Rozdział 27

1.5K 92 0
                                    

Byliśmy już prawie przed moim domem. Widziałam go pośród drzew. Na usta cisneło mi się jedno pytanie.

- Damunum jak wejdziemy do domu skoro są rodzice?

- Cóż myślę,że to nie problem.

- Ale nawet jeśli mnie nie boli a zobaczą moją nogę i tak wpadną w panikę, a tego nie chce.

- Spokojnie nie masz się czym martwić.

Po kilku minutach byliśmy na linii lasu graniczonecej z moim podwórkiem.

- I co teraz?- zapytałam zniecierpliwiona.

- Ufasz mi.- kiwnęłam na tak.-Eh, to źle, ale niech Ci będzie. Zamkniesz teraz oczy i nie otworzysz ich choćby nie wiem co, rozumiesz? 

- Tak, ale czemu  . ..

- Bo tak. Trzymaj się mocno. - objęłam jego szyję dłońmi.

- Dobrze, zaczynamy. Zamknij oczy. -robiłam co kazał, chociaż miałam lekkie obawy, ale to nie ważne przecież to Damnum z nim jestem bezpieczna , nie ważne co mówią inni.

Damnum złożył delikatnego  całusa na mojej głowie, przytrzymując chwile dłużej usta. Chwilę później poczułam lekki wiaterek i uczucie jakbym unosiła się wyżej. Z każdą chwilą poczucie, że jestem coraz wyżej się nasilało, ale nie otworzyłam oczu by sprawdzić jak jest, powiedziałam coś biłowłosemu i mam zamiar się tego trzymać. Usłyszałam skrzypienie, jakby otwieranego okna. A później znikł wiatr i uczucie bycia w chwiejnej przestrzeni.

- Możesz otworzyć oczy.

Tak zrobiłam. Znajdowalismy się w moim pokoju. Chociaż wiedziałam, że tak będzie i tak byłam w szoku. Czy lecieliśmy ? Pewnie tak,ale w takim razie gdzie Damnum ma skrzydła? Zdążyłby je tak szybko schować? Wiem moja wiedza na temat upadłych nie porażała i to było trochę przygnębiające.

Damnum podszedł do łóżka i z najwyższą ostrożnością ułożył mnie na łóżku. Kleknal przy moich nogach,blisko kostki.

- Bardzo boli ? - zapytał z troską.

- Nie bardzo, ale to dzięki to tobie.

- Musimy to naprawić zanim zobaczą twoi rodzice.

- Ale jak przecież rana będzie się goić długo.

- Eleonr będąc w niebie koiłem każdy rodzaj cierpienia, zarówno psychicznego jak i fizycznego. Nie myślisz , że zbyt okrutne było by odbieranie cierpienia na czas modlitwy, a po niej opuszczanie człowieka? Nauczyłem się usuwać przyczyny niektórych nieszczęść, to było bardziej efektowne.

- No dobrze, wierzę ci,ale jak to zrobisz no? - byłam bardo ciekawa, na co Damnum tylko się uśmiechął.

Czarnooki położył rękę na mojej ranie.  Na początku sprawiło mi to ból, ale po chwili  z tamtego miejsca rozchodziło się przyjemne ciepło. Powoli przestawałam czuć jakikolwiek bó, został tylko spokój i stan lekkiej euforii. Niesamowite jak moc Damnuma wpływała na ludzi.

Damnum podniósł rękę. Na mojej kostce nie było najmniejszego śladu dzisiejszych wydarzeń. Przyciągnęłam kotkę bliżej, nie wierzę ten ruch mnie nie bolał a kostka była nieuszkodzona.

- Jesteś niesamowity Damnum, niezaprzeczalnie niesamowity. - Damnum roześmiał się.

-Miło mi to słyszeć. - powiedział i usiadł na łóżku, tam gdzie wcześniej były moje nogi.

-Damnum mam kilka pytań...

Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz