Henry niepewnie rozejrzał się po jej pokoju. Rosalie dopiero po kilku sekundach wskazała mu krzesło. Zapomniała, że powinna to zrobić.
- Proszę, usiądź. - Wampir pokręcił głową, ale osunął krzesło przy stoliku. Stanął za oparciem i spojrzał na nią wyczekująco. Kiedy nie zareagowała cicho chrząknął.
- Nie mogę siedzieć w pani obecności.- Wzruszyła ramionami i sama zajęła miejsce na łóżku.
- Czego jeszcze ci nie wolno?
- Nie powinienem z panią rozmawiać ani przebywać w jednym pomieszczeniu sam na sam. Chyba, że sytuacja tego wymaga. - Kobieta kiwała głową pozornie nie zwracając na niego większej uwagi. - Oczywiście moim głównym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa pani i ludziom przebywającym w pani otoczeniu. Ale o tym wiesz wasza wysokość. - Kiedy wymówił ostatnie słowa Rosalie uniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy wampira.
- Proszę, mów mi Rosalie. - Henry zmarszczył brwi, a przez jego twarz przemknął grymas niezadowolenia.
- Swoim żołnierzom też każesz mówić do siebie po imieniu, pani?
- Nie, ale ty nie jesteś moim żołnierzem. -Przez moment mierzyli się wzrokiem i to on pierwszy ustąpił.
- To nie będzie dobrze widziane wśród innych. Zszarga sobie pani opinię. -Uniosła jedną brew i uśmiechnęła się półgębkiem.
-A jaką mogę mieć opinię po prawie czterystu latach przebywania z samymi mężczyznami? I to bez liktora dbającego o mnie przez cały czas? - Kiedy przez moment nie odpowiadał postanowiła jeszcze raz spróbować. - Nie mogę zrezygnować z przywileju marnowania ci czasu?- Nie była pewna czy go nie obraziła. Przez jego twarz przemknął cień.
- Twój stwórca zrezygnował z niego na samym początku.
- Tak? - Obiecała sobie, że nie będzie mu przerywać. Spojrzała na niego przepraszająco i ruchem dłoni zachęciła do kontynuowania.
- Powiedział, że nie będziesz potrzebowała moich usług. I rzeczywiście tak było. Przynajmniej, kiedy przebywasz poza otoczeniem rodziny królewskiej. Tu obowiązują panią zasady takie jak inne wampirzyce. - Przez chwile trawiła te informacje. Henry milczał obserwując ją uważnie.
- Zrobimy tak. - Powiedziała wstając. - Będziesz za mną chodził i marnował swój czas. Możesz udawać mojego ochroniarza, jakoś to przeżyję. Ale nigdy, nawet nie próbuj, kwestionować mojego opanowania pośród ludzi.
- A pozostałe zasady? - Rosalie pokiwała głową w zamyśleniu.
- Będziesz musiał mi najpierw powiedzieć o jakie zasady chodzi.
***
Następnego wieczora siedziała w jednym z salonów i co chwilę poprawiała spódnicę. Miała wrażenie, że materiał marszczy się od samego patrzenia. Pozostałe wampirzyce zajęły miejsca stosownej odległości, jednak Rosalie czuła na sobie ich spojrzenia. Była pewna, że jej wczorajsza rozmowa z królową bardzo je ciekawi, ale nie mają odwagi żeby zapytać. W końcu po ponad kwadransie czekania do pokoju weszła królowa, a zaraz za nią mniej więcej stuletni wampir.
- Moje drogie pragnę wam przedstawić pana Matthew Girffina. - Mężczyzna skłonił się lekko każdej z nich. - Pan Griffin jest łącznikiem pomiędzy pałacem,a prasą. Jak wiecie utrzymanie dobrego wizerunku będzie należało do zadań którejś z was. Wasze kontakty z mediami ograniczały się do minimum, ale to się zmieni. Od jutra każda z was udzieli jednego, długiego wywiadu. Będzie to trwało trzy dni. Oczywiście będziecie się do tego przygotowywać. To oczywiście ważne aby ludzie mogli poznać swoją przyszłą władczynię.- Rosalie na samym początku próbowała wyczytać z twarzy królowej jakieś ślady po wczorajszej rozmowie, ale szybko porzuciła to zadanie. Pomysł wywiadu za bardzo zaprzątnął jej myśli. Raczej nie było szansy na wykręcenie się z tego. - Teraz zostawię was z panem Giffinem. - Kiedy wyszła mężczyzna uniósł wzrok.
- Nie macie się czym martwić. Gwarantuje, że poradzicie sobie świetnie. - Rosalie spojrzała na niego. Był od niej niewiele wyższy. Czarne włosy okalały podłużną twarz o ostrych rysach, które łagodził uśmiech. Wydawało się, że przykleił się mu do ust na stałe. - Rozmowa będzie trwała około godziny i poprowadzi ją Flora Antonelli. Na pewno ją znacie. - Wampirzyce pokiwały głową, a Rosalie zapamiętała, że ma o tą kobietę zapytać Henrego. - Pytania będą wcześniej uzgodnione ze mną i moimi współpracownikami. Jednak nie mogę obiecać, że Flora nie będzie próbowała wyciągnąć z was czegoś więcej. Dlatego to przećwiczymy. Każda z was powie o sobie kilka zdań. - Wampirzyca patrzyła jak kolejne księżniczki stają obok wampira i opowiadają o swoich zainteresowaniach. Bez większego zainteresowania słuchała o muzyce, malarstwie i innych rzeczach, którymi mogły się zajmować wampirzyce nie budząc zgorszenia. Kiedy, w końcu, przyszła jej kolej Rosalie wstała z krzesła i stanęła obok Griffina.
- Generał Rosalie Attle, dowództwo na froncie wschodnim od tysiąc dziewięćset dwudziestego drugiego. Pochodzę z Londynu. Zostałam przemieniona w tysiąc sześćset czterdziestym pierwszym. Od czterdziestego piątego bez przerwy brałam udział w działaniach zbrojnych praktycznie na wszystkich frontach. Przez to nie miałam czasu na rozwijanie zainteresowań tak jak wy. Nie znam się na sztuce, nie potrafię grać na żadnym instrumencie. A o rzeczach, w których jestem dobra raczej nie będę opowiadać żeby nie zszargać wam nerwów. - Zakończyła z lekkim uśmiechem w stronę wampira. Ten pokiwał głową.
- Jest pani zdecydowanie najciekawszym przypadkiem. Wszystkie porady jakie mogę udzielić pozostałym nie będą w tej sprawie wystarczające. To dla Flory z pewnością będzie wywiad życia. Zwłaszcza, że do niedawna nie dysponowano pani aktualnym zdjęciem. - Ze zdziwieniem zauważyła przebłysk zazdrości na twarzy jednej z wampirzyc. Rosalie wcale się nie cieszyła wizją wywiadu. W swoim sztabie miała osobę odpowiedzialną za kontakty z mediami i sama nigdy nie musiała tego robić. - Znając ją przy pani nie będzie się trzymać scenariusza. Zada wszystkie pytania jakie jej przyjdą do głowy. Dlatego pani będzie miała najwięcej czasu na przygotowanie się i wystąpi jako ostatnia. - Odwrócił się w kierunku pozostałych wampirzyc. - Wywiady będą kręcone na parterze królewskiej rezydencji. Zgodnie z królową uzgodniliśmy, że zacznie pani Loredano. Bardziej konkretne przygotowania rozpoczniemy po posiłku. - Kiedy skończył mówić otworzyły się drzwi. Do pomieszczenia bezszelestnie weszli liktorzy. Henry powiedział Rosalie, że asystują oni w każdym posiłku. Nie miała pojęcia, dlaczego skoro krew nie była pita bezpośrednio. Kiedy wwieziono wózek z napełnionymi szklankami odkryła, że mogło to mieć jakieś podstawy. Wszystkie wampirzyce wysunęły kły. Całą uwagę poświęciły wpatrywaniu się w rubinową ciecz. Każdy z liktorów podchodził do wózka i podawał szklankę swojej podopiecznej. Kiedy krew trafiała do ich rąk księżniczki straciły opanowanie. Wszystkie wypiły zawartość praktycznie jednym haustem. Rosalie była tak zaaferowana krótkim widowiskiem, że prawie nie zauważyła wyciągniętej ręki Henrego.
- Dziękuję. - Mruknęła dotykając ciepłego szkła. Upiła łyk i na jej języku eksplodował słodki smak. Dawkując przyjemność wypiła swój przydział zastanawiając się jak można było dopuścić, aby tak wiekowe wampiry zachowywały się jak świeżo przemienione pisklaki. Zamieszała ciecz w szklance i dopiła resztkę zauważając, że wbitych jest w nią dwanaście par oczu. Lekko speszona oddała naczynie wampirowi.
CZYTASZ
Wybór
ParanormalRok 2017, ale nie taki jaki znamy. Ponad trzysta lat temu istoty paranormalne zawładnęły światem. Od tamtej pory ziemia podzielona została na królestwa wampirów i wilkołaków jako najsilniejszych ras. Przez cały ten czas granica stała się miejscem n...