Mecz zbliżał się wielkimi krokami, a uczniowie znajdowali się już na trybunach i stawiali zakłady o to, która drużyna wygra. Niegdyś to ja tam siedziałam i kibicowałam drużynie swojego domu, za to teraz to ja mogę zagrać na boisku.
Powoli zaczynałam spinać się przez fakt, że jestem najważniejszym zawodnikiem i to ode mnie zależy wygrana.
— Hej, Hoden. Nie spinaj się, widziałem cię na boisku — odezwał się kapitan drużyny, Evan Jones. — Rozgnieciemy ich tam, zobaczysz.
Czarnowłosy chłopak klepnął moje ramię, na co lekko się uśmiechnęłam.
W końcu nasza drużyna zauważyła, że zbliżają się nasi przeciwnicy, na czele z Jamesem Potterem. Nie mogłam nie dostrzec Blacka, który puszył się niczym paw i przygotowywał swoich przyjaciół do meczu. Niedługo później przyszła profesor Hooch, a następnie wszyscy udaliśmy się na boisko.
Dookoła rozbrzmiały krzyki i wiwaty uczniów, na moją twarz wpłynął uśmiech, nad którym nie panowałam. To wszystko wydawało się takie niemożliwe, a zarazem ekscytujące.
— Tylko pamiętajcie, bez żadnych sztuczek. To ma być czysta gra — powiadomiła nauczycielka.
Zauważyłam na twarzy Syriusza uśmiech. Kiedy dostrzegł, że się w niego wpatruję, mrugnął do mnie jednym okiem. Nie wiedziałam, co może to oznaczać. Wiedziałam tylko jedno — to nie wróży niczego dobrego.
Piłki do gry w końcu wyleciały w powietrze, a tuż za nimi uczniowie na miotłach. Nie czekałam ani sekundy dłużej, wzbiłam się w powietrze w poszukiwaniu złotego znicza. Niedaleko mnie krążył kapitan przeciwnej drużyny, który szukał dokładnie tego samego, co ja.
Gra zacięcie trwała już od dobrych czterdziestu minut, podczas których Gryffindor zdobył sto punktów, a Ravenclaw sto trzydzieści. Za każdym razem, gdy liczba na tablicy wzrastała, uśmiech na mojej twarzy powiększał się, aż nie usłyszałam znajomego dźwięku.
Szybko się odwróciłam, tuż za mną leciał złoty znicz. Potter również musiał go zauważyć, gdyż leciał w moim kierunku. Dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa gra. Ścigaliśmy się i wymijaliśmy na miotłach, z każdą chwilą atmosfera była coraz bardziej napięta.
Nagle z moich pleców zsunęła się granatowa peleryna, czego nie mogłam zrozumieć. Pamiętałam, że przed meczem wszystko było z nią dobrze. Nie zawracałam sobie nią głowy, ponieważ miałam teraz ważniejszy problem niż część stroju.
W końcu z moich rąk spadły nawet rękawiczki, co zaczęło we mnie wzbudzać jeszcze więcej podejrzeń.
— Hej, Potter! Skończcie swoje głupie sztuczki i grajcie jak normalni ludzie, a nie jak dzieci! — krzyknęłam do bruneta, który odwrócił się, gubiąc z oczu znicza.
— O czym ty wygadujesz? — zapytał zdziwiony, a przynajmniej próbował takiego udać.
Kibice na trybunach nie rozumieli, dlaczego szukający obu drużyn zatrzymali się i postanowili uciąć sobie pogawędkę w środku pościgu za złotą piłką.
— Nie udawaj idioty, po prostu przestańcie zachowywać się z Blackiem jak pięciolatki i grajcie czysto — powiedziałam, a chwilę później dostrzegłam szukany obiekt tuż przy głowie mojego przeciwnika.
Od razu zerwałam się do złapania go, jednak znicz ponownie odleciał. Tym razem to ja byłam o krok do przodu, chociaż tak przez chwilę mogło mi się wydawać.
Chwilę później mój granatowy sweter postanowił się rozerwać i zlecieć na ziemię. Na trybunach zawrzało i nikt nie rozumiał, co się dzieje.
CZYTASZ
Wicked Game • Syriusz Black
FanfictionW Wielkiej Brytanii nadeszły mroczne czasy. Potężny czarnoksiężnik zbiera armię swoich popleczników, którzy zrobią wszystko, aby przywrócić na świecie porządek, ich porządek. Polegający na panowaniu czarodziei czystej krwi. Pośród tego wszystkiego...