie chcąc niepotrzebnie kusić losu odsunęła się od nich i ponownie usiadła na szezlongu. Jej skóra szybko się leczyła, tak samo jak złamane kości. Tylko ból po stracie syna nadal odczuwała z taką samą intensywnością.
- Wampiry potrafią pożywiać się bez zabijania ludzi. - Powiedziała widząc jak bardzo jest zaskoczony. Wiedziała, że wilkołaki rozpowiadają o nich mity i kłamstwa, ale sądziła że on będzie wiedział lepiej. W końcu był księciem.
- Jak długo nie...jadłaś. - Dodał po chwili nie będąc pewnym jakiego słowa użyć.
- Klika tygodni, może ponad miesiąc. Musisz spytać swojego brata. - Anthony był tak skupiony na niej, że nie zauważył jak dwaj służący wyszli z pokoju.
- Nie wierzysz, że jesteś moją bratnią duszą. - Stwierdził po kilku chwilach. Rosalie pokręciła głową.
- Nie i zastanawiam się jak będziesz chciał mi to udowodnić.
CZYTASZ
Wybór
ParanormalRok 2017, ale nie taki jaki znamy. Ponad trzysta lat temu istoty paranormalne zawładnęły światem. Od tamtej pory ziemia podzielona została na królestwa wampirów i wilkołaków jako najsilniejszych ras. Przez cały ten czas granica stała się miejscem n...