Rozdział dziewiętnasty

11.8K 663 85
                                    

ŚRODA, DWUDZIESTY WRZEŚNIA

Kolejny dzień zaczyna się całkiem identycznie jak poprzednie, tylko pogoda na zewnątrz ulega znacznej zmianie, tym samym zupełnie nie wpasowując się w radosne nastawienie zarówno Bijou, jak i innych studentów, których widzę podczas jazdy. Wieje mocny wicher, przez co jest także dosyć zimno i nikt nie jest na tyle odważny, by wyjść na dwór w koszulce na ramiączkach. Ja sama opatulona jestem grubą bluzą — najgrubszą ze wszystkich, które posiadam — ale i tak wiatr daje mi się we znaki. Doznaję ulgi, kiedy po krótkim spacerze spod przystanku autobusowego popycham mosiężne drzwi budynku, w którym mam pierwsze zajęcia, a ciepłe powietrze momentalnie mnie owiewa. 

Sheldon siedzi pośrodku trzeciego rzędu, a jego czarne jak smoła włosy ułożone są w artystycznym nieładzie, jakby wstał z łóżka dwie minuty temu. Unoszę kąciki ust w uśmiechu, kiedy jego zaspane oczy odwracają się w moją stronę.

— Nieprzespana noc? — zagajam, usadawiając się po jego lewej stronie.

— Ta — odpowiada zdawkowo. — Uczyłem się na test, od którego zależy, czy przyjmą mnie do kółka bibliotecznego. — Marszczę brwi, nieco zdezorientowana. — Ale...

— Robią tu takie testy? — dziwię się, wchodząc Sheldonowi w słowo. Nie gani mnie, za co jestem mu wdzięczna.

— Najwyraźniej. — Wzdycha. — Mimo że zaliczyłem nieprzespaną nockę, właściwie nic nie umiem. W sensie, nic nie pamiętam. Nie zdążyłem nawet wypić kawy, może to przez to — mamrocze niechętnie.

Przytakuję, usiłując powstrzymać podenerwowanie, jakie pojawia się w moim organizmie, kiedy tylko wspomnę dzisiejszą noc — przez bite dwie godziny moja dociekliwa współlokatorka bezustannie zadręczała mnie pytaniami odnoście Reubena i romansu, o jaki mnie z nim podejrzewa. Musiałam tłumaczyć jej, że chłopak jest po prostu przyjacielem mojego starszego brata i najzwyczajniej w świecie przekazał mi informacje od Clintona. Cóż, Bijou nie uwierzyła w to, podobnie jak ja. Różnica jest jednak taka, że ja dałam sobie z tym spokój, a ona wciąż i wciąż analizuje to od początku, by znaleźć choćby jedną wskazówkę na to, że Bennett ma co do mnie inne zamiary, aniżeli sądzę. Jakby tego było mało, Bijou za najwyższy cel ustanowiła sobie wyciągnięcie ode mnie wszystkich ciekawostek, więc kolejne kilka dni nie zapowiadają się nadzwyczaj miło.

Po zajęciach wybieram się z Sheldonem na kawę, korzystając z chwili przerwy. Okazuje się, że chłopak zapomniał wrzucić do kieszeni dżinsów pieniędzy, więc płacę za niego, chociaż ma marsową minę. Widzę jednak, jak bardzo jest zmęczony, zatem czuję obowiązek wydania na niego tych kilku drobniaków.

Następne wykłady mijają mi w szybkim tempie, ponieważ w mojej głowie krąży zbyt wiele myśli. Najpewniej wybudziłam je ze stanu otępienia krótkim wspomnieniem o wczorajszym wieczorze w jakże nieciekawym towarzystwie Reubena, za to teraz chciałabym porządnie palnąć się w łeb. 

Wzdycham ociężale i przekraczam próg sali, gdzie odbywa się gimnastyka, odziana w ściśle przylegające do moich nóg leginsy i podkoszulek na ramiączkach. Cieszę się, ponieważ będę mogła odreagować trochę dzisiejszy dzień, a przyda mi się to szczególnie, gdyż zaraz po tej lekcji wybieram się na basen, żeby spotkać się z Clintonem. Wyciągam sobie jedną z mat w kolorze brzoskwini i rozkładam ją w ostatnim rzędzie, tuż przed dziewczynami ze starszego rocznika, których chichot towarzyszy mi na każdych zajęciach, odkąd rozpoczął się semestr. Instruktorka wchodzi do pomieszczenia razem z kilkorgiem studentek, a jej szeroki uśmiech poprawia mi samopoczucie.

— Dzień dobry! — woła chwilę po tym, jak owe studentki rozsiadają się na swoich matach. Przebiega wzrokiem po wszystkich przybyłych, najprawdopodobniej oceniając, ile osób postanowiło nie przyjść. — Może dla niektórych gimnastyka nie jest ważna, ale wam, czyli tym, którzy postanowili jednak tutaj być, postaram się umilić dzisiejszy ponury dzień. Na początek się rozciągniemy, zacznijmy od kręcenia biodrami!

PonurakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz