Rozdział piąty

13.7K 791 302
                                    

Stoję z rozdziawionymi z oszołomienia ustami, podczas gdy blondynka siedząca okrakiem na Reubenie odwraca głowę w moją stronę. Pisk wydobywa się z jej gardła i błyskawicznie schodzi z chłopaka, po czym naciąga na piersi kołdrę. Moje spojrzenie mimowolnie ląduje na odkrytym fragmencie ciała Bennetta, którego dotąd nie było mi dane zobaczyć, a krew zaczyna szybciej krążyć w moim ciele. Teoretycznie powinnam być w tym momencie wzburzona, jednak najwyraźniej mój organizm postanowił trochę się ze mną pobawić, bo czuję, jak twardnieją mi sutki na widok ogromnego penisa chłopaka, a gardło zasycha na wiór.

— Co do... Caroline?! — chrypi, zauważając mnie w drzwiach pokoju.

Ma wybałuszone oczy i spogląda na mnie z tak wielkim rozjuszeniem, że wbija mnie to w podłogę. Rozchylam wargi, chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie nie odzywam się ani słowem. Robię krok w tył i z zdezorientowaniem odliczam drzwi po lewej stronie korytarza, chcąc upewnić się, że trafiłam w odpowiednie miejsce. Okazuje się, iż faktycznie są one ostatnimi, więc najpewniej chłopak, z którym rozmawiałam na parterze, chciał zrobić mi psikusa. Albo Reubenowi. W sumie nie jestem pewna, kto znajduje się teraz w bardziej niezręcznej sytuacji.

— Przepraszam, ja... — Z trudem sklecam słowa. — Chłopak na dole powiedział mi, że tu jest Clinton i... Nie wiedziałam, ja...

Przestaję wymachiwać rękoma, ponieważ nagle dociera do mnie świadomość, że to nienaturalne i po prostu głupie, a następnie zaciskam mocno oczy, chcąc doprowadzić się do względnego porządku. Kiedy do moich uszu docierają dźwięki szamotaniny, spoglądam na dziewczynę, która jeszcze chwilę temu uprawiała seks z Bennettem. Właśnie wciąga na nogi krótką spódniczkę, a potem poprawia biust w dekolcie koszulki na ramiączkach. Ma zaczerwienione policzki, kiedy mija mnie w drzwiach. Oddala się, nie mówiąc ani słowa do Reubena, czym ten wydaje się być zdenerwowany. Spostrzegam to, gdy ponownie przerzucam na niego spojrzenie.

— Pójdę już — bąkam.

Odwracam się na pięcie i wychodzę na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Prędko ruszam w kierunku schodów, idąc w ślady blondynki, ale odwracam się, gdy nagle słyszę za sobą krzyk:

— Caroline, zaczekaj! 

Reuben wypada z pokoju, ubrany już w dresowe spodnie, nisko zawieszone na jego biodrach. Przez ten mały fakt widocznie zarysowane V w dole jego brzucha jest wystawione na moje ciekawskie spojrzenie, które nie omieszka na zbyt długo wylądować w tamtych rejonach.

— Chodź, muszę z tobą porozmawiać — stwierdza, na co marszczę brwi.

— Jeśli chodzi o tę sytuację, nie musisz mi się tłumaczyć — mówię, wskazując w stronę schodów, gdzie chwilę temu zniknęła blondynka. — To nie moja sprawa.

Chłopak z westchnieniem przeciąga swoimi smukłymi palcami po włosach, tym samym mierzwiąc je jeszcze bardziej. Jego policzki są delikatnie zarumienione, a ja nie jestem w stanie stwierdzić, czy to z powodu zawstydzenia, czy może po prostu zmęczył się podczas stosunku. Ale raczej to drugie.

— Chodź — powtarza i znów wchodzi do pokoju.

Przez kilka sekund zaciekle zastanawiam się nad sensem włażenia do jego pokoju, aż w końcu poddaję się dociekliwości, którą odziedziczyłam i wniosłam na świat w momencie porodu, i również człapię do wnętrza. Bennett czeka tuż obok, jakby spodziewał się mojego zachowania, co nieco mnie wpienia. Nie mogę być aż tak przewidywalna, by jakiś nieznajomy wiedział, co uczynię, prawda?

Zamyka za mną drzwi i pociera dłonią kark, usiłując patrzeć wszędzie, byle nie na mnie.

— Mogłabyś nie mówić o tym Clintonowi? — prosi.

PonurakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz