25.

3.1K 282 3
                                    

Rosalie wyobrażenie o sierocińcach miała jeszcze z własnego dzieciństwa. Zatłoczone, koszmarne miejsca, w których dzieciom żyło się gorzej niż na ulicy. Jednak dom dziecka finansowany z prywatnych funduszy pary królewskiej był całkowicie inny. Trzy piętrowy budynek poprzedzony był dużym ogrodem, a wszystkie dzieci ubrane były w schludne mundurki. Wampirzyce zostały posadzone na honorowych miejscach i zaczęły oglądać przedstawienie. Oprócz zwiedzania ośrodka to właśnie spektakl wystawiany przez podopiecznych miał być najważniejszą częścią tego wyjścia. Rosalie opuściła kilka wcześniejszych spotkań, więc od Nadii dowiedziała się, że w kolejnych dniach będą odwiedzać kolejne obiekty wspierane przez królową. Przewróciła tylko oczami i ponowie spojrzała na recytujące wierszyki dzieci. Nie skupiała się na nich zbytnio, ale starała się mieć na twarzy szeroki uśmiech. Kiedy akademia się skończyła księżniczki podzielono na dwie grupy. Każda z ich dostała za przewodnika opiekunkę i jedno ze starszych dzieci. Rosalie byłaby w stanie to wytrzymać. Gdyby Henry nie był do niej przyklejony. W trakcie odwiedzin liktorowie byli jeszcze bliżej niż zazwyczaj. Jakby miały zamiar się rzucić do gardeł wszystkim obecnym. Wampirzyca była bardzo cierpliwa i przez cały czas wizyty miała do twarzy przyklejony uśmiech. Jednak prawdziwie zaśmiała się dopiero po powrocie do pokoju. Na łóżku leżała komórka. Zrzuciła buty i od razu sięgnęła po telefon. Po chwili wybrała numer Philipa.

- Dostałaś mój prezent. - Brzmiał na zmęczonego, a Rosalie kątem oka spojrzała na zegarek. Miała jeszcze trzy dobre godziny do świtu. 

- A ty mój? - Udało się jej go rozśmieszyć. 

-  Tak, ale nie skończyłem jeszcze czytać. Oglądałem wiadomości. - Wampirzyca przewróciła oczami i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu. 

- I jak wrażenia? 

 - Henry naprawdę cię nienawidzi. Widać to nawet jeżeli jesteście na nagraniu przez dziesięć sekund. - Parsknęła cicho i poprawiła narzutę na łóżku. 

- Powiedz mi coś czego nie wiem. 

- Na prawdę chcesz żebym przeczytał to co napisałaś przed radą? O wiele lepiej byłoby gdybyś porozmawiała z Tristranem w cztery oczy. - Wampirzyca zawahała się na moment przypominając sobie ostatnią rozmowę z królem i późniejsze wydarzenia. 

- Chyba nie będzie chciał ze mną rozmawiać. 

- Może gdybyś zaczęła być dla niego milsza to byłby bardziej skory do współpracy. - Rosalie zawahała się przez moment, znała ten ton. Philip używał go niezmiernie rzadko i częściej w stosunku do Rogera niż do niej. - Dlatego idź do niego i przeproś. Potrzebujesz go po naszej stronie. - Dodał, kiedy nie odpowiadała przez chwilę. 

- Przeprosić go za to, że wyraziłam swoje zdanie na temat o którym wiem więcej od niego? 

- Zacznij go traktować jak swojego króla, a nie rozwydrzone dziecko. - Słyszała, że staje się coraz bardziej poirytowany. - Do Trajana nigdy byś tak nie powiedziała. - Nienawidziła nie mieć racji, więc tylko przytaknęła i się rozłączyła. Nie znosiła przyznawać się do błędu, ale widziała, że Simon kocha tą dziewczynę. Zagryzła zęby i zapukała do drzwi jego gabinetu. 

- Wejdź, Rosalie. Nie spodziewałem się ciebie dzisiaj. 

- Przyszłam żeby przeprosić. - Powiedziała gdy tylko otworzyła drzwi. Gdyby zaczęła od czegoś innego mogłaby się rozmyślić. Tristran wyłączył laptopa i wstał zza biurka. - Moje wcześniejsze zachowanie było nie na miejscu i jeszcze raz za nie przepraszam.  

- Rozumiem, że to co powiedziałem mogło być dla ciebie trudne. Jednak wolałbym żebyś więcej nie dąsała się tak następnym razem. - Poczuła w ustach smak słodkiej krwi. Przegryzła język. Przytaknęła królowi czekając aż rana się zagoi. 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz