Rozdział 14

2.3K 113 13
                                    

Siedziałam skulona w kącie łóżka, gapiąc się na Sama z wyrzutem. Przesadził, frustrować się na mnie za coś czego nie zrobiłam? Właściwie to nie rozumiem jego gniewu, przecież to tylko sen, nic nieznaczący sen.

Widziałam, że jest mu przykro, ale nie odpuszczę mu tak łatwo, już to przerabiałam z Conorem i więcej nie zamierzam. Niech cierpi, zasłużył. Nie będę się do niego odzywać, no może będę, ale tylko wtedy kiedy zajdzie taka potrzeba.

Sam chciał mnie znowu przepraszać, ale rozproszył go dźwięk na podjeździe. Nasłuchiwał, ale ja nie musiałam myśleć nad tym co to oznacza. Rodzice wrócili wcześniej... Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do okna by się upewnić. Zobaczyłam, że mama wysiada z auta, a tata jeszcze coś tam szuka . Cholera... Musiałam szybko myśleć co zrobić z Samem, przecież nie schowam go w szafie.

Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Jeśli chłopak nie wyjdzie z pokoju a rodzice nie wejdą do niego, to może nie odkryją naszego gościa. Tak wiem beznadziejny plan, ale tą chwilę musi wystarczyć. Odwróciłam się na Sama, był zaniepokojony i znowu trzymał miecz.

- Odłóż to- powiedziałam wskazując na oręż w jego dłoniach.- To nikt zły.- stałam już przy wyjściu z pokoju.- I pod żadnym pozorem nie wychodź stąd. Zrozumiano? - przytaknął.

Zbiegłam szybko po schodach. Zastałam rodziców w przedpokoju, mama akurat stawiała walizkę na podłodze, gdy mnie zobaczyła na jej pełnych ustach pojawił się uśmiech. Rozłożyła ręce, w zachęcającym geście do przytulenia, chwile później byłam w jej ramionach.

-Dobrze cie widzieć skarbie- powiedziała.

- Wiem, wiem.- odsunęłam się od niej.- Co was skłoniło do szybszego powrotu?- zapytałam niby obojętnie.

- A co przeszkadzamy ci?- zapytał roześmiany tata.

-N...nie.

- No to dobrze. Załatwiliśmy nasze sprawy szybciej i nie było potrzeby, żeby zostać. Szczególnie, że mama się o ciebie martwiła.

- Oj, nie tylko ja.

- Co poradzę, że jest moją małą córeczką- objął mnie ramieniem.

-Nie przesadzaj tato.

Na górze skrzypnęły drzwi. Spojrzałam w stronę schodów z przerażeniem. Błagam Sam nie rób tego, jeśli chcesz ze mną się kontaktować nie rób tego. Moje prośby były jednak daremne. Słyszałam kroki stąpające po miękkim dywanie i wiedziałam co czeka mnie za kilka chwil.

Najpierw Sama dostrzegła mama, gdy tata zobaczył, że mama skupiła się na czymś innym spojrzał także w tym kierunku. Jego twarz była zaszokowana i trochę zdenerwowana.

-Elenor zapomniałaś nam o czymś powiedzieć?- zapytał lekko surowym głosem.

- Taak... To znaczy Nie!- powiedziałam zakłopotana.- Po prostu nie miałam jeszcze czasu.- Chłopak zszedł po schodach a ja mordowałam go spojrzeniem. -Tato, mamo to jest Samuel. Samuelu to są moi rodzice.

-Dzień dobry.- powiedział zażenowany. Pff i dobrze mu tak mógł siedzieć na górze.

- Witaj- powiedziała przyjacielsko mama.- Jesteś chłopakiem El?- tata zakrztusił się na te słowa.

-Nie, nie, nie, to mój przyjaciel- powiedziałam szybko.- Pamiętasz źle się czułam,a on przyszedł sprawdzić czy wszystko dobrze.

- Rozumiem. A szkoda, wydajesz się być miłym chłopakiem.- powiedziała uśmiechając się szeroko. - Wiem, że wydaje się oschła, ale daj jej szanse. Po dłuższym czasie można się do niej przyzwyczaić.- mówiła do Sama patrząc na mnie z udawanym pobłażaniem.

-MAMO!

-ELIZO!- tata zabrał głos w tym samym czasie.

- No co?- zapytała niewinnie mama.- Ma ktoś może ochotę na obiad? Edwardzie przynieś pizzę z samochodu, starczy dla wszystkich.- powiedziała nie czekając na odpowiedź. -A was zapraszam do kuchni.

Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz