Rozdział 9

3.5K 184 35
                                    

Wszystko w mojej głowie przypominało chaos. Co się stało w łazience przypominało teraz jeden z najczarniejszych koszmarów. Jedyną różnicą było to, że to wszystko było prawdziwe. Siedziałam nadal skulona w ramionach Bruneta.Nie wiem nawet dlaczego. W końcu go też powinnam się bać. Sam na pewno nie jest normalny.

Czemu nie chce mi niczego wyjaśnić.  Przecież musi coś wiedzieć. Jak pozbył się tego paskudztwa, co to za miecz? Nie miał go przy sobie. Mam taki mętlik w głowie. Z jednej strony wszystko wydaje mi się znajome. Znam skądś Sama inaczej nie ufałabym mu aż tak. Nie lgnęłabym do niego jak ćma do światła.

- Co tu się dzieje?- szepnęłam.- Sam, proszę powiedz.

- Nie mogę.- powiedział po chwili milczenia.- Nie mogę cie stracić.-w jego słowach było słychać ból.

-Jeśli nie wyjaśnisz mi tego co się tu dzieje to mnie stracisz.- powiedziałam łagodnie.

- Nie rozumiesz, nie możesz tego pojąć. Nie dasz rady.

- Skąd możesz to wiedzieć.

-Bo jesteś człowiekiem.Tylko człowiekiem. - przytulił mnie mocniej, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.

-A więc kim ty jesteś?-zapytałam niepewnie.

-Tego też nie mogę ci powiedzieć.- był wręcz zdesperowany.- Jak ci powiem to mnie zostawisz. 

-Sam. - podniosłam delikatnie jego głowę tak aby patrzył mi w oczy.- Proszę powiedz. Musisz mi powiedzieć.

- Wiem. - przyznał mi rację.-Lecz na nasze nieszczęście jestem zbyt samolubny, by dopuścić do siebie myśl, że nie będzie cie przy mnie. Myśli, że ktoś będzie cie miał w swych ramionach, patrzył na ciebie tak jak ja.  To za bardzo mnie boli. Nie mogę znieść tego,że ktoś może zabrać osobę, duszę, która zawszę była przy mnie.

Nie rozumiałam o co mu chodzi. Czemu ktoś miałby mnie zabrać. I przecież ja znam go od kilku dni. Nigdy wcześniej go nie spotkałam. Nie byłam z nim. To wszystko jest zbyt nie jasne. 

-Ja nie rozumiem...

- Wiem i to jest jednocześnie wybawieniem i przekleństwem.

-Czy nie uważasz, że zasługuję na prawdę?

-Oh, zasługujesz na o wiele więcej. 

-Ale ja chcę tylko prawdy.

-Tylko i aż prawdy.- westchnął.- Prawda was wyzwoli, ale jeśli ciebie zniewoli?  Co wtedy?

- Wtedy pogodzę się z losem, bo będę go znać. Lecz nigdy nie będę potrafiła zaakceptować nie świadomości, która zatruwa mój mózg.- powiedziałam pewnie.

-Skoro sobie tego życzysz.-poddał się.- Czy będę kiedykolwiek potrafił oprzeć się twej woli?-zapytał, głaszcząc mnie po policzku. Nie  oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, tylko zaczął opowiadać.- Dawno temu gdy świat został podzielony. Część z nas wybrała drogę dobra i prawości, lecz druga połowa wybrała ścieżkę zła. Ja zostałem przy naszym stworzycielu, lecz mój brat oddał się ogniu piekielnemu. Raniło to moje serce i duszę, lecz to był jego wybór.Odszedł, zostawił mnie, moje niepewności i lęki. Jednakże ja trwałem przy naszym Panu. 

 Nie zajmowałem ważnego miejsca, ale byłem blisko Boga i to mi wystarczyło. Lecz jako brzmi moje imię Samuel, które w twoim języku ma tak wiele tłumaczeń. A jedno z nich brzmi ,,Bóg wysłuchał". Ludzie prosili by za moim pośrednictwem Pan wysłuchał ich pragnień. Najczęściej unikałem tego. Raz zwróciła się do mnie kobieta.  Dusza jej była niewinna,  nie skażona. Błagała o opiekę nad jej dzieckiem, które rosło w jej łonie. Wiedziała, że na  świecie zbyt wiele zła by jej dziecię miało się w nim narodzić. Nie potrafiłem jej odmówić. Dusza tego dziecka, była zbyt dla mnie atrakcyjna, zbyt prawa, tak doskonała. 

To było moje pierwsze przewinienie jakie popełniłem. Wziąłem tą duszyczkę pod me ramiona. Została mi przebaczona ta słabość. Lecz jeden warunek został mi postawiony. Jeśli ktokolwiek , kiedykolwiek upomni się o tą duszę, wróci ona tam gdzie jej miejsce i nic z tym nie zrobię. Zgodziłem się. Była ona przy mnie, nie cieleśnie, ale była przez tysiące lat. Dawała sens mej egzystencji i odpędzała niepewności. Dawała szczęście. Dawała mi wszystko to czego nie miał mój brat. 

Kumulował w sobie zazdrość patrząc na mnie i mój jedyny skarb z piekielnej otchłani. Chciał mi ją odebrać. Zabrać mi samego siebie. Bo bez mojej perły nie było już mnie. W końcu znalazł sposób.Przeszukał całe piekło by go zdobyć i udało mu się to. Podszedł pod bramy raju. I zaczął się upominać o moje serce. Nie mogłem nic zrobić , byłem bezradny. Jednak mój brat nie rozważył jednej kwestii, miała ona wrócić tam gdzie jej miejsce. A nie pochodziła ona z domu szatana, lecz z ziemi. I tam wróciła. A Pan w swej przychylności pozwolił mi baczyć nad jej życiem. Uczynił mnie jej aniołem stróżem. 

Bolała mnie nasza rozłąka,   ale obserwowałem ją. Jak dorasta i się zmienia. I pomimo, że była człowiekiem nadal ją kochałem. Łamiąc tym tak wiele praw, kochałem ją całym sobą, najczystszą miłością jaka istnieje. Jednak ten nieszczęśnik nie dał sobie spokoju. Szukał jej długo, zeszło mu to kilkanaście ludzkich lat. Aż w końcu mu się to udało. Będąc w niebiosach nie mogłem powstrzymać go przed zabraniem jej ze sobą. Błagałem o pozwolenie aby ją uratować dziewczynę. Za  każdym razem otrzymywałem tą samą odpowiedź. 

Każdy dokonuje swych wyborów, każdy ma prawo do swej drogi. Lecz jedne drzwi zamykają drugie. Niektóre decyzje są nie odwracalne. Bóg dał nam wolną wole. Miałem wybór patrzyć jak mój brat kala moja miłość złem tkwiącym w nim, lub ją ratować za cenę utraty wstępu do bram Pana. Stracenia miłości Boga, wygnania. Ale dla niej zrobiłbym wszystko. Dla niej upadłem, dla mej miłości... Dla niej wstrząsnąłbym  niebem i zawładnął  piekłem, by tylko spoczęła u boku mego.  A więc wyrzekłem się chwały Pana mego, by ją ratować. Dla ciebie zrobiłbym o wiele więcej ukochana...- zakończył patrząc w moje oczy.

Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz