Jimin siedział w salonie swoich rodziców przy małej toaletce przywiezionej przez stylistkę, która miała zająć się przygotowaniem go do ślubu. Dziewczyna na prawdę znała się na rzeczy, jego ojciec postarał się w tej sprawie. Wiedział, że będzie dużo dziennikarzy przez ich status społeczny i chciał żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Stylista na początek zaczęła zajmować się jego włosami. Jimin cały czas nic nie mówiąc patrzył na swoje odbicie w lustrze.
- Wydajesz się dość smutny jak na dzień swojego ślubu. - powiedziała gdy spryskiwała włosy lakierem i uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Rozumiem, że pewnie masz jakieś wątpliwości, to często się zdarza. Wszystko będzie dobrze jeśli ją na prawdę kochasz.
- Wiem, dziękuje...- zmusił się do lekkiego uśmiechu. Łatwo jej było mówić. Z resztą sama powiedziała "jeśli ją na prawdę kochasz...", zabawne.
- Teraz zrobię ci lekki makijaż, bo masz trochę opuchnięte oczy. Źle śpisz? - dziewczyna odwróciła go w swoją stronę tak aby mogła widzieć jego twarz.
- Mam dużo pracy. - odparł cicho.
-Ah rozumiem, to musi być ciężkie prowadzić firmę w tak młodym wieku. Robienie makijażu nie zajęło jej dużo czasu. Więcej też nic nie mówiła, bo zauważyła, że chłopak nie jest w nastroju do rozmowy. W ciszy dokończyła swoją pracę i opuściła miejsce. Jimin rozebrał się z swojego dotychczasowego stroju i stanął przed lustrem. Ubrał białą koszulę, czarny garnitur i krawat. Wyglądał na prawdę olśniewająco, jedyne czego mu brakowało to uśmiech. Wyszedł z pokoju i udał się do przedpokoju gdzie już czekali na niego rodzice.
- Jak pięknie! - jego mama podeszła do niego z uśmiechem gdy zobaczyła, że schodzi z schodów. - Jestem taka szczęśliwa. - powiedziała i przytuliła go.
- Kochanie idź już do auta. - powiedział jego ojciec. - Ja muszę jeszcze coś załatwić z Jiminem.
- Dobrze, ale pośpieszcie się. - powiedziała z uśmiechem, nie świadoma intrygi jej męża i wyszła.
- Masz niczego nie spieprzyć. Wiesz co masz robić, prawda?
- Tak, wiem. - Jimin złapał za swój płaszcz. - Możemy iść?
- Wiedz, że jeśli coś pójdzie nie tak to nie waż się nazywać siebie moim synem. I zacznij się uśmiechać, bo dziennikarze zaraz coś zauważą. Masz ją poślubić z uśmiechem na twarzy.
Jimin nic nie odpowiedział, tylko go wyprzedził, złapał za klamkę i wyszedł z domu. Szybko wsiadł do auta i zajął miejsce obok mamy.
- Wszystko w porządku? - zapytała kobieta widząc jego wyraz twarzy.
- Tak, mamo.
Gdy jego ojciec również wsiadł do auta ruszyli w stronę miejsca gdzie miał się odbyć ślub. W trakcie jazdy Jimin poczuł wibrację w telefonie, wyciągnął go i odczytał sms'a od Taehyunga.
"Przyjdę, ale masz nie zniszczyć sobie życia "
********************************
- Rozmawiałeś z Jungkookiem? - Hoseok przytulał Tae. Było zimno a oni stali przed kościołem. Młodszy nie chciał jeszcze wchodzić do środka, chciał jeszcze przed zobaczyć się z Jiminem i mu nagadać.
- Tak, powiedział, że nie przyjdzie. Był totalnie poważny, jedyny nasz sposób teraz to przekonać Jimina. To nie będzie łatwe. Tylko ten bachor byłby w stanie to zrobić. - Tae był na prawdę zły. Martwił się o swojego przyjaciela.
- Nie wyzywaj go, dużo przeszedł. Nie dziwię się, że go to nie obchodzi. - Hoseok pogładził włosy swojego chłopaka.
- Masz rację, przepraszam.
Po niedługim czasie samochód Jimina podjechał pod kościół. Na początek wysiedli jego rodzice a później on sam. Tae od razu do niego podbiegł.
- Dziękuję, że przyszedłeś. - uśmiechnął się lekko. - Ale będę musiał cię rozczarować.
- Nawet nie próbuj... - chłopak pokręcił głową.
- Idę do środka, tu jest zimno. - powiedział i szybko ruszył w stronę wejścia zostawiając go samego.
- Jimin! - chłopak krzyknął za nim ale został zignorowany. Hoseok podszedł do niego z smutkiem, objął i również zaprowadził do środka. Wiedział, że tak będzie jednak nie chciał odbierać nadziei młodszemu, widział jak bardzo to przeżywał. Jednak Jimin był nie ugięty, zawsze był uparty i to by graniczyło z cudem aby go tak szybko przekonać. Dobrze o tym wiedział, nie potrafił jednak zrozumieć czemu tak postępuje. Czemu jest taki posłuszny ojcu. W środku było pełno ludzi, zaprosili chyba wszystkich których znali. Wystrój też był piękny. Wszędzie chodzili ludzie z aparatami i kamerami. Szkoda tylko, że wszystko było takie sztuczne. Wszystko na pokaz. Biedny Jimin.
- Napiszę do niego. - Tae wyciągnął telefon.
- Skarbie, proszę uspokój się. - powiedział i zabrał mu telefon. - Nie możesz nikogo do niczego zmuszać. Już spokojnie. To ich decyzja, nie twoja.
Po kilku minutach rozpoczęła się ceremonia zniszczenia życia. Wszyscy ludzie zgromadzeni tam byli zbyt głupi żeby zauważyć, że coś jest nie tak. Zaczęła grać muzyka, wszyscy byli szczęśliwi, wszystko było sztuczne. Wszystko z wyjątkiem Jimina, on stał smutny.
- Boże jak ona wygląda, nie mogę na nią patrzeć. - szepnął Tae na ucho Hobiemu, gdy Misang zjawiła się w kościele.
- Wiem, ja też.
Dziewczyna szła z uśmiechem na twarzy. Jej cała kreacja była okropna. Wyglądało na to, że dziewczyna po prostu chciała być najbardziej widoczna, jednak nie wyszło jej bycie najładniejszą. Gdy doszła do Jimina jeszcze bardziej się do niego uśmiechnęła. Jimin jednak zignorował to, patrzył na ludzi na sali. Cały czas jego wzrok przykuwał Taehyung, który za każdym razem gdy ich spojrzenie się spotykało kręcił głową na nie i jego ojciec, który patrzył na niego morderczym wzrokiem. Wszędzie dokoła byli parszywi ludzi i ta durna Misang obok. Nie wiedział jak on to przetrwa. Niestety nadszedł czas przysięgi. Czas, który był najgorszym w jego życiu.
- Czy ty Park Jimin bierzesz sobie..
- Jimin! - głos mężczyzny został przerwany krzykiem młodego chłopaka. Jimin natychmiast odwrócił się w stronę dobiegającego głosu, który bardzo dobrze znał. - Nie rób czegoś przeciwko samemu siebie!
Serce Jimina zbiło szybciej, na przejściu pomiędzy ławkami pełnymi ludźmi stał Jungkook. Patrzył na niego spojrzeniem przepełnionym obawom.
- Boże tak! - Taehyung krzyknął do Hoseoka widząc to co się dzieje. Szybko jakiś dwóch ochroniarzy podeszło do Jungkooka i zaczęło prowadzić w stronę wyjścia. Chłopak szarpał się ale był zbyt słaby.
- Czy ty Park Jimin bierzesz sobie za żonę Misang i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci? - powtórzył tym razem bez żadnej przerwy mężczyzna. Jimin spojrzał na Taehyunga, który dalej kręcił głową na nie, później na swojego ojca, który posłał mu gniewne spojrzenie widząc jego zachowanie.
- Jimin? - Misang chciała go pospieszyć.
Chłopak opuścił wzrok po czym spojrzał w stronę drzwi, przy których ochroniarze próbowali wyrzucić Jungooka, jednak chłopak nie dawał się i cały czas patrzył na Jimina. Starszy widząc to uśmiechnął się.
- Nie. - odpowiedział pierwszy raz szczerze tego dnia.
CZYTASZ
Sprzedany - Jikook
FanfictionJungkook trafia na licytacje gdzie zostaje kupiony przez bogatego biznesmena Jimina. Czy jego życie zmieni się w piekło?