NIEDZIELA, ÓSMY PAŹDZIERNIKA
Kobieca intuicja nie zawiodła mnie, gdy uparcie trzymało się mnie przeświadczenie, że dwie godziny jazdy samochodem do Indianapolis będą trudną podróżą.
Mój starszy brat bowiem nieustannie wpatrywał się w asfalt przed sobą, zupełnie jakby nie było mnie obok niego, a minę przez cały czas miał rozzłoszczoną. Nawet teraz, gdy spoglądam na niego znad stołu w jadalni, nie wygląda na zadowolonego. Na dodatek mama chyba spostrzegła, iż coś jest między nami nie tak, ale na razie tego nie komentuje. Tata tymczasem zajmuje się kompletnie innymi sprawami — jego główną zagwozdką jest wymyślenie sposobu, w jaki uda mu się zjeść całą masę pieczonych ziemniaków, które bezmyślnie nałożył sobie na talerz.
Wzdycham ociężale i wbijam spojrzenie w mięso, uprzednio nabijając je na widelec. Moja rodzicielka próbuje wplątać mnie w rozmowę o córce swojej przyjaciółki, która ma uczulenie na kakao, podobnie jak ja, ale nie za bardzo jej to wychodzi, ponieważ wciąż krążę myślami nad nieprzyjemną sytuacją, mającą miejsce wczorajszego ranka.
— Mówiłem ci, żebyś się z nim nie zadawała — powiedział ostro Clinton, przerywając huczącą ciszę dopiero po godzinie, odkąd przebrałam się we własne ciuchy i wyjechaliśmy spod mojego akademika. Byłam szczerze zaskoczona, że w ogóle postanowił odezwać się do mnie przed śmiercią. — Dobrze wiesz, jaki ma stosunek do kobiet.
— Wiem — przyznałam cicho.
— To dlaczego mnie nie posłuchałaś? — drążył.
Zacisnęłam usta.
— Nie mam pojęcia, Clinton. To się... po prostu stało.
Wciąż na mnie nie patrzył, kiedy mówił:
— A kiedy się zaczęło?
— O co dokładnie pytasz? — Spojrzałam na niego kątem oka, chcąc ocenić, jak bardzo w skali od jeden do dziesięć przesunęła się jego wściekłość. Oceniłam, że prawdopodobnie spadła do ośmiu, ale pewna być nie mogłam. W każdym razie i tak musiałam uważać. — Pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek czy pierwszy...
— Nie kończ — wszedł mi w słowo któryś raz w ciągu ostatnich kilku godzin. — Wciąż nie mogę znieść, że uprawiałaś z nim seks bez mojej wiedzy.
— Wolałbyś, żebym napisała ci esemesa? — sarknęłam buńczucznie.
Brat wyraźnie zgrzytał zębami, gdy na ułamek sekundy odwrócił uwagę od drogi i przyjrzał się moim oczom.
— Wolałbym, żebyś mi powiedziała, że coś między wami jest — odpowiedział, kiedy już przestał na mnie patrzeć. — Mógłbym przemówić ci do rozsądku, nim zaszłoby to za daleko.
Wywróciłam oczami, mocno podenerwowana. Wprawdzie doskonale wiem, iż sposób, w jaki postępuje, wynika z jego troski o mnie, jednak ciężko mi zaakceptować to, że przez cały czas domaga się rozległych informacji o każdej podjętej przeze mnie decyzji, choćby najbardziej błahej. Jestem już na tyle dorosła, by sama rozporządzać swoim życiem i nic mu do tego nawet, jeżeli postanowię spotykać się z jego przyjacielem.
— Już i tak po wszystkim — stwierdziłam słabym głosem i spuściłam wzrok na palce u dłoni, które nagle stały się o wiele ciekawsze, niżbym mogła się spodziewać. — Więcej się nie spotkamy.
— I bardzo dobrze, przynajmniej oszczędzisz sobie zbędnych rozczarowań.
Zgodziłam się z nim wczoraj i zgadzam się także teraz, aczkolwiek pomimo tego nie potrafię skasować ze świadomości myśli, iż zdążyłam się już rozczarować. Przy okazji samowolnie odłamałam z serca kilka kawałków i poharatałam je przez zgubne wyobrażenia — miałam wrażenie, że niektóre spojrzenia, jakie posyłał w moją stronę Reuben, czy też niektóre z jego pięknych uśmiechów i czułych pocałunków znaczyły coś więcej niż na pierwszy rzut oka można wywnioskować. Jak widać, pomyliłam się. Bennett przecież sam powiedział, że mnie nie kocha i nawet nie zamierza pokochać. W związku z tym nasza dalsza znajomość nie ma najmniejszego sensu, skoro ja czuję... czuję coś więcej. A on zupełnie nic.
CZYTASZ
Ponurak
RomanceCaroline wiedzie bezproblemowe życie przepełnione godzinami spędzonymi na nauce, sporządzaniem notatek i rozmowami z matką, którą uważa za swoją jedyną przyjaciółkę. Wkrótce rozpoczyna pierwszy semestr na uniwersytecie w Illinois, nie mając jakichko...