Rozdział 11

2.7K 121 1
                                    

- Opowiesz mi coś o swoim bracie?- poczułam potrzebę dowiedzenia się czegoś o nim, w końcu to on na mnie teraz poluje. Na ostatnie słowo z moich myśli przeszedł mnie dreszcz.

- Czemu chcesz coś o nim wiedzieć?- zapytał oburzony.

- To chyba normalne, że ciekawi mnie z kim będę musiała się mierzyć.- powiedziałam trochę naburmuszona.

- No tak ... Eh, nazywa się Damnum...

-Damnum?- natychmiastowo mu przerwałam.

- Tak, Damnum, to oznacza stratę i o ironio nie dość, że on sam jest moją stratą, może zabrać mi coś o wiele cenniejszego- spojrzał czule na mnie.- Dam zawsze był inny, nawet z wyglądu. Odkąd pamiętam jego wyraz twarzy  pozostawał niezmiennie twardy i szorstki, jakby był wykuty z kamienia, nigdy nie okazywał radości z obcowania z Panem. Był stonowany, jego ciemno brązowe oczy obserwowały wszystko przenikliwie, jakby spodziewał się ataku. Kiedy myślę o nim mam przed oczami obraz, gdy siedzi pod jednym  z rajskich drzew, patrząc na wszystkich wokoło, a  płomyki słońca, które przedarło się przez gałęzie, odbijają się w jego złotych włosach.- na chwilę zamilknął.- Po tym jak upadł jego wygląd się zmienił, nieznacznie, ale jednak. Jego oczy stały się czarne jak smoła, a włosy straciły blask i wyblakły, twarde rysy twarzy jeszcze bardziej się wyostrzyły. 

 Moi niebiańscy przyjaciele tłumaczyli mi, że nie mogłem nic z tym zrobić, nie mogłem powstrzymać jego upadku. Jednak ja mam wrażenie, że mogłem go bardziej wspierać, więcej rozmawiać...

- Przecież to nie twoja wina, to był jego wybór.- powiedziałam chcąc go pocieszyć.

- Niby tak, ale mogłem próbować, zauważyć, że coś jest nie tak, że oddala się od nas. Niestety był zawsze czarną owcą wśród nas, nigdy nie chciał być przy mnie więcej niż wnosiła potrzeba, wydawało mi się, że mnie nienawidzi, a po tym co mi zrobił zyskałem pewność. Ziarno zła musiało kiełkować w nim już od wielu lat...

Było mi go tak bardzo szkoda, było widać, że tęskni za bratem i obwinia siebie za jego decyzję, lecz bezpodstawnie w końcu każdy ma wolną wolę. Sam jest taki dobry i łagodny. Wystarczy spojrzeć w jego oczy i już można poznać jego wszelkie intencje. Cieszę się ktoś tak dobry jak on zajmuje się mną, dzięki temu czuję się bezpieczna.

Samuel głaszcze machinalnie moje włosy, pochłonięty swoimi myślami. Jego dotyk mnie uspokaja, czuje, że ogarnia mnie coraz większa senność ...

Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz