Rozdział 28

1.6K 93 4
                                    

Damnum chwycił się w nerwowym geście. Wyglądał na udręczonego.

- Spodziewałem się tego,więc nie wiem czemu jest mi tak trudno sprostać twej ciekawości.- zamilkł na chwile.- Ale rozumiem, że zasługujesz na prawdę. I ja również zasługuje na to, żeby być wysłuchanym. Elenor starałem się nie ingerować w twoje decyzję, nie przekonywać cie za bardzo do mnie, ani nie oddalać od tego ziemskiego żywota. Zawsze chciałem, żebyś wyrobiła sobie opinię o mnie na podstawie tego co dla ciebie będzie dobre a co złe. Niestety Samuel próbował mi to udaremnić. Elenor po mimo tego co słyszałaś,tego co o mnie wiesz i tak jesteś w stanie powierzyć mi swoje życie, sam nie jestem pewien czy dobrze czy źle. Musisz wiedzieć, że nie ważne co się stanie ja będę starał się cie chronić, choćbym miał płonąć w ogniu wiecznym.

- Damnum rozumiem i wiele to dla mnie znaczy, ale wiele spraw dręczy moją głowę już od dawna. - chwyciłam go za dłoń i uścisnęłam w geście otuchy,  zaraz po tym puściłam ją.  - Zacznijmy od początku. Samuel mówił, że matka ofiarowała mnie Bogu.

- Tak zgadza się twoją duszę. - potwierdził.- A, że Samuel był tym który tą prośbę przekazał uznał, że należysz do niego.

- Mówił również, że byliśmy szczęśliwi,że trwaliśmy we szczęściu razem, a ty nam tego zazdrościłeś. Tak było? 

- Jest w tym cień prawdy. Byłaś szczęśliwa na niebieskim łonie, ale szczęśliwa przy nas wszystkich. Twoje pojawienie było wydarzeniem na ogromną skalę. Radość panowała w każdym zakątku nieba, co zaczęło się nie podobać Samuelowi, ale udawał pokornego i zadowolonego z sytuacji. Lecz ty co raz chętniej spędzałaś ze mną czas. Byłaś taka wrażliwa na ludzkie nieszczęście, może dlatego, że podświadomie było ci bardzo bliskie. Twoja mała duszyczka stała się mi pomóc zasiać światło w ludzkich sercach.

Samuel zaczął to dostrzegać i jak możesz się domyślić zagraniał cie do siebie. Z czasem nikt nie widział ciebie bez niego, mówił, że jesteś szczęśliwa, ale w twych oczach był ból i tęsknota. Raz udało Ci się wyrwać od tego tyrana. Przybyłaś do mojego zakątka, co uczyniło mnie szczęśliwym. Bylem wtedy w trakcie pomocy kobiecie, straciła tego dnia bardzo wiele, bo do tamtejszego dnia była matką, lecz śmierć sięgnęła po jej pociechę. Niektóre rany nawet mi ciężko było załatać. Kobieta planowała odejść z zienniskiego świata,planowała dokonać aktu samozniszczenia. Wtedy pojawiałaś się ty. - uśmiechnął się do mnie łagodnie. - Tchnęłaś  w jej serce tyle miłości ile tylko może dać niewinne dziecko swej matuli, pokazałaś jej, że znów może poczuć potrzebę dzielenia się życiem. Uratowałaś jej istnienie.

Oczywiście Samuel dowiedział się o twoim występku i o tym co było dla niego go gorsze, czyli przybyciu pierwsze co do mnie. Ogarnęła go ogromna wściekłość. Padło wtedy wiele okrutnych słów. To był pierwszy oficjalny rozłam w naszej relacji i nic już nie dało rady załatać tej wyrwy. A ty tam dalej byłaś, pod jego jarzmem. Każdy z nas wyczuwał twój ból,lecz nikt nie wiedział jak ci pomóc.- zamilkł. - Czy tak przedstawił ci tą historię Samuel?

- Były spore różnice. - przyznałam.

- Jeszcze jakieś pytania?

- Jedno..

- Zgaduje, że dla mnie szczególnie trudne. Ale niech będzie. Prawda zwycięży i prawda nas wyzwoli, gdy wszystko upadnie i nie będzie nadziei zasiejmy ziarna prawdy tak by z naszych popiołów wyrosły, godne życia plony. Więc zadaj to trudne dla mnie pytanie.

- Dlaczego upadłeś Damnumie?...

~~~~~~~~~~~~
Chyba łapie mnie brak weny :/
Rozdział nie sprawdzony


Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz