18.

3.2K 266 7
                                    

Widząc jej wyciągniętą dłoń i wyraz twarzy świadczący o rychłym załamaniu resztek kontroli. Doszedł do wniosku, że nie powinien za wszelką cenę próbować zniszczyć dystansu między nimi. Teraz Rosalie zachowywała się jak osoba o chwiejnej psychice, a nie ktoś kto dowodzi jedną trzecia jego armii. Wzruszył ramionami i sięgnął do kieszeni spodni. Podał jej komórkę i z niewielkim uśmiechem patrzył jak dostrzega, że jest zablokowana. Przewróciła oczami i wyciągnęła rękę nie wypuszczając z niej telefonu. 

 -Byłbyś tak miły? - Zaimponowała mu tym, że potrafiła nadać swojemu głosowi taką słodycz. Chociaż sama prawie gotowała się ze złości. 

- Oczywiście. - Odpowiedział naśladując jej ton. Wpisał pięć cyfr i dwornie się ukłonił. Zignorowała go i wstukała jeden z niewielu numerów jakie pamiętała. Odebrał prawie od razu. 

- Wasza Wysokość? 

- To tylko ja, tato. Musiałam z tobą porozmawiać. - Odbiegła na odległość dobrego kilometra zanim upewniła się, że Tristran nie podsłucha rozmowy.

- Podejrzewałem, że zadzwonisz. Wszystko widziałem i muszę przyznać, że nie jestem zaskoczony. 

- Nie mam czasu na rozmowę o wywiadzie. Chciałam...

- Ja nie mówię o wywiadzie tylko o twoim wyjściu z Tristranem. - Zamrugała parę razy zdziwiona. 

- Skąd...

- Z instagrama. 

- Z czego? - Zapytała już całkowicie skołowana. Wiedziała, że w dzisiejszym świecie każda informacja rozchodzi się z prędkością światła. Jednak to, że Philip ma do nich dostęp ją zdziwiło. 

- Taka strona do udostępniania zdjęć i krótkich filmików. 

- Masz coś takiego? - Usłyszał niedowierzanie w jej głosie i cicho się zaśmiał. 

- Nie, ale twój brat jak najbardziej. Dobrze, że wampirzyce nie mają dostępu do internetu. Nawet z twoim doświadczeniem rozerwałby cię na strzępy. - Zrozumienie, dlaczego Philip jest w tak dobrym humorze wykraczało poza jej możliwości. Potrząsnęła tylko głową. 

- Nie o tym. O jeziorze. - Przez moment milczał, a kiedy znów się odezwał nie było w jego głosie śladu wesołości. 

- Tak?

- Królowa zaczęła się tym interesować. - Podejrzewała, że Tristran miał dostęp do tych informacji. Jednak nie miała zamiaru go o to pytać. I optymistycznie zakładała, że się tym nie interesował. Co prawda dokumenty i raporty, które składała nie zawierały wszystkich informacji, ale i tak obawiała się pytań.

- Porozmawiam z Trajanem. A ty wracaj do domu.

- Do zobaczenia.- Powiedziała już w próżnię. Philip się rozłączył. Wróciła do króla, który stał oparty o maskę samochodu. - Dziękuję za telefon. - Podała mu komórkę i spojrzała na niego uważnie. - Możemy wracać do pałacu? 

- Pod jednym warunkiem. - Zaplotła ręce na piersi i pokiwała głową pełna złych przeczuć. 

- Na ten pocałunek zareagowałaś tak żywiołowo, że nie może chodzić tylko o tradycję. Jak miał na imię? - Tego faktu nie wymazała ze swojego życiorysu. To było tak dawno temu.

- Casper. - Odpowiedziała z melancholijnym uśmiechem na twarzy. 

 - Twój ojciec usunął tą informacje z twoich akt. Nie sądziłem, że jest tak i opiekuńczy. 

- Tak, Philip jest bardzo opiekuńczy. Nawet jeżeli ktoś tego nie chce. - Nie wstydziła się swojego uczucia do Caspra, więc nie wiedziała dlaczego jej stwórca wyczyścił jej teczkę. Akurat to nie była najczarniejsza karta jej życiorysu. 

 - Co się z nim stało? 

- Zginął. - Nawet po tylu latach nadal czuła ukłucie żalu. Casper był jedynym mężczyzną, którego kochała. 

- Jak? 

- Ludzie po prostu umierają na wojnie. - Mruknęła lekko zirytowanym tonem. To, że miało to miejsce ponad trzysta lat wcześniej niewiele zmieniało. 

- Ludzie? Zakochałaś się z w człowieku? -Uśmiechnęła się na widok jego pełnego niedowierzania spojrzenia. 

- Tak. To aż tak niewiarygodne? - Tristran pokiwał głową. 

- Tak, to aż tak niewiarygodne. Nikt by nie uwierzył, że generał Rosalie Attle zakochała się w zwykłym mężczyźnie. Wiesz, myślę że zrobili by z tego niezły film. - Przewróciła oczami. Wiedziała jak ludzie ją widzą. Nigdy się tym zbytnio nie przejmowała. Niewiele było osób, na których jej zależało. Tristran rozejrzał się wokoło i zauważył, że w ich otoczeniu zaczyna zbierać się coraz więcej osób. - Może pojedziemy w bardziej ustronne miejsce? - Rosalie stłumiła wybuch śmiechu.

- Ale ja prowadzę. - Znała ten typ zblazowanego arystokraty. Gdy jeszcze nie miała zbyt wysokiego stopnia często dostawała takich pod opiekę, kiedy przyjeżdżali odbyć służbę wojskową. Rządni przygód, emocji. Chcący stawać oko w oko z niebezpieczeństwem, do momentu gdy rzeczywiście się z nim zmierzą. Wtedy najczęściej szybko kończyli swoją karierę i wracali do bezpiecznych pałaców. Setki kilometrów od linii frontu. Dlatego chciała się z nim pobawić. I na prawdę chciała poprowadzić ten samochód. Tristran zaśmiał się i rzucił jej kluczyki. Złapała je w locie i usiadła za kierownicą. Początkowo jechała powoli. Ale kiedy wyjechali na obwodnicę zaczęła testować jego możliwości. Kiedy przekroczyła trzysta kilometrów na godzinę spojrzała na Tristrana. Starał się wyglądać na pewnego siebie, ale widziała lekką nerwowość w jego oczach. 

- Nawet przy takiej prędkości szanse, że zginiemy w wypadku są marne. - Powiedziała radośnie wyprzedzając samochód, który jechał o jakieś dwieście kilometrów wolniej. 

- Wolałbym nie testować. - Mruknął zaciskając ręce w pięści. Rosalie pokiwała głową i mocniej wcisnęła pedał gazu. Silnik zaryczał,a na liczniku wskazówka przekroczyła czterysta. Dawno nie czuła się tak świetnie. - Gdzie jedziemy? 

- Do pałacu. - Rzucił jej zdziwione spojrzenie. 

- Dlaczego?

- Philip mi kazał. -Zobaczyła, że do Brindisi zostało im niecałe dziesięć kilometrów, więc powoli zaczęła zwalniać. 

- Zawsze robisz to co ci każe? 

- Zazwyczaj. - Kiedy po kilku minutach zjechali z autostrady mogła usłyszeć ciche westchnienie ulgi z siedzenia pasażera. Przed ścisłym centrum prawie zaczęła pełznąć. Główna ulica nadal była pełna ludzi i wampirów. Uważała żeby nie przejechać nachalnych dziennikarzy, którzy praktycznie wpychali jej się pod koła. W końcu zatrzymała się przed garażem i wysiadała z samochodu. Tristran po chwili wytoczył się ze środka. 

 - Jak się nazywa to auto? - Zapytała rzucając mu kluczyki. Złapał je jedną ręką i pokręcił głową. 

- Bugatti, Bugatti Chiron. - Rosalie spojrzała na samochód z szerokim uśmiechem.

- Kiedyś sobie takie kupię. - Król prychnął. 

- Nie zdziw się jak jutro dostaniesz mandat, albo nawet kilka. Jeździsz jak szatan. 

- Dziękuję. To był bardzo przyjemny wieczór, wasza wysokość. - Ukłoniła się nisko i na pięcie ruszyła w stronę pałacu. Pomimo wielu rzeczy to był na prawdę przyjemny wieczór. 

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz