7.

4.3K 278 10
                                    

Trzy dni później stanęła przed pałacem Philipa w Brindisi i chwyciła pozłacaną kołatkę. Każdy z książąt podsiadał rozległą rezydencje w pobliżu królewskiego dworu. Powinna nocować w królewskim pałacu, ale nie zgodziła się na to. Ściskała dłonią pasek wytartej torby z całym dobytkiem i czekała aż ktoś jej otworzy. Dzwoniła do niego dwie godziny wcześniej, więc powinien się jej spodziewać. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zazgrzytały zawiasy i Rosalie weszła do środka. Uderzył ją zapach wosku i starego drewna. W przeciwieństwie do pozostałych książąt Philip prawie nie zmieniał wystroju wnętrz w swoich domach. Ograniczał się do wprowadzenia elektryczności i bieżącej wody. Nie brał udziału w idiotycznej rywalizacji. Wyminęła stojącą w korytarzu służącą i odłożyła torbę na ziemię. 

- Tato, jestem w domu!- Krzyknęła na całe gardło. Służąca wzdrygnęła się na ten dźwięk. Rosalie usłyszała cichy śmiech na szczycie schodów. 

- Przestraszyłaś Julię. - Chwilę później została zamknięta w mocnym uścisku. Zarzuciła Philipowi ręce na szyje. - Stęskniłem się za tobą. - Odsunęła się od swojego stwórcy i szeroko uśmiechnęła. 

 -Wiem. Za rzadko mnie odwiedzasz. - Potarmosił jej krótki włosy i pokręcił głową. 

- To twoja wina. Powinnaś częściej brać wolne. Ostatni raz to zrobiłaś jak byłaś jeszcze kapitanem. - Rosalie wzruszyła ramionami i zdjęła buty. 

 -Nie miałam czasu a po za tym pisałam i dzwoniłam, kiedy tylko mogłam. 

- Jak uważasz. Chodź, musisz coś zjeść i odpocząć. No i pewnie masz mnóstwo pytań, ale ja zaczynam. Jak ci minęła podróż. - Zaprowadził ją do salonu. Wnętrze nie zmieniło się zbytnio od jej ostatniego pobytu. Ściany nadal miały ciemnozielony kolor, a w kącie stał zakurzony fortepian. Jednak meble wyglądały na nowsze. Rosalie usiadła na kanapie i położyła nogi na szklanej ławie. 

- Od Moskwy do Rzymu samolotem, bez problemów. Potem tutaj pociągiem. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na dziwadło, ale przywykłam. A teraz może przejdziemy do tego o czym nie chciałeś rozmawiać? - Philip usiał w fotelu na przeciwko i rzucił okiem na jej stopy. 

- Zdejmij nogi ze stołu. Julio, przynieś nam dwie szklanki. Jesteś bohaterką, żywą legendą. Jedyną kobietą na froncie. Jedyną kobietą, która zaszła tak daleko. Dlatego się na ciebie patrzyli.- Rosalie wzruszyła ramionami. Prawie nie zwróciła uwagi na kobietę, która weszła za nimi do pokoju. Po wpływem spojrzenie stwórcy usiadła prosto. Wiedziała, że zadawanie ważnych pytań musiało zaczekać. 

- Rogera nie ma? - Nie sądziła żeby jej brat mógł przegapić tak ważne wydarzenie jak królewskie przyjęcie. 

- Oczywiście, że jest. Pasożytuje na dworze przez cały rok. Nawet nie ma na tyle przyzwoitości żeby zatrzymać się w rodzinnym pałacu. Mieszka w gościnnych pokojach królewskich. - Parsknęła cicho, ale nie drążyła tematu. Philip zaczął jej opowiadać o całkowicie neutralnych i kompletnie ją nie interesujących rzeczach aż Julia przyniosła krew. Kiedy wysokie szklanki wylądowały na blacie książę pokiwał głową. 

- Dobrze Julio to już wszytko na dziś. Możesz iść do domu. - Rosalie sięgnęła po stojące bliżej naczynie i przytknęła je do ust. Krew miała lekko cynamonowy zapach. Pociągnęła duży łyk i zamruczała z uznaniem. Philip poszedł w jej ślady i przez chwilę rozkoszowali się boskim smakiem. 

- Nie piłam tak dobrej krwi od dwudziestu lat. - Westchnęła z uśmiechem na ustach. Wojskowe zapasy smakowały nijako. Długotrwałe przechowywanie płynu sprawiało, że tracił jakikolwiek aromat. Było to jak picie wody. Najlepszy smak miała świeża krew, ale utrzymywanie żywicieli było ponad ich możliwości. 

- Dlatego musisz częściej przyjeżdżać. - Oboje usłyszeli dźwięk zamykanych tylnych drzwi. Rosalie przekrzywiła głowę. 

- Co jest aż tak ważne, że musiałeś odprawić służącą. - Wampir oblizał wargi i splótł palce. 

- Król cię zawiesił. - Kobieta sarknęła i odwróciła wzrok. Skupiając się na lampie z abażurem haftowanym w złote róże. Nie chciała się przyznać, że zbierają jej się łzy w oczach. 

- Nawet nie powiedział, dlaczego. - Nie myślała, że może być aż tak zrezygnowana. Jeszcze dwa dni temu zrobiłaby wielką awanturę wyładowując swoje emocje. Teraz pozostało w niej tylko rozgoryczenie. 

- Wszystko wyjaśni się jutro. Obiecuję. - Spojrzała w jego ciepłe, brązowe oczy i wbrew sobie uśmiechnęła się smutno. 

 -Nie uważasz, że jako dowódca wojsk, które prowadzą regularną wojnę powinnam wiedzieć wcześniej? - Teraz to on odwrócił wzrok. 

- Powinnaś, ale to nie ode mnie zależy. Jutro o dziewiątej odbędzie się przyjęcie. Bal będąc bardziej precyzyjnym. Będą na nim wszyscy książęta i wszystkie księżniczki oraz król, królowa i delfin. Do tego ludzka arystokracja. - Rosalie kiwnęła głową nie wiedząc co jest w tym takiego dziwnego. - Takie bale nie odbywają się często. Ostatni miał miejsce pięćdziesiąt lat temu, kiedy Loredano przemienił swoją córkę. Nie wspominając o ludziach. Nigdy nie było tak wielkiego zgromadzenia. Jutro rozpocznie się coś ważnego...

- Możesz mi powiedzieć wprost czy muszę mieć niespodziankę? - Philip zaśmiał się sucho, a ona zauważyła niewielką zmarszczkę pomiędzy jego brwiami. 

- Nie mogę ci tego powiedzieć. Król mi zabronił. Jednak jest to na tyle ważne, że cię zawiesił. Pomimo tego wszystkiego co dzieje się na wschodzie. Nie zrobiłby tego gdyby to nie było konieczne. 

- A co mogę wiedzieć?  - Przez telefon nie dowiedziała się od niego niczego. Nie rozumiała co mogłoby być tak wielką tajemnicą. 

- Będą media. Dużo mediów i dziennikarzy. Będą chcieli z tobą rozmawiać. Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Nawet możesz ich spławiać. Po drugie strój. Sukienkę masz w swoim pokoju. Wiem, że nie lubisz w nich chodzić. - Powiedział, kiedy zobaczył że otwiera usta żeby zaprotestować. - Ale nie masz wyboru. Nie możesz pokazać się w byle czym. W końcu jesteś moją córką i to co ubierzesz będzie dyskutowane podwójnie, dlatego że jesteś Rosalie Attle. Pozostałe włożą na siebie najdroższe stroje i biżuterię jakie będą mogły kupić, nie będziesz odstawała.

- Czy w górnych kręgach coś się zmieniło czy księżniczki to nadal ubezwłasnowolnione ameby? - Nie mógł opanować chichotu, ale od razu spoważniał. 

- Nadal jest dokładnie tak samo. Do tego wszystkie księżniczki śpią w królewskiej rezydencji już od tygodnia. Ty zostaniesz na ten dzień ze mną, ale po balu zostaniesz w pałacu. - Rosalie zmarszczyła brwi i zaczęła nerwowo wyłamywać palce. 

 -Myślałam, że po tej farsie będę mogła wrócić. 

- Dowiesz się wszystkiego. Jutro. 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz