Niecałą godzinę później wjechali do miasta dużo większego niż Bridisi. Wyglądało też całkowicie inaczej. Podczas gdy Brindisi skupiało się wokół starówki z królewskim pałacem. Dworami książąt i arystokracji. Frigole było tętniącą życiem, rozległą, nowoczesną metropolią. Rosalie nie pomyślałaby, że we Włoszech może być miejsce na tyle szklanych wieżowców.
- Tu mieszka większość ludzkiej elity. Chcą być blisko króla, ale nie mogą mieszkać w Brindisi. - Roalie oderwała wzrok od drapaczy chmur i spojrzała na Tristrana.
- Więc to miasto dla ludzi, wasza wysokość? - Zapytała, kiedy jechali wzdłuż głównej ulicy. Rosalie z zaciekawieniem obserwowała oświetlone ulice i, pomimo późnej pory, zapełnione chodniki.
- W większości mieszkają tu ludzie. Wampiry również, ale nie tak jak w Rzymie czy we Florencji. Można powiedzieć, że to drugie najważniejsze miasto na świecie.
- A pierwsze, mój panie? - Tristran oderwał wzrok od drogi i spojrzał na nią spod uniesionych brwi.
- Paryż. Zawsze jesteś taka uparta? Prosiłem cię żebyś mówiła mi po imieniu. Skoro to nie pomogło to jest to teraz rozkaz. I pamiętaj od kogo zależy twoje przywrócenie do służby. - Dodał szybko widząc dezaprobatę w jej oczach. Przełknęła przekleństwo i przytaknęła. Jeżeli tak bardzo mu na tym zależało mogła nagiąć swoje zasady. Jednak obawiała się zbytniej familiarności. Mogła przez przypadek powiedzieć wprost co o nim myśli.
- Gdzie jedziemy?
- Do klubu. Raczej w żadnym nie byłaś, a sądzę że oboje potrzebujemy rozrywki.
-Klubu dla wampirów? - Spojrzał na nią kątem oka.
- Też. -Pro forma przewróciła oczami. Ale sama przed sobą przyznała się do lekkiego podekscytowania. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była w towarzystwie zwykłych ludzi. Nie jej żołnierzy czy nagabujących ją dziennikarek. Raczej wątpiła żeby udało jej się wtopić w tłum, ale będzie miała szansę na zdobycie telefonu komórkowego. Po kilku minutach król zaparkował samochód przed jednym z wysokich wieżowców. Kiedy wyłączył silnik Rosalie mogła usłyszeć dobiegającą ze środka głośną muzykę. Zanim zdążyła zareagować Tristran wysiadł i otworzył jej drzwi. Przyjęła jego dłoń i odetchnęła wypełnionym spalinami powietrzem. Pod warstwą zanieczyszczeń mogła wyczuć woń ludzi, którzy kłębili się w kolejce do wejścia.
- Gotowa? - Zapytał ujmując ją pod rękę. Skierował się w stronę drzwi wysoko unosząc głową. Rosalie bez problemu słyszała nawet najbardziej ciche szepty. Nie mieli nawet najmniejszej szansy na anonimowość.
- Nie wiem czy jestem wystarczająco dobrze ubrana. - Mruknęła, patrząc na ubrania kobiet zgromadzonych na ulicy. Sama w czarnej sukience do kolan i płaskich butach wyglądała jak uboga krewna.
- Oczywiście, że tak. - Wzdrygnęła się, gdy położył rękę na jej lędźwiach. Otworzono przed nimi drzwi, a Rosalie prawie zatrzymała się w miejscu. Gdyby nie ponaglający nacisk dłoni króla zatrzymałaby się i chłonęła atmosferę. Przerażająco głośna, rytmiczna muzyka. Feeria barw, która eksplodowała przy różnokolorowych rozbłyskach laserów. Zapach setek ludzi, pot i krążąca pod skórą krew. Tristran przeprowadził ją przez skłębiony tłum i stanął przy barze. - Podoba cię się?
- Tak, bardzo. - Pomimo tego, że była skupiona na chłonięciu nowych bodźców nie umknęło jej to, że wszyscy się na nich patrzą. Ani to, że jej odpowiedź król skwitował szerokim uśmiechem.
- Podejrzewałem, że może tak być. - Kiwnął ręką na barmana, a ten od razu podał mu dwie butelki krwi. Król przekazał jej jedno naczynie, a ona z wdzięcznością je przyjęła. Oboje unieśli butelki w niemym toaście i upili łyk. Krew nie smakowała tak dobrze jak ta w pałacu czy w domu Philipa, ale nie tak źle jak ta na froncie. Rosalie rozejrzała się po ich najbliższym otoczeniu. Praktycznie wszyscy patrzyli się na nich mniej lub bardziej ostentacyjnie. Zaczynała czuć się jak na wystawie.
- To wszystko co na dzisiaj zaplanowałeś? - Położyła w połowie opróżnioną butelkę na ladzie. Tristran pokręcił głową i nachylił się do niej konspiracyjnie.
- Nie, chciałem z tobą zatańczyć. - Chłodny oddech musnął jej ucho. Nie była pewna, dlaczego to robi. Jedna ręka położona na jej biodrze, a usta zdecydowanie zbyt blisko jej skóry. Wokół nie było żadnych wampirów, które mogły ich usłyszeć. W przeciwieństwie do innych księżniczek ona nie była zielona w stosunkach z mężczyznami. Nie była pewna co król chce osiągnąć, ale nie miała zamiaru mu tego ułatwiać.
- Oboje wiemy, że kiepska ze mnie tancerka. - Lekko odwróciła głowę, tak że prawie stykali się nosami. Tristran nie wyglądał na zaskoczonego, wręcz przeciwnie.
- Obiecałem, że cię nauczę. - Nie sprzeciwiła się, kiedy pociągnął ją na parkiet.
- Walca. - Mruknęła lawirując w gęstym tłumie. Król zaśmiał się głośno, czym zwrócił na siebie uwagę wielu osób.
- Skoro tamto ci nie wychodziło pomyślałem, że spróbujemy z bardziej nowoczesną muzyką. - Rosalie pokręciła głową, kiedy zbliżył się do niej. Nie musiała unosić głowy zbyt wysoko żeby spotkać jego wzrok.
- W czasach mojej młodości nie nazwalibyśmy tego muzyką. -Roześmiał się i chwycił jej dłoń. Przez dobrych kilka minut próbowała naśladować ruchy ludzi wokół niej. Musiało to wyglądać żałośnie, ale bardziej niż to jak robi z siebie idiotkę zajmował ją Tristran. Stał za nią i trzymając ręce na jej biodrach kołysał się w rytm muzyki. Zamknęła oczy nie chcąc widzieć rzucanych co chwile spojrzeń. Wyczuła jak nachyla się nad jej ramieniem, a sekundę później zimne usta wylądowały na jej szyi. Zatrzymała się wpół ruchu. Intymność tego gestu tak ją zaskoczyła, że przez moment nie zareagowała pozwalała jego wargom sunąć po delikatnej skórze.
- Nie rób tak więcej. - Gwałtownie szarpnęła głową i wysunęła się z jego uścisku. Nie chciała żeby wydawało się, że coś jest nie w porządku. Uśmiechnęła się lekko, ale jej oczy pozostały zimne.
- Muszę z tobą porozmawiać. Na zewnątrz, wasza wysokość. - Nie odpowiedział zaskoczony jej nagłą reakcją. Poprowadził ją do wyjścia. Jednak zatłoczona ulica jej nie wystarczała. Była zdeterminowana żeby znaleźć ustronne miejsce. Kiedy dostrzegła odpowiedni zaułek prawie do niego wbiegła. Stanęła wyprostowana z założonymi na piersi rękoma. Do tego twarde spojrzenie, które przyjmowała gdy musiała rugać swoich żołnierzy. Tristran wydawał się zaskoczony jej reakcją.- Nie powinieneś tego robić.
- Nie przesadzasz? To nic takiego. - Sarknęła głośno.
- To nie jest nic takiego. Tylko najbardziej znaczący pocałunek na jaki może się zdobyć wampir. Gdybyś mi wepchnął język do gardła w tamtym klubie to oznaczałoby mniej. - Widziała, że nie był przyzwyczajony do dostawania bury. Jednak nie miał zamiaru tego przyjąć ze spokojem.
- Ludzie już nie pamiętają o takich rzeczach.
- Na pewno? Wątpię. Nie powinieneś tak całować nikogo poza swoją żoną. - Ona nigdy nie pozwoliła tylko jednemu mężczyźnie na taki gest. - Masz zamiar to robić z każdą kandydatką?
- Może tak? Czy ci to przeszkadza? - Całkowicie nie rozumiał o co robi tyle zamieszania. Teraz prychnęła jak obrażony kot.
- Nie. Ale nigdy więcej nawet nie próbuj robić tego mnie. A teraz potrzebuje skorzystać z twojej komórki.

CZYTASZ
Wybór
ParanormalRok 2017, ale nie taki jaki znamy. Ponad trzysta lat temu istoty paranormalne zawładnęły światem. Od tamtej pory ziemia podzielona została na królestwa wampirów i wilkołaków jako najsilniejszych ras. Przez cały ten czas granica stała się miejscem n...