Simon nie mógł wrócić z nią na salę, więc musiała zrobić to sama. Wszyscy, których mijała rzucali jej zaciekawione spojrzenia. Rosalie z przylepionym do twarzy uśmiechem znalazła Philipa. Rozmawiał z jednym z pozostałych książąt krwi. Kiedy podeszła odwrócił się w jej kierunku.
- Raimund, to moja córka Rosalie. Nie jestem pewien czy kiedykolwiek się poznaliście.
- Bardzo mi miło. - Wampirzyca podała mu rękę, ale on zamiast ją uścisnąć musnął jej wargi palcami. Została zmuszona do odbycia prawie piętnastominutowej, sztucznej do bólu pogawędki. Co chwilę rzucała pełne zniecierpliwienia spojrzenia w stronę Philipa, ale ten udawał że ich nie widzi. Gdy w końcu została z ojcem sam na sam chwyciła go za ramię. Pociągnęła do w bardziej odosobnioną cześć sali. - Wiedziałeś o tym?
- O czym? - Przewróciła oczami.
- O tym co powiedział mi Simon. - Wampir pokręcił głową.
- Nie. Najpierw chciał skontaktować się z tobą.
-Musimy porozmawiać o tym w domu. Jak najszybciej. - Starała się mówić jak najciszej. Chociaż w pomieszczeniu więcej było ludzi niż wampirów, a muzyka zagłuszała rozmowy.
- Nie możesz wychodzić z pałacu, Rosalie. Chyba, że król ci pozwoli. - Rosalie lekko się uśmiechnęła.
- Dobrze, zabierz Simona i niech ci powie o co mu chodziło. Ja dołączę do was jak najszybciej. -Nie czekała na odpowiedź, ale od razu ruszyła w kierunku postumentu. Tristran chwilowo nie tańczył z żadną wampirzycą, lecz siedział na tronie. - Wasza wysokość, muszę z tobą porozmawiać. - Kiedy tylko zbliżyła się do niego wstał.
- Mam taką nadzieję. - Chwycił ją za rękę . Nie miała innego wyjścia niż pójście za nim. Rosalie przewróciła oczami i zaczęła się zastanawiać czy zawsze jest taki dramatyczny. Opuścili z salę balową zbierając setki spojrzeń, których można było uniknąć. Tristran zaprowadził ją do gabinetu, który wcześniej należał do Trajana i z hukiem zamknął drzwi. - Czy ty jesteś nienormalna?
- Przepraszam? - Osłupiała odwróciła się w jego kierunku. Ledwo panowała nad swoim rozdrażnieniem, a król wcale jej w tym nie pomagał.
-Jeżeli ktoś by się o nim dowiedział zostałby zabity. A ty miałabyś cholerne problemy. - Kobieta patrzyła na niego ze zdziwieniem. Lekko przekrzywiła głowę i uniosła lewą brew.
- Nie przesadzasz? Simon jest niewiele młodszy od ciebie. - Tristran podszedł do biurka i wyciągnął z jednej z szuflad trzy opasłe teczki.
- Wiedziałem o twoim jednym synu. Jak on się nazywa...- Otworzył pierwszy folder i zaczął wertować zżółknięte strony. - Chrisopher Weir. Trzymasz go przy sobie daleko na froncie. Oprócz kilku osób nikt nie wie o tym, że to ty go przemieniłaś. Ale on! Nie możesz go przyprowadzać do pałacu. I dlaczego nie ma o nim słowa w twoich aktach, Rosalie? - Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Nigdy nie wypierałam się tego, że ich przemieniłam. - Tristran pokręcił głową.
- Może powinnaś. Przecież nie można tak przemieniać śmiertelników według własnego widzimisię. - Tego już nie mogła przyjąć na spokojnie. Rozmowa z Simonem nadszarpnęła jej cierpliwość, ale to Tristran ją zniszczył doszczętnie.
- Masz na myśli, że wampirzyca nie może przemienić człowieka według swojego widzimisię. Gdyby to działało w obie strony nasza armia nie byłaby tak liczna. -Jej głos ociekał jadem, o który się nawet nie podejrzewała.
- Nie możesz robić wszystkiego na co masz ochotę.
- Gdybym robiła wszystko na co mam ochotę to byłabym już daleko stąd. Pewna, że moi ludzie mają co jeść i że w ciągu dnia nie zaatakują ich wilkołaki. - Wysyczała patrząc mu prosto w oczy. - A nie bawiła się w przebieranki i wysłuchiwała pouczeń od dzieciaka młodszego ode mnie o dwieście lat. - Nie zauważyła, że zaczęła się do niego przybliżać. Dzielił ich teraz niecały metr. - I nigdy nie nazywaj uratowania chłopaka, który wykrwawia się na polu bitwy fanaberią. - Tristran patrzył na nią z taką samą wściekłością jak ona.
- Nie zapominaj do kogo mówisz, księżniczko. - Głośny śmiech jaki z siebie wydostał się z jej ust całkowicie nie pasował do sytuacji w jakiej się znaleźli. Jednak nie potrafiła się opanować. Po kilku chwilach przybrała znów szyderczy wyraz twarzy.
- Wiem dokładnie, mój królu. - Cedziła dokładnie każde słowo, patrząc jak oczy Tristrana zaczynają ciemnieć. - Te okoliczności sprawiają, że muszę pilnie porozmawiać z moim ojcem. Dlatego resztę dzisiejszej i jutrzejszą noc spędzę w jego domu. - Przez twarz wampira przebiegł złośliwy grymas, i pokręcił głową.
- Nie udzielam ci pozwolenia na wyjście z pałacu. - Kobieta zagryzła zęby i bez słowa wyszła z gabinetu. Tristran podążył za nią od razu. - Rosalie, gdzie ty idziesz?
- Do swojego pokoju. - Zaczęła schodzić piętro niżej wysoko podnosząc głowę. Nie odwracając się ze siebie pobiegła i zamknęła drzwi sypialni. Od razu zrzuciła niewygodne buty i zaczęła odpinać sukienkę. Ona także wylądowała na podłodze. Rosalie stała na środku pomieszczenia w samej bieliźnie, kiedy król wparował do środka bez pukania. Zanim schowała się w garderobie rzuciła mu pełne poirytowania spojrzenie. Chwilę później wyszła z niej ubrana w granatową, zwiewną spódnicę i czarny sweter.
- Te blizny...
- Tak naprawdę myślę, że chciałeś powiedzieć przepraszam. - Król spojrzał jej w oczy. Nie było w nich śladu wcześniejszej furii.
- Przepraszam. - Powiedział bardziej automatycznie niż szczerze. - Co ci się stało? Twoje plecy wyglądają....
-Wojna się stała, wasza wysokość. - Potrząsnęła głową. Wiedziała, że Tristran chce drążyć ten temat. Jednak zbolały wyraz jaj twarzy go od tego powstrzymał.
- Dlaczego się przebrałaś? - Rosalie podniosła suknię i położyła ją na łóżku.
- Idę porozmawiać z Philipem. - Król postąpił krok w jej kierunku.
- Nie masz pozwolenia na opuszczenie pałacu. - Odwróciła się w jego stronę i przewróciła oczami.
- Czy ja coś mówiłam o opuszczeniu pałacu? - Chciał powiedzieć jej coś jeszcze, ale zaczęła biec. U końca schodów czekał na nią Philip. Choć do świtu było jeszcze kilka dobrych godzin już wychodził. Kiedy go zobaczyła pokręciła głową.
- Wasza wysokość. - Philip skłonił się idącemu za nią królowi. Tristran z całej siły próbował nie pokazać po sobie, że wytrąciła go z równowagi. Zwłaszcza, że korytarz zapełniony był zarówno gośćmi, służbą jak i dziennikarzami.
-Philipie, to przyjemność jak zawsze. - Stwórca położył rękę na jej ramieniu i lekko ścisnął. Od razu zrozumiała, że ma jakiś plan.
- Rosalie jako twój stwórca, rozkazuję ci pójść ze mną. - Wampirzyca ledwie zdołała opanować uśmiech. Król miał mniej kontroli nad swoimi emocjami. Zaskoczenie i gniew odmalowały się na jego twarzy z całą siłą.
- Oczywiście, dobrze.- Wykrztusił król przez zaciśnięte zęby. Nie miał kontroli nad więzią wampira i jego stwórcy. Jeżeli Philip jej coś rozkazał nie mogła nie posłuchać. Narzędzie niezbędne do kontrolowania nowo przemienionego wampira dawało im szansę na opuszczenie pałacu pomimo braku zgody króla. Gdyby Rosalie nie wykonała rozkazu czułaby ból podobny do przypalania srebrem. Tristran oddalił się od nich bez słowa i wrócił na salę balową. Ona ujęła Philipa pod ramię i uniosła głowę.
- Dzięki tato.

CZYTASZ
Wybór
ParanormalRok 2017, ale nie taki jaki znamy. Ponad trzysta lat temu istoty paranormalne zawładnęły światem. Od tamtej pory ziemia podzielona została na królestwa wampirów i wilkołaków jako najsilniejszych ras. Przez cały ten czas granica stała się miejscem n...