Rozdział trzeci

18K 851 322
                                    

Kiedy tylko wchodzę do pokoju, od razu zauważam Bijou — siedzi na łóżku w prawym rogu pokoju z nogami podciągniętymi do klatki piersiowej, a na kolanach umieściła jakiś podręcznik, chyba od angielskiego. Zamykam za sobą drzwi. Momentalnie na mnie spogląda, a jej usta rozciągają się w uśmiechu. Nigdy wcześniej nie poznałam osoby, która miałaby tak pełne wargi — moja współlokatorka nie jest w stanie ich domknąć.

— Hej, jak minęła rozmowa z bratem? — zagaduje.

Macham lekceważąco ręką, nie chcąc zagłębiać się w ten temat.

— Przyprowadził swojego przyjaciela — mówię tylko, po czym z westchnieniem rzucam się na swoje łóżko.

Materac ugina się pode mną i moje ciało podskakuje, przez co się krzywię, jednak po chwili chowam twarz w pościel. Nie jest już tak świeża, jak na początku roku szkolnego i, szczerze mówiąc, przydałoby się ją wyprać. Odwracam się w stronę Bijou, podczas gdy ona z pocieszającym uśmiechem patrzy na mnie swoimi różnokolorowymi tęczówkami. Jedna z nich jest brązowa, druga zaś niebieska, a wygląda to naprawdę bardzo intrygująco.

— To on ma przyjaciół? — ciągnie, a ja chichoczę pod nosem.

— Najwyraźniej. Co prawda mówił mi o jakimś swoim kumplu jeszcze kilka miesięcy temu, ale nigdy nie wysyłał mi zdjęć, więc na początku go nie rozpoznałam — plotę po zastanowieniu. — Ach, no i mówił, że jest sympatyczny, ale jakoś nie wydawał mi się taki być.

Bijou unosi brwi.

— To niefajnie — stwierdza z grymasem na twarzy. Przytakuję. — Ale raczej nie będziesz go często widywać, więc nie ma się co martwić.

Racja. To, że wraz ze starszym bratem uczęszczam do jednej szkoły, wcale nie oznacza, iż muszę spędzać czas również z jego znajomymi. Powinnam znaleźć sobie własne grono sympatycznych osób, z którymi będę się dogadywać.

Moja współlokatorka ponownie zagłębia się w czytanie podręcznika, uprzednio przekręcając się na brzuch. Zgina nogi w kolanach, a mi rzucają się w oczy jej kolorowe skarpetki. Odkąd tylko się tu wprowadziłam, ani razu nie chodziła w innych, nie widziałam też jakichkolwiek normalnych skarpetek, same puchate, nadzwyczaj niepasujące do jej wieku. Cóż, najwyraźniej je lubi, nic mi do tego. Sama przecież mam podział skarpetek — jedne zakładam na prawą stopę, drugie na lewą, a poznaję to po tym, która strona jest bardziej rozciągnięta w miejscu największego palca. Właściwie moje zachowanie jest jeszcze bardziej nietypowe.

Z braku laku zgarniam z komody zeszyt z notatkami i zaczynam przypominać sobie zagadnienia z ostatniego wykładu. Jest do dosyć męczące, zatem już piętnaście minut później odkładam notatnik z powrotem na półkę i zaczynam ze znużeniem wgapiać się w Bijou.

— To dopiero drugi tydzień, a ja już jestem wyczerpana — mamroczę niemrawo.

Dziewczyna patrzy na mnie znad zeszytu, posyłając mi drwiące spojrzenie.

— Nie tylko ty — mówi. — Gdybym mogła, wpakowałabym się w autobus i wróciłabym do domu, a potem zjadłabym placek upieczony przez moją mamę i położyłabym się spać.

Jej słowa poprawiają mi nieco humor i uśmiecham się delikatnie.

— Taa, to plan idealny — jęczę, po czym osuwam się po ścianie i rozkładam na łóżku. — Zjadłabym wszystko, byleby było zrobione przez moją mamę. Nawet chleb kukurydziany! — wołam.

Bijou śmieje się głośno, a dźwięki wydobywające się z jej ust są tak zaraźliwe, że nie mija kilka sekund, a i ja jestem rozradowana.


PonurakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz