Rozdział 33

1.5K 86 2
                                    

- Co masz na myśli? - zapytałam zaniepokojona.

- Eleonor to nie przez trzęsienie ziemi. - zetknął na dom.

- Jak bardo jesteśmy w dupie?-  Damnum spojrzał na mnie karcąco. - Och, błagam cie moje słownictwo to nasz najmniejszy problem.

- No cóż... bardziej niż możesz sobie to wyobrazić. Szczerze mówiąc nie wiem czy sobie poradzimy.

- Dziękuję za pocieszenie, ale co tak właściwie się dzieje?

- Kolejna próba ukarania mnie i zabrania ciebie tylko, że tym razem bardziej się postarali, chyba skończyła się im cierpliwość. 

Spojrzałam ze strachem w niebo, samo w sobie wyglądało niepokojąco. Zaczęłam odczuwać delikatne bóle brzucha wywołane stresem. Co się teraz stanie? Nie byłam pewna czy chce znać odpowiedź na to pytanie. Pioruny pojawiały się coraz częściej. Z każdym grzmotem wydawało mi się, że zło jest coraz bliżej. Chyba nigdy w życiu  aż tak sie nie bałam.

Spojrzałam na Damnuma, który chwile temu postawił mnie na ziemi. Jego twarz była przepełniona skupieniem, pewnie wymyślał plan działania, lecz oprócz tego dostrzegałam na niej cień niepokoju.

W oddali zobaczyłam białą plamę zbliżającą się do nas. Strach owładnął moim ciałem. Z każdą chwilą plama nabierała kształtu. Gdy była dość blisko dało się dostrzec białe  skrzydła. Ułożyło mi trochę. W końcu Samuel wylądował przed nami.

- Witaj Elenor.

- Cześć.

Samuel spojrzał na brata z odrazą, Damnum nie odpowiedział mu.

- Widzisz co narobiłeś.-powiedział Samuel.

- Widzę, lecz nie żałuję.

- Nie żałujesz tego, że Elenor może zostać stracona? - Samuelem szarpały emocje.

- Miała chociaż szanse żyć. A ja dołożę wszelkich starań by wiodła jak najdłuższy żywot. - Damnum zachował spokój.

- A co ty niby możesz zrobić? - powiedział wściekły.

- Więcej niż Ci się wydaje.

- Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, że w dniu w którym wezwałeś ją na ziemię odebrałeś jej bezpieczeństwo?

- Możliwe, lecz dałem jej życie i wolną wolę, czyli znacznie więcej niż ty kiedykolwiek byłbyś wstanie.

Błyskawice i grzmoty pojawiały się coraz częściej, a wiatr się wzmagał. Byłam coraz bardziej przerażona.

- Rozumiem, że za sobą nie przepadacie, ale do jasnej cholery to wygląda jakby świat się kończył.

Oboje spojrzeli na niebo. W chmurach  pojawił  się prześwit  z którego wyłaniały się bezkształtne cienie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Może nie maraton, ale zawsze coś 😉😉😉

Rozdział pisany na szybko 😮

Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz